Jednorodzinny dom, w otoczeniu zieleni, w dodatku za niewygórowaną - w porównaniu z innymi nieruchomościami - cenę; taka perspektywa oczywiście kusi. I nic to, że dom nie spełnia norm stawianych przez Polski Związek Działkowców, nic to, że ziemia nigdy nie będzie własnością. Choć PZD co i rusz przestrzega przed wmanewrowaniem się w takie umowy, wszystko na nic.
Przejrzeliśmy popularne serwisy ogłoszeniowe, pod lupę wzięliśmy Szczecin. Okazuje się, że nie ma problemu ze znalezieniem domu na działkach do kupienia. Choć przyznać też trzeba, że anonsów jest jednak nieco mniej niż jeszcze rok, dwa lata temu.
„Ogrody działkowe Piast na Pomorzanach. Super lokalizacja. Centralne ogrzewanie. Dwa pokoje. Woda. Możliwość wjazdu samochodem przez cały tydzień. Spokój. Stan dobry. Polecam" - ten anons podpisany jest - nie ma tutaj żadnego owijania w bawełnę - jako działka do zamieszkania.
„380 m2, różne nasadzenia. Domek piętrowy ocieplony, podpiwniczony, do użytkowania całorocznego. Garaż, pomieszczenia gospodarcze. Sprzedam lub zamienię na małe mieszkanie lub kawalerkę na parterze lub pierwszym piętrze" - takie luksusy oferuje się w ROD Skarbówek.
Nikt nikomu nie może zabronić umieszczania takich ogłoszeń czy to w internecie, czy w gazetach. Jednak, jeśli zdecydujemy się wyłożyć pieniądze na transakcję, musimy pamiętać, że jako działkowcy nie będziemy właścicielami ziemi, jedynie jej użytkownikami. Co więcej - grunt nie może podlegać sprzedaży. Istotne też jest to, że proponowane domy mają zwykle więcej niż 35 m2, stanowią zatem samowolę budowlaną. Tak jak i garaże czy pomieszczenia gospodarcze, tych nawet stawiać nie wolno. Trzeba się więc liczyć z tym, że wszystkie te obiekty będzie trzeba rozbierać i nikt nie weźmie wówczas pod uwagę, że straciliśmy na nie pieniądze. I na koniec argument - powinien przeważać, ale w Polsce jest zwyczajnie ignorowany - na działkach mieszkanie przez cały rok jest zabronione.
Do naszej redakcji zadzwonił Czytelnik, który ma działkę rekreacyjną w północnej dzielnicy Szczecina.
- Moi koledzy też mają swoje ogródki, w innych częściach miasta. I prawie wszędzie to wygląda tak samo. Może nie jest to otwarty konflikt między mieszkającymi na działkach, a nami, co to uprawiają warzywa, od czasu do czasu grilla zrobią, ale atmosfera jest napięta. Bo żeby to biedni ludzie mieszkali... Ale nie. Samochodami fajnymi podjeżdżają, pracują albo już emerytury mają, domki niczym wille stawiają. Nie tak to chyba powinno być. ©℗
(kol)
Fot. R.STACHNIK (arch.)