"Oczywiście, że czuję się zagrożona", powiedziała nam jedna z mieszkanek ul. Szafera w Szczecinie, gdy zapytaliśmy ją, czy ma obawy w związku z tym, że w pobliżu jej bloku nie ma drogi pożarowej. Część jej sąsiadów również się martwi. Ale jest też dobra wiadomość. Urząd Miasta wyraził zgodę na budowę przejazdu dla strażaków.
W tym roku przebudowano parking na ul. Szafera, naprzeciwko Netto Areny. Zrobiono to w taki sposób, że teraz jest kłopot.
- Wcześniej można tu było przejechać. A teraz postawiono słupki, które uniemożliwiają przejechanie pogotowiu i strażakom. A jest tu 200 mieszkań - mówił Rafał Kubowicz z Nowej Nadziei na sobotniej konferencji prasowej zorganizowanej przy wyremontowanym parkingu. - Zapytaliśmy straż pożarną o możliwość dojazdu wozu drabiniastego na wypadek pożaru. To, co dostaliśmy, nas przeraziło.
Działacz pokazał dziennikarzom dokument Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej, w którym przeczytamy o "braku możliwości przejazdu pod budynkiem (między klatkami przy ul. Szafera 170-172) na teren obudowany pojazdów będących na wyposażeniu KM PSP w Szczecinie".
Z dokumentu dowiadujemy się także, że komendant szczecińskiej straży "prowadzi postępowanie administracyjne w sprawie wyegzekwowania obowiązku, dotyczącego doprowadzenia drogi pożarowej o utwardzonej nawierzchni, umożliwiającej dojazd pojazdów jednostek ochrony przeciwpożarowej o każdej porze roku".
- Zbliża się sylwester. Może się zdarzyć jakiś nieszczęśliwy wypadek. I wtedy się będziemy martwić? Wtedy będziemy taranować samochody, żeby straż pożarna dojechała? - alarmował Rafał Kubowicz.
Konferencji przedstawicieli prawicy przysłuchiwali się mieszkańcy. Poprosiliśmy ich o podzielenie się swoimi odczuciami. - Oczywiście, że czuję się zagrożona. Każdego dnia. Po prostu się boję. W jednym z wieżowców było zadymienie. Straż pożarna nie miała jak dojechać. Musieli wyrywać paliki. Potem przyjechali panowie i na nowo je zamontowali - relacjonowała Helena Urbaniak. - Śmieciarka też tu nie może dojechać. Musi robić kombinację.
Zapytaliśmy panią Helenę, czy uważa, że byłby problem, gdyby wybuchł pożar. - O matko kochana, jeszcze jaki! Chyba byśmy z konewkami latali! - denerwowała się szczecinianka. - Nie daj Boże, że coś się stanie...©℗
Alan Sasinowski