We wtorek (27 listopada) w Sądzie Rejonowym w Białogardzie miał zapaść wyrok w sprawie małżeństwa S., których 5-letni synek utopił się w niezabezpieczonej studzience kanalizacyjnej. Do zdarzenia doszło w czerwcu ubiegłego roku.
Przypomnijmy, że chłopiec bawił się z kolegami na placu zabaw. Nad bezpieczeństwem syna czuwał przebywający w domu ojciec, który co jakiś czas spoglądał na niego przez okno. Gdy w pewnym momencie zorientował się, że syna nie ma, a jego koledzy wracają w pośpiechu do domów, rozpoczął poszukiwania. Ciało swojego dziecka znalazł w niezabezpieczonej studzience kanalizacyjnej, kilkadziesiąt metrów od placu zabaw. Chłopca pomimo podjętej natychmiast reanimacji nie udało się uratować.
Białogardzka Prokuratura Rejonowa, mimo iż za zabezpieczenie studzienki odpowiedzialne były służby miejskie, przedstawiła rodzicom zarzut narażenia dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia oraz nieumyślne spowodowanie jego śmierci. Po zakończonym dochodzeniu zaproponowała ona warunkowe umorzenie postępowania na okres dwuletniej próby. Rodzice 5-latka na to jednak nie przystali, składając sprzeciw. Nie czują się bowiem winni zaistniałej sytuacji. To z tego powodu sprawa trafiła na wokandę. Pierwsza rozprawa prowadzona przed białogardzkim sądem miała miejsce w październiku. Odbywała się ona przy drzwiach zamkniętych. Sąd uznał wówczas, że zebrał wystarczające dowody do ogłoszenia wyroku. Wydanie orzeczenia zapowiedział na 27 listopada. Poinformował jednak oskarżonych, że wznawia przewód sadowy. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że chodzi o przesłuchanie psychologa. W styczniu sprawa ma się ponownie pojawić na wokandzie. ©℗
(pw)
Fot. Dariusz Gorajski