Środa, 24 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Karetka nie przyjechała, staruszka nie żyje

Data publikacji: 09 stycznia 2018 r. 16:08
Ostatnia aktualizacja: 09 lipca 2019 r. 12:00
Karetka nie przyjechała, staruszka nie żyje
 

86-letnia pani Katarzyna z Barlinka potrzebowała pomocy lekarza. Jej wnuczka bezskutecznie prosiła o przyjazd pogotowia. W końcu rodzina sama zawiozła babcię do szpitala. – Na izbie przyjęć zapytano mnie, dlaczego nie wezwałam karetki? – mówi wnuczka starszej pani. – Kiedy opowiedziałam, co mnie spotkało, jedna z osób na izbie przyjęć powiedziała mi wręcz, że byłam za grzeczna. Mogłam skłamać, wymyślić coś poważniejszego i karetka by przyjechała.

– Moja babcia bardzo rzadko korzystała z porad lekarzy – opowiada wnuczka pani Katarzyny (dane do wiadomości redakcji). W dniu, kiedy potrzebna była pomoc, zastałam babcię bladą, bez kontaktu, z sinymi ustami, biegunką i półprzytomną. Zadzwoniłam na numer 112. Zostałam przekierowana do pogotowia ratunkowego. Od dyspozytorki usłyszałam, że w Barlinku działa nocna i świąteczna opieka medyczna i tam powinnam się udać z babcią. Rozmawiałam bardzo grzecznie, pierwszy raz spotkałam się z taką sytuacją. Pani dyspozytorka po tym, jak powiedziała, że karetki nie wyśle, podała mi numer telefonu, pod którym powinnam uzyskać pomoc.

Pani Katarzyna zadzwoniła więc pod podany numer telefonu. Tam dyżurująca pani doktor poinformowała, że istnieje możliwość wizyty domowej. I ona na takową przyjedzie. W trakcie wizyty stwierdziła u starszej pani lekkie odwodnienie. Pani doktor miała też stwierdzić, że jak wzywający chcą, to mogą zawieźć chorą do izby przyjęć, bo ona takiej możliwości nie ma.

– Z zarejestrowanej rozmowy (z dyspozytorką pogotowia – red.) wynika jednoznacznie, że pani Katarzyna nie była w stanie nagłego pogorszenia zdrowia. Zachorowanie i wizyta mieściła się w zakresie kompetencji lekarza pierwszego kontaktu i nie wymagała działań doraźnych ze strony pogotowia ratunkowego – wyjaśnia m.in. Elżbieta Sochanowska, rzeczniczka prasowa Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie. ©℗

Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 9 stycznia 2018 r.

Tekst i fot. Jacek Słomka

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Qwerty
2018-01-11 14:40:20
W Niemczech dyspozytor pierwsze co się pyta jaka ulica karetka już jedzie nawet do omdlenia
cap kościelny
2018-01-10 21:35:53
Gdyby to był ksiądz, albo i chociaż wikary czy zakonnica- to wszystkie służby na sygnałach by tam rwały z kopyta aż asfalt by dymił!!! Tak wygląda "miłość blizniego" w kaczej-arcykatolickiej"PL-ce!!!
dlaczego ta PRL-owska Służba Zdrowia uważana jest za złą ?
2018-01-10 09:31:36
Kiedyś dzwoniło się na Pogotowie Ratunkowe w swoim mieście, teraz do jakiegoś centrum 112 gdzie idioci robią wywiad wpisując dane do komputera, następnie przełączają do Pogotowia, Policji,Straży Pożarnej, gdzie, a piać trzeba wszystko powtarzać, a czas leci. Wtedy pieniądze szły na leczenie i pacjentów, teraz dla lekarzy i centra dowodzenia w których siedzą magistrowie nauk humanistycznych z układami dla których nie ma pracy z wykształceniem teologa, socjologa, politologa. Sam nie zdecydujesz do jakiego chcesz iść lekarza musisz dostać skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu. Jak to się stało ,że jakaś kretynka przez telefon decyduje o stanie pacjenta na podstawie debilnych irytujących pytań do zgłaszających. Kiedyś zgłaszałem w Krakowie na 112 o leżącym na chodniku starszym mężczyźnie prosząc o przyjazd karetki bo z głowy sączyła mu się krew. Babsztyl który odebrał chciał ze mnie zrobić sanitariusza, ratownika oczywiście żądając moich danych osobowych by w razie czego zwalić winę na mnie. Kiedy poprosiłem o jej nazwisko, pani mi odmówiła. Dzwoniłem trzy razy z ponagleniem i za każdym razem ktoś inny odbierał i palił głupa, że pomoc już jedzie. Po 40 minutach od zgłoszenia przyjechała Straż Miejska. Nie wiem jak się to skończyło, bo odszedłem z miejsca zdarzenia, bo byłem tak zdenerwowany i zbulwersowany, że mało sam nie odwaliłem kity. W PRL-u nie do pomyślenia było aby karetka nie przyjechała do chorego, albo pacjent ze szpitala zaraz po operacji był wypisywany do domu. Służba Zdrowia w III RP zeszła na całkowite psy, pazerni cwaniacy chcą zarabiać na nieszczęściu chorych i starych ludzi. To nie służba choremu ale biznes.
pomoc ?
2018-01-10 08:29:09
Skandal to nie zakończyć wizyty i nie wezwać karetki. Tam powinna Pani lekarz siedzieć do końca, wezwać i czekać na karetkę. Drugie wyjście wezwać transport i chorą zabrać do szpitala. Bezkarność lekarska i nagonka na pogotowie to już robi się standard.
SKANDAL
2018-01-10 06:47:18
K*****, żyć 86 lat i umrzeć z powodu braku przyjazdu karetki - coś niesłychanego!!!!
Kolejna zdegenerowana kasta. Chów wsobny.
2018-01-10 01:30:35
Pani "doktor" mogła sama wezwać karetkę jeśli widziała konieczność przewiezienia chorej do szpitala. Nikt by jej w pogotowiu nie odmówił. Pewnie stres związany z domaganiem się przeznaczenia 6% PKB na "służbę zdrowia"/pensyjki/ odebrał jej możliwość działania.
Ponoć ?
2018-01-09 21:13:08
Nocna opieka zawaliła ? Nie przywiozła chorej do szpitala bo nie. Robią tak zawsze i mówią że oni nie mogą. Niech NFZ tym się wreszcie zajmie.
Emi
2018-01-09 20:36:44
Kurw...stary człowiek się nie liczy najlepiej zdychac mam 60 lat a już się boje że jak zachoruje to zastrzyk i do piachu...
SromotnikBezwstydny
2018-01-09 16:22:10
Za opluwanej,tzw."komuny" i to w czasach Gomułki , karetka pogotowia z LEKARZEM przyjeżdżała na każde wezwanie!Wtedy "władza" wierzyła obywatelom. Teraz nie ma żadnego zaufania-obustronnie. Jak to w katolicyżmie.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA