Zasady są znane od lat, chociaż niewielu z nas się do nich stosuje. A warto, bo przecież chodzi o nasze zdrowie i samopoczucie. Wiadomo na pewno, że im bliżej, tym lepiej. Bo co możemy wiedzieć o żywności, która została wyprodukowana, dajmy na to, w Ameryce Południowej? Możemy za to dowiedzieć się, ba!, nawet zobaczyć, jeżeli mamy taką ochotę, w jakich warunkach produkuje się zdrowe warzywa i owoce w gospodarstwie ekologicznym pod Przybiernowem.
Zasada pierwsza głosi, by kupować produkty krajowe. Druga, że im bliżej, tym lepiej, bo żywność przewożona na długich trasach traci na jakości. A im dłuższa trasa, tym bardziej trzeba ją konserwować „chemią”, bo w przeciwnym wypadku się zmarnuje. Trzecia zasada mówi o tym, by unikać tzw. chemii, czyli „dosmaczaczy”, „dobarwiaczy”, „ulepszaczy” itp. Ale są także inne, których również trzeba przestrzegać. Warunek jest tylko jeden. Otóż, bezwzględnie należy czytać informacje na opakowaniu! I to nie „po łepkach”, tylko uważnie. Wiadomo, że im trudniejsza nazwa, tym większa kryje się za nią tajemnica. Więc bezpieczniej nie kupować. Również wtedy, gdy lista składników jest długachna. Niewielu z nas wie bowiem, że w ciągu roku statystyczny Kowalski zjada około… 2 kilogramów „chemii”. Trudno w to uwierzyć, ale tę informację potwierdzają badania specjalistów zajmujących się odżywianiem.
Cały artykuł w "Kurierze Szczecińskim", e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 11 kwietnia 2017 r.
(mos)
Na zdjęciu: Półka w sklepie ze zdrową żywnością i z niezbędnymi informacjami dla klientów
Fot. Dariusz Gorajski