Dla nich świętości nie ma. Mowa o dzikach, które opanowały Cmentarz Centralny i niszczą jego kwatery. Szczecin ma miejskiego łowczego, któremu tylko za trzy miesiące pracy - do końca bieżącego roku - zapłaci ponad 52 tysiące złotych. Tym trudniej zrozumieć, dlaczego największa szczecińska nekropolia wygląda niczym dziki zagon.
Cmentarz to miejsce pamięci i zadumy. Niezależnie od nacji czy religii. Natomiast dla zwierząt jest niczym ostoja i żerowisko. Oczywiście, jeśli im na to pozwolić. Jak jest na Cmentarzu Centralnym - widać.
- W tym roku, tak jak i każdego, rzeczywiście występuje spory problem z dzikami - przyznaje Andrzej Kus, rzecznik Zakładu Usług Komunalnych, zarządzającego nekropoliami Szczecina. - Łowczy miejski robi co może, niemniej nie udało się ich jeszcze całkowicie wygonić z cmentarza.
Właśnie, co robi miejski łowczy? Pod koniec września magistrat (Wydział Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska UM) podpisał z nim kolejną umowę na odławianie zwierzyny dzikiej: od dzików, po lisy, kuny, sarny i borsuki. Obowiązywać będzie do końca grudnia br. Zgodnie z nią, łowczy otrzyma wynagrodzenie do 52 670 zł. To za przeprowadzenie odłowów redukcyjnych: „nie mniej niż 100 i nie więcej niż 130 sztuk dzików" z terenów komunalnych miasta, a więc także Cmentarza Centralnego. Po 369 zł za sztukę. Co ciekawe, to stawka obowiązująca zarówno za odłowienie i przetransportowanie żywych osobników do Ośrodka Hodowli Zwierzyny w podkoszalińskim Manowie (ok. 200 km), jak też za „sztuki padłe lub uśmiercone" na miejscu.
Więcej czytaj w „Kurierze Szczecińskim i e-wydaniu
Arleta NALEWAJKO