Maciej K. na korytarzu oddziału dwudziestego Zakładu Karnego w Nowogardzie nożykiem do tapet podciął szyję Marianowi U. Pokrzywdzony przeżył. Napastnik został w piątek (24 stycznia) skazany na 13,5 roku więzienia.
Do ataku 35-letniego Macieja K., ps. Krasnal, na dużo od niego starszego Mariana U. doszło (jak twierdzi oskarżony, pokrzywdzony i świadkowie) bez żadnej przyczyny. Obaj siedzieli w jednym więzieniu, ale z racji dużej różnicy wieku w ogóle się ze sobą nie kontaktowali.
– Nie zamieniłem z nim ani jednego słowa - zapewnił pokrzywdzony na jednej z wcześniejszych rozpraw.
Mimo to 3 września 2018 r., około godz. 18.20, Marian U. został zaatakowany przez współwięźnia stojącego w kolejce do telefonu – następnego dnia miał wyjść na wolność po odsiedzeniu siedemnastu lat za kratami! Był skazany za... próbę zabójstwa.
- Nie wiem, dlaczego to zrobiłem - stwierdził w piątek podczas wystąpienia stron. - Jest mi bardzo przykro, że skrzywdziłem tego człowieka. Że skrzywdziłem swoją rodzinę. I siebie. Zmarnowałem swoje życie.
Składając wyjaśnienia mężczyzna przyznał, że od jakiegoś czasu odczuwał niepokój. Czuł dziwne napięcie.
- Miałem w sobie strach - wyjawił. - Dlatego od dwóch miesięcy zacząłem brać (w ZK - przyp.lw) dopalacze i marihuanę. To mnie uspokajało.
Ale feralnego dnia był raczej pobudzony. Kiedy zobaczył wracającego z łaźni Mariana U., podszedł do niego i bez słowa – od tyłu – jedną ręką odchylił jego głowę w prawo. Odsłonił w ten sposób lewą część szyi. Cięcie miało około 10 cm (pokrzywdzonemu założono później dziesięć szwów).
„Krasnal” zadał cios ostrzem nożyka do tapet owiniętym z jednej strony taśmą. Trzymał go zawsze przy sobie w notesie z numerami telefonicznymi. Nie wyjawił, od kogo go dostał. Tak jak nie powiedział, skąd miał narkotyki.
Zdaniem biegłych, nie działał w stanie wyłączenia poczytalności. Nie ma też motywu. Jedyną przyczyną tragedii jest powrót oskarżonego do nałogu.
- Przed zażyciem środków odurzających oskarżony mógł przewidzieć, że nie będzie kontrolował swojego zachowania - podkreślił sędzia prowadzący.
I dlatego, choć obrońca udowadniała, że jej klient nie chciał zabić (świadczy o tym fakt, że mógł), skazał Macieja K. za usiłowanie zabójstwa. Wyrok nie jest prawomocny. ©℗
Leszek Wójcik
Fot. arch.