Mieszkańcy bloków przy ulicy Żytniej w Koszalinie mówią, że prezydent miasta nazywa ich miejsce do życia „osiedlem samozwańczym" i zbywa obietnicami. Od lat bezskutecznie czekają na remont swojej ulicy, która biegnie od przygotowywanej do remontu ul. Połczyńskiej.
Pierwsze domy w tej części Koszalina powstały na początku tego stulecia. Dziś w dziewięciu budynkach mieszka około dwóch tysięcy ludzi. Dwa kolejne bloki są stawiane. Niedaleko znajduje się 20 domków jednorodzinnych. W przyszłości będzie to osiedle większe niż pobliskie os. Wenedów. Kłopot jest z drogą. Stanowi ją wyboista i nieutwardzona powierzchnia, co przeszkadza zmotoryzowanym, a także brak wydzielonego pobocza dla pieszych. Sytuacja dramatycznie się pogarsza podczas opadów deszczu lub śniegu.
- Od 15 lat prosimy władze, żeby zbudowały nam ulicę Żytnią - grzmiała Agnieszka Hrywna, która mieszka w tej części miasta. - Codziennie, gdy tędy przejeżdżamy, to się zastanawiamy, czy ochlapać matki z dziećmi w wózkach czy wpaść w dziurę i uszkodzić sobie auto. Podczas zeszłej prezydentury pan Jedliński obiecał nam budowę drogi, a teraz się od nas odwraca.
Poszły prośby i wnioski do ratusza, ruszyła akcja na portalach społecznościowych. Skończyło się znów na obietnicy, bo ogłoszony w marcu br. przetarg na wykonanie dokumentacji budowy ulicy Żytniej w tym miesiącu anulowano. Kompleksowego jej remontu więc rychło nie będzie. Pozostaje w planach - jak twierdzą urzędnicy. ©℗
Więcej we wtorkowym Kurierze Szczecińskim i e-wydaniu z 12 kwietnia 2016
Tekst i fot. (m)
Na zdj.: - Nie da się słuchać co roku tych samych obietnic ze strony władz - mówiła Agnieszka Hrywna, mieszkanka bloków przy ul. Żytniej. Do 15 kwietnia trwa zbiórka podpisów pod petycją do prezydenta Koszalina.