Dwuletnia dziewczynka z oparzeniami obejmującymi blisko połowę powierzchni ciała, do których doszło z powodu oblania gorącym płynem, była pierwszym pacjentem Centrum Leczenia Oparzeń dla dzieci i młodzieży szpitala "Zdroje". Od tego czasu minęło dziesięć lat. Przez dekadę specjaliści z Centrum udzielili pomocy ponad 870 oparzonym pacjentom, u których wykonali blisko 600 przeszczepów skóry.
CLO jest pierwszym i jak dotychczas jedynym tego typu ośrodkiem w tej części Polski, prowadzącym specjalistyczne leczenie oparzeń u najmłodszych pacjentów. Kosztowało prawie 1,3 mln euro i powstało dzięki pomocy finansowej w ramach Mechanizmu Finansowego EOG pochodzącego z Norwegii, Islandii i Lichtensteinu. Aktualnie na 7-łóżkowym oddziale przebywa 4 dzieci, m.in. 13-miesięczna dziewczynka, która w święta wpadła do wanny z gorącą wodą oraz 2-letnia dziewczynka poszkodowana podczas pożaru domu na Krzekowie.
Niestety - pomimo prowadzanych przez zespół CLO kampanii i akcji edukacyjnych, podobnie jak w poprzednich latach, pierwszy kwartał roku był okresem wzmożonej pracy dla specjalistów.
- Tylko w trzech pierwszych miesiącach tego roku w naszym Centrum przyjęliśmy 23 pacjentów - mówi Ireneusz Pudło, lekarz kierujący CLO. - To bardzo duża liczba, zważywszy na fakt, że leczenie oparzonych dzieci może trwać tygodniami, a najcięższe przypadki wymagają nawet kilkumiesięcznej hospitalizacji. Dwóch pacjentów, leczonych u nas obecnie, trafiło tu w lutym i nadal potrzebują specjalistycznej opieki szpitalnej.
Właśnie luty był najtrudniejszym okresem, gdy na 7-łóżkowym oddziale nie było już wolnych miejsc, a lekarze musieli przekazywać najlżej oparzonych pacjentów na Oddział Chirurgii Dziecięcej, którego Centrum Oparzeń jest integralną częścią.
Jak przypomina Magdalena Knop, rzeczniczka prasowa szpitala "Zdroje", zgodnie z założeniami Centrum Leczenia Oparzeń powinno stanowić przede wszystkim zabezpieczenie dla dzieci, które uległy oparzeniom w wyniku pożarów lub innych nieszczęśliwych wypadków. Praktyka pokazuje, że w 90 proc. przypadków udzielana jest tu pomoc przede wszystkim dzieciom do 4. roku życia, u których doszło do urazu w wyniku oparzenia gorącym płynem - takim jak kawa, herbata, zupa czy mleko - w obecności rodziców lub opiekunów. Zdecydowanej większości z tych tragedii można było zapobiec, zachowując odrobinę zdrowego rozsądku i wyobraźni przez osoby sprawujące nad nimi opiekę.
Szacuje się, że w Polsce rocznie dochodzi do ok. 200 tys. oparzeń, spośród których aż trzy czwarte dotyczy dzieci.
- To jedne z najbardziej traumatycznych urazów, jakie mogą ich dotknąć. Nie każdy zdaje sobie sprawę, że skóra małych dzieci jest bardzo wrażliwa. U nich do urazu dochodzi już przy temperaturze 40 st. C. W ciągu krótkiej chwili nawet niewielka ilość gorącego płynu może zmienić całe życie oparzonego malucha, a nawet doprowadzić do jego śmierci. Nawet lekkie oparzenia są bolesne i nieprzyjemne, natomiast ciężkie zagrażają życiu, a także powodują powstanie rozległych blizn i wymagają wieloletniego leczenia - tłumaczy doktor Pudło.
W środę 7 kwietnia podczas kameralnego spotkania ze specjalistami leczącymi w CLO, Łukasz Tyszler, dyrektor szpitala podziękował zespołowi za ciężką pracę, zaangażowanie oraz za życzliwość i wielkie serce, jakie jego członkowie okazują oparzonym maluchom, tworząc w Centrum namiastkę prawdziwie rodzinnej atmosfery. Pogratulował też licznych sukcesów w ratowaniu życia wielu skrajnie oparzonym dzieciom i wdrożenie unikalnych metod leczenia oparzeń.
- Z okazji jubileuszu przebywający w Centrum Leczenia Oparzeń pacjenci otrzymali prezenty - maskotki i książki, które - jak mamy nadzieję - choć w drobnym stopniu umilą im czas pobytu w szpitalu - informuje Magdalena Knop.
(isz)