Nawet organizatorzy (jak sami przyznali) nie spodziewali się takiego zainteresowania. Na sobotni fajf, czyli popołudniową potańcówkę przyszło do szczecińskiej Filharmonii ponad 200 osób. Przede wszystkim, żeby potańczyć w rytm muzyki lat 50., 60. i 70.
Kto przyszedł? Głównie panie.
- Z pokolenia, dla którego lata 60. były okresem młodości - mówi Jakub Gibowski, rzecznik prasowy Filharmonii. - W ten sposób wracają do starych dobrych czasów.
A że panów zabrakło, radzono sobie bez nich - tańcząc we dwie lub solo.
Ale nie wszyscy przyszli potańczyć.
- My chcemy posłuchać muzyki i popatrzeć jak inni tańczą - zapewnia pani Irena.
- Nie da się Pani zaprosić nawet na jeden taniec? - pytamy.
- Mąż mówi zdecydowane nie. Ja mówię tylko nie.
Ale większość przybyłych wzięła udział w tańcach, które poprzedziła półgodzinna nauka kroków. Nauczycielem był wybitny szczeciński tancerz Paweł Świtalski, na co dzień uczący w jednej z najlepszych szkół tańca na świecie Dansinn w Hong Kongu. Jego obecność więc to wyjątkowa gratka - nie każdy może się przecież pochwalić takim nauczycielem.
Biorący udział w Fajfie tańczyli w holu filharmonii, do muzyki z niedawno wydanej płyty „Cudze chwalicie – swego nie znacie", której partnerem jest Filharmonia. Nagrania pochodzą z płowy XX w. a zarejestrowane są w formie mixtape.
Sobotnia muzyczna podróż w czasie połączona z potańcówką była prawdopodobnie pierwszą z serii.
- Zorganizowaliśmy ją jako pilotaż, by się zorientować, czy będą chętni na taką formę rozrywki - tłumaczy Jakub Gibowski. - Ale zainteresowanie przeszło nasze najśmielsze oczekiwania.
Bilety (po 5 zł) można było kupić w kasie Filharmonii w ubiegły wtorek. Ponad 200 biletów sprzedano błyskawicznie, w ciągu trzech godzin - chętni czekali w kolejkach. Kolejna potańcówka jest więc raczej pewna.
(lw)
Film: Anna GNIAZDOWSKA
fot. Robert STACHNIK