We wtorek, na plac Zamenhofa w Szczecinie weszła ekipa fachowców, która ma za zadanie naprawić „Frygę". Wykonana z polimerobetonu rzeźba Maurycego Gomulickiego, zaczęła pękać miesiąc po jej zamontowaniu.
Instalacja, wartą 200 tysięcy złotych, miała być odporna na wszelkie uszkodzenia mechaniczne i drgania powierzchni, na której została ustawiona (przypomnijmy, że jest to minirondo na środku jezdni). Pęknięcia największego elementu i rysy na mniejszych „koralach" „Frygi" zostały zauważone w ubiegłym tygodniu. Jak zapewnił Rafał Roguszka, dyrektor 13 Muz, które realizują projekt cyklu rzeźb miejskich, umowa z wykonawcą obliguje go do usunięcia uszkodzeń na swój koszt.
- Prace przy obiekcie zaczęły się we wtorek, w południe - mówi R. Roguszka. - Najprawdopodobniej zakończą się w czwartek. Naprawy dokona krakowska firma PanKreator.
Jak informowano wcześniej, rysy i pęknięcia powstały przy montażu. Wykonawca, który każdy wrzecionowaty element, składał z dwóch części i sklejał na całej wewnętrznej powierzchni, tłumaczył, że w krawędzie kolorowych dysków, wbiły się pasy montażowe. Wyjaśniał też, że „Fryga" to konstrukcja prototypowa, więc nie wszystko dało się przewidzieć.
Teraz zniszczone fragmenty instalacji będą zalewane żywicą, wypełniane i malowane.
Jaskrawa, żółto-czerwona „Fryga" Maurycego Gomulickiego to pierwsza szczecińska miejska rzeźba, z planowanego cyklu „Monument. Mierzy 7 metrów i waży 7 ton. Jak mówił jej autor w wywiadzie dla „Kuriera", jest pomnikiem zabawy.
- Odwołałem się do czegoś, co powinno być zrozumiałe dla wszystkich, czyli dziecinnej zabawki - tłumaczył Gomulicki - Fryga to przecież inaczej bączek. Chciałem przypomnieć to doświadczenie, związane z dziecinną zabawą, gdy byliśmy maluchami, wpatrywaliśmy się w takie kręcące się bączki, byliśmy szczęśliwi, zachwyceni.©℗
(kas)
Fot. Robert STACHNIK
Na zdjęciu: Remont rzeźby potrwa najprawdopodobniej do czwartku