W samą porę nadeszła pomoc dla żeglarza, który utknął jachtem na mieliźnie na jeziorze Dąbie. Przez 20 godzin żeglarz próbował sam wydostać się z kłopotów, ale skapitulował, kiedy łódź zaczęła nabierać wody.
53-letni żeglarz ze Szczecina wypłynął z portu w Trzebieży. Podczas rejsu w trudnych warunkach pogodowych doszło do uszkodzenia silnika, jacht zaczął dryfować w stronę brzegu i osiadł na mieliźnie. Po około 20 godzinach samodzielnej próby wydostania jachtu z płycizny mężczyzna zdecydował się na wystrzelenie czerwonych flar, co oznacza sygnał wzywania pomocy.
Na pomoc żeglarzowi ruszył policjant z Goleniowa, który tego dnia był już po służbie. Asp. szt. Paweł Surma na co dzień jest oficerem dyżurnym goleniowskiej jednostki, ale jest także sternikiem policyjnej łodzi na przystani w Lubczynie.
– Mimo trudnych warunków atmosferycznych, silnego wiatru i dużych fal, policjant wraz z zaprzyjaźnionym żeglarzem oraz panią bosman przystani, wsiadł na służbową łódź i udał się w kierunku, gdzie zauważono czerwone flary – relacjonuje st. asp. Julita Filipczuk z Komendy Powiatowej Policji w Goleniowie.
Pomoc przyszła w samą porę. Jacht miał uszkodzony ster i nabierał wody, a żeglarz był już bardzo przemarznięty i przestraszony. Łódź udało się wyciągnąć z mielizny, następnie przy asekuracji łodzi ratunkowych WOPR Szczecin, które w międzyczasie dopłynęły na miejsce zdarzenia, uszkodzony jacht odholowano do Przystani Żeglarskiej w Lubczynie.
(reg)
Na zdjęciu: Akcja ratunkowa na jeziorze Dąbie zakończyła się szczęśliwie.
Fot. KPP Goleniów