Winny zbrodni zabójstwa, gwałtu, znęcania się nad bliskimi - winny popełnienia wszystkich przestępstw, zarzucanych mu aktem oskarżenia. Mowa o Mateuszu N, zwanym nożownikiem ze Świnoujścia, skazanym przez szczeciński sąd na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Żadnej taryfy ulgowej i pozytywnego rokowania, tylko sięgnięcie po karę eliminacyjną było - zdaniem sądu - zasadne w przypadku wielokrotnie karanego, który na oczach dziecka zabił jego matkę: w biały dzień, pośród wielu świadków, przed budynkiem prokuratury.
„To była elegancka i inteligentna kobieta, a on siedział w więzieniach. Był o nią zazdrosny” - o relacjach pomiędzy ofiarą i jej późniejszym zabójcą, podczas piątkowej (11 kwietnia) rozprawy zeznawała Renata K., dawna przyjaciółka zamordowanej Natalii S. Była też ostatnim świadkiem w procesie Mateusza N. Relacjonowała sądowi, jak pewnego dnia włamał się do mieszkania przyszłej ofiary przez balkon, z kanistrami benzyny i taśmami do krępowania. I jak Natalia błagała go, żeby tylko dzieciom - starszej córce i ich wspólnemu synowi - nic nie zrobił.
Zbrodnia niemiłości
Sąd odrzucił wniosek obrony o powołanie nowego zespołu biegłych psychiatrów i psychologa. Jako zmierzający do przedłużenia postępowania. Natomiast dopuścił dowód z odsłuchania części nagrań rozmów ofiary i jej bliskich, jakie oskarżony nielegalnie pozyskał. Natomiast przed zakończeniem postępowania dowodowego, zezwolił na złożenie obszernych wyjaśnień przez Mateusza N. Oskarżony miał więc okazję wyczerpująco i ze szczegółami opowiedzieć o okolicznościach poprzedzających, jak i o samym przebiegu zbrodni, którą popełnił 17 maja 2022 r. przy ul. Słowackiego, przed budynkiem Prokuratury Rejonowej w Świnoujściu.
- Spytałem ją: czy jestem gównem? Odpowiedziała: oczywiście. I zaczęła się śmiać. Podszedłem do niej. Dalej wyszło, co wyszło - mówił oskarżony. - Uniosła lewą rękę. Myślała, że chcą ją uderzyć. A ja zadałem cios. Nie jestem w stanie powiedzieć ile. Ciosy się posypały. Uniosła ręce do góry i tak… momentalnie się osunęła. Coś do niej mówiłem, nawet jak leżała. Ale nie pamiętam. Chyba nawet na niej usiadłem. Potem wstałem, schowałem nóż, podszedłem do syna. Powiedziałem, żeby się nie wyrywał babci, że go kocham, pocałowałem. Znów podszedłem do Natalii. Przeciąłem swój nadgarstek. Zobaczyłem żyłę i straciłem przytomność. Obudziłem się na trawie. I chyba wtedy chciałem umrzeć.
Oskarżony mówił też:
- Kochałem Natalię bardzo. Ze względu na nią przestałem kraść, zrezygnowałem z półświatka. Totalnie się zmieniłem. I nigdy nie byłem wobec niej agresywny. Całowałem ją po nogach. Żałuję. Jest mi bardzo przykro z powodu tego, co się stało przed prokuraturą. Chciałbym sobie porozmawiać z psychiatrami.
Starał się też przekonać sąd, że to z powodu obaw przed zemstą półświatka miał w zwyczaju nosić ze sobą trzy noże. Jednak na spotkanie z Natalią - tragicznego dnia - zabrał też czwarty. ©℗
Tekst i fot. Arleta NALEWAJKO