- Ujawnienie informacji dotyczących czynów popełnionych przez oskarżonego mogłoby spotęgować dodatkowe poczucie krzywdy u osób pokrzywdzonych - tak sędzia prowadzący sprawę uzasadnił wyłączenie jawności procesu Marcina N., fotografa, który miał częstować odwiedzające go kobiety nafaszerowanym spermą jedzeniem, jednocześnie nagrywać to, a potem filmiki te umieszczać na stronach internetowych.
Pierwsza rozprawa odbyła się w czwartek w szczecińskim Sądzie Okręgowym. Ze względu na wyłączenie jawności, nie znamy szczegółów jej przebiegu. Wiadomo jednak, że oskarżony złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze - chce zostać skazany bez przeprowadzania rozpraw. Jeśli to prawda, można się domyślać, że (przynajmniej częściowo) przyznał się do popełnienia zarzucanych mu przestępstw.
Wniosek nie został jeszcze uwzględniony. Czy zawarte w nim propozycje usatysfakcjonują poszkodowane? Być może. Ich pełnomocnik zapewniał bowiem, że będzie dążyć do skazania oskarżonego i uzyskania zadośćuczynienia za krzywdy poniesione przez jego klientki.
Przypomnijmy, że fotograf jest oskarżony o doprowadzenie dziewięciu kobiet do tzw. innych czynności seksualnych i bezprawne upublicznienie ich wizerunku. Podobno obiecywał pokrzywdzonym dłuższą współpracę. Często zapraszał na castingi dla modelek. Miał z nimi kręcić filmy reklamowe. Jak się okazuje, te spotkania były też okazją do kręcenia ukrytą kamerą innych, perwersyjnych filmików. Z ich treści wynika, że mężczyzna najpierw wstrzykiwał spermę do różnego rodzaju jedzenia (np. pączków) i picia, po czym częstował niczego nieświadomych gości. Niektóre nagrania trafiły na strony internetowe; także te z treściami pornograficznymi.
Jak już wielokrotnie pisaliśmy, w jego ujęciu pomogli policji dwaj szczecinianie, którzy, surfując po sieci, przypadkowo natrafili na „dzieła" Marcina N. Na jednym z nich rozpoznali znajomą. Domyślili się, że kobieta nie wie, czym się zajmuje poznany przez nią fotograf. Dlatego na własną rękę ustalili, gdzie mieszka autor nagrań i o wszystkim powiadomili policję.
40-letni fotograf pochodzi z niewielkiego miasteczka na południu naszego województwa, ale pracował także w Szczecinie. Jest znaną postacią w kręgach artystyczno-biznesowych, dlatego zlecenia otrzymywał z całego kraju. Obecnie jest tymczasowo aresztowany. Jeśli dojdzie do procesu, grozi mu nawet 12 lat więzienia.
Leszek Wójcik
Fot. Robert Stachnik