Do mieszkania Jana Kuczyńskiego w Cedyni, rano 6 lutego 1998 roku, weszła jego matka. Wiodącemu kawalerskie życie synowi przyniosła jedzenie. Widok leżącego na łóżku i owiniętego w koc Jana zaskoczył ją. Serce czterdziestoletniego mężczyzny nie biło, nie oddychał.
Jej syn niewątpliwie nie żył. Zaczęła krzyczeć. Chwilę później pojawił się sąsiad. W trakcie pogrzebu okazało się, że ciało Jana krwawi. Krew wypływała z ust i drobnych ran w okolicy uszu.
Niemal dwadzieścia lat po tym tragicznym poranku Stanisław Kuczyński postanowił jeszcze raz podjąć próbę wyjaśnienia sprawy śmierci swojego brata. Korzystając z nowego prawa, które daje szansę na wznowienie postępowań sprzed lat, zwłaszcza tych, które budzą wątpliwości, Stanisław przesłał do Biura Prawnego w Kancelarii Prezydenta RP wniosek o ponowne zbadanie sprawy. Tam uznano, że sprawa śmierci Jana Kuczyńskiego jest jedną z tych, które wymagają dokładniejszego zbadania i skierowano wniosek do Prokuratury Okręgowej w Szczecinie, by ta przekazała postępowanie właściwej prokuraturze rejonowej.
Tyle tylko że właściwą prokuraturą w tym przypadku jest ta, która już kilkakrotnie umarzała postępowania w sprawie śmierci Jana Kuczyńskiego. ©℗
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 2 marca 2018 r.
Tekst i fot. R.K. Ciepliński
Na zdjęciu: Stanisław Kuczyński przekonany jest, że Jan został zamordowany. Jednak z ustaleń śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową w Gryfinie wynika, że jego brat zmarł śmiercią naturalną.