Jak kupić bilet w tramwaju?

 

– Informacja umieszczona np. na drzwiach tramwaju, że w pojeździe jest biletomat oznacza dokładnie to, że biletomat, w tramwaju jest. Ale czy kupisz w nim bilet? To już inna sprawa. Kwestia szczęścia. Może kupisz, ale może nie kupisz. Tak się podróżuje po Szczecinie.

To tylko jeden z kilkudziesięciu głosów internautów, którzy przyłączyli się do dyskusji na temat szczecińskiej komunikacji publicznej, a dokładnie: gdzie i jak kupić bilet w tramwaju.

W ubiegły poniedziałek opisaliśmy w „Kurierze” kłopoty pana Jarka, który po stwierdzeniu, że biletomat jest nieczynny, próbował nabyć bilet u motorniczego. Okazało się, że to nie jest takie proste. Motorniczy w przeciwieństwie do niektórych biletomatów (o ile są czynne) nie wydaje reszty. Trzeba mu wręczać odliczoną kwotę możliwie najmniejszą liczbą monet.

To sprawia, że część pasażerów, których zaskoczyła awaria biletomatu, jest skazana na jazdę na gapę i w konsekwencji narażona jest na zapłacenie kary. Jeśli bowiem liczyli na kupno biletu za pomocą karty, mogą nie mieć przy sobie pieniędzy, a już na pewno nie mają odliczonej kwoty.

– We wrocławskiej komunikacji miejskiej, kiedy biletomat jest nieczynny, pasażer jedzie za darmo – pisze internauta podpisujący się nikiem „Sknerusy”. – Tam biletomat jest w każdym wagonie i każdym autobusie.

A co najważniejsze – wielu szczecinian to szczególnie podkreśla – wszystkie biletomaty w pojazdach wrocławskiej komunikacji miejskiej są takie same.

– Dlatego pasażer jest przygotowany. Ma przy sobie to, co trzeba – albo kartę, albo pieniądze, albo to i to – bo wie, jaki jest w tramwaju biletomat – nawiązuje do wypowiedzi „Sknerusów” kolejny czytelnik „Kuriera”. – U nas, po pierwsze, nie wszędzie biletomaty są. A po drugie, w tramwajach, w których są, zamontowano różne maszyny. Jedne są na karty, inne tylko na pieniądze… Skąd mam wiedzieć, jaki mi się trafi? Bałagan.

Ale emocje wzbudzają nie tylko biletowe automaty. Najwięcej zastrzeżeń pasażerowie szczecińskiej komunikacji miejskiej mają do motorniczych.

– Biletomat to maszyna – może się zepsuć – czytamy w następnym komentarzu. – Ktoś więc zdecydował, że kiedy to się stanie, sprzedażą ma się zająć kierowca. Więc powinien być do tego przygotowany – musi mieć bilety i pieniądze na wydanie reszty. Przecież nie można wymagać od ludzi, by wciąż nosili przy sobie bilon, bo być może się przyda, jak się biletomat zepsuje w tramwaju. Ludzie! Można zwariować.

Nasi Czytelnicy twierdzą jednak, że biletu u motorniczego nie można kupić nie tylko dlatego, że nie ma on drobnych, by wydać resztę. On często nie sprzedaje, bo nie ma co sprzedawać.

– Przynajmniej tak twierdził, kiedy go poprosiłam, by mi sprzedał piętnastominutowy – mówi nasza Czytelniczka. – Powiedział, że w ogóle nie ma biletów. A jak się spytałam, co mam teraz zrobić, to usłyszałam, że to nie jego sprawa.

– 9 sierpnia jechałam z os. Majowego do śródmieścia autobusem „B” – opowiada pani Jadwiga. – Biletomat był popsuty. Choć miałam pieniądze (odliczoną kwotę), motorniczy nie sprzedał mi biletu. Wzruszył ramionami i powiedział: „no to ma pani problem”. Nie wysiadłam, ale strasznie się bałam, że mnie złapią za jazdę na gapę: I kolejny głos Czytelniczki z prawobrzeża.

– Na pętli autobusowej na Słonecznym w weekendy kasy biletowe są czynne tylko do godz. 13. Kiedy biletomat się zepsuje, jeżdżę na gapę. Nie ma kiosku, u motorniczego nie kupię… Co mam zrobić? Zawsze jestem wściekła na tę sytuację. Chcę jeździć w spokoju, nie denerwując się, że zapłacę mandat.

Z kolei internauta „xx” przyznaje: „Nie rozumiem, dlaczego w tramwajach nie instaluje się biletomatów obsługujących bilon i wszelkie karty. I dlaczego na pętli motorniczy nie może sprawdzić, czy biletomat jest czynny? On tego nie robi, więc tramwaj wyrusza w trasę z niesprawnym automatem i walającymi się śmieciami… Czy ktoś rozumie, dlaczego motorniczy na pętli nie przejdzie się po wagonie i nie schyli po turlające się w czasie jazdy butelki?

Podobnego zdania jest „addam”. On uważa, że skoro trzeba płacić za przejazd, to ZDiTM ma obowiązek umożliwić pasażerom kupno. Mało tego, umieszczając np. na drzwiach tramwaju informacje o biletomatach, obiecuje on, że będą to mogli zrobić bez problemu. Wobec tego pojazdy komunikacji miejskiej nie powinny wyjeżdżać w trasy z niesprawnymi kasownikami i biletomatami.

– Awaria tychże powinna skutkować zjazdem do zajezdni i naprawą. Miasto powinno promować komunikację publiczną, ale takie incydenty z karami przy niesprawnych biletomatach tylko zniechęcają ludzi do korzystania z niej.

Zapytaliśmy w ZDiTM, jaka jest szansa na to, by w szczecińskich tramwajach zainstalowano jednakowe biletomaty. Poprosiliśmy również o odpowiedź na pytanie, czy to możliwe, by motorniczy „zawsze” miał bilety i „zawsze” był przygotowany do wydania reszty.

Oto odpowiedź:

– W każdym z 441 pojazdów w Szczecinie wyposażonym w biletomat zapłacimy Szczecińską Kartą Aglomeracyjną. Pierwsze 124 biletomaty, jakie pojawiły się w szczecińskich autobusach i tramwajach, były kupowane przez przewoźników i można nimi zapłacić bilonem i SKA. Następnie ZDiTM zakupił 317 biletomatów, w których można płacić kartą płatniczą, SKA, a w 76 z nich dodatkowo jeszcze bilonem – pisze do redakcji Szymon Wasilewski, rzecznik prasowy ZDiTM w Szczecinie.

– Motorniczy zawsze powinien posiadać bilety, bo nigdy nie wiadomo, kiedy może dojść do awarii biletomatu – dopowiada rzecznik ZDiTM. – Zgodnie z zapisami regulaminu, pasażer powinien płacić u kierowcy/motorniczego kwotą odliczoną w bilonie.

Czy wobec tego będzie w tramwaju łatwiej kupić bilet? Czy sugestie pasażerów zostaną wzięte pod uwagę? – Z otrzymanych odpowiedzi wynika, że raczej jest to mało prawdopodobne. Funkcjonujący w Szczecinie system – tzn. biletomaty stacjonarne, biletomaty w pojazdach, tablice informacyjne na przystankach, mapa lokalizacji pojazdów i bilet elektroniczny – kosztował około 54 mln zł. Wygląda na to, że prędko się nie zmieni. A jak działa?

– Tak, jakby go nie było – pointuje jedna z internautek. – Albo jeszcze gorzej, bo raz działa, a raz nie.

Leszek WÓJCIK

Fot. Arch.