Czwartek, 25 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Doba znowu wypłynął [GALERIA, FILM]

Data publikacji: 11 czerwca 2016 r. 13:52
Ostatnia aktualizacja: 09 lipca 2019 r. 11:05
Doba znowu wypłynął
Fot. Agnieszka Spirydowicz  

Aleksander Doba w piątek w nocy wrócił do Polic. Nie udało mu się dokończyć zaplanowanej wyprawy kajakowej przez Atlantyk - z Ameryki Północnej do Europy. Ale nie rezygnuje z tego wyzwania. Mówi, że wyprawę zawiesił, a nie przerwał. Kontynuacja jej nastąpić ma już za 10 miesięcy. W sobotę rano (11 czerwca) w Policach słynnego kajakarza witali mieszkańcy i władze. A ten znów wsiadł w kajak i odpłynął…

Aleksander Doba zrobił w sobotę niespodziankę swojej wnuczce oraz jej koleżankom i kolegom z klasy. Wyruszył z nimi na planowaną dużo wcześniej wyprawę kajakową po polickiej Łarpi.

– Wróciłem wczoraj w nocy, czyli 10 czerwca, zdążyłem na urodziny mojej żony, które wypadają właśnie tego dnia – mówił w sobotę kajakarz. – A akurat dzisiaj jest impreza dla dzieci z filii Szkoły Podstawowej nr 8 w Policach, do której chodzi moja wnuczka. Od razu się zgodziłem, że popłynę z Olą (tak ma na imię starsza wnuczka kajakarza – red.). Jestem i będę aktywny. A swój kajak oceaniczny sprowadzę do Polic i jak najszybciej się w nim pokażę – i w Szczecinie, i w Świnoujściu, i w ogóle w Zachodniopomorskim. Kajak jest i będzie gotowy do zmierzenia się z oceanem w przyszłym roku.

Kajakarz wspominał też moment decyzji o przerwaniu wyprawy. Jej powodem były uszkodzenia jednostki.

– Gdyby to była wywrotka na głębokiej wodzie, to nic by nie było, nikt by nic nie wiedział – opowiada Aleksander Doba. – Sam bym się obrócił i popłynął sobie dalej. Brzeg był dla mnie zagrożeniem, kajak nie lubi brzegu. Te okoliczności miejsca i czasu sprawiły, że były takie przykre konsekwencje. Nie chciałem ryzykować. Drobna rzecz: wywróciłem się, złamały się anteny zewnętrzne, ale zniszczenia, te decydujące, nastąpiły w ciągu kolejnych 5 godzin mojej walki o ocalenie kajaka. Ja byłem akurat przy samym brzegu. Dla mnie wtedy zagrożenia nie było żadnego, ale ratowałem kajak. Nie dałem rady, bo byłem sam i była noc. Dopiero jak się skończył przypływ, moi przyjaciele przyjechali i pomogli mi wydostać kajak na ląd.

Aleksander Doba swoją pasję do kajakarstwa przekazał już swoim bliskim.

– Kajakarstwo turystyczne, takie uprawiam, jest zaraźliwe – przyznawał. – Ja zaraziłem nim całą moją rodzinę: żonę, dwóch synów. A z kolei syn – swoje dwie córki. Pływaliśmy razem wielokrotnie na różnych rzekach. Tak się złożyło, że dzisiaj się tu niespodziewanie zjawiłem, to popłynę razem z klasą mojej wnuczki.

Także gmina Police promuje ten rodzaj aktywności. Nie tylko przez dofinansowanie wypraw kajakarza. Co roku organizuje np. bezpłatne półkolonie letnie dla młodzieży - właśnie na wodzie (z kajakami).

- Organizujemy półkolonie, a także umożliwiamy wypożyczanie kajaków chętnym grupom – mówi Władysław Diakun, burmistrz Polic. – Zawsze można się zgłosić na tę przystań i wszystko uzgodnić. Ten teren jest przystosowany do wykorzystania i kajaków, i stacjonowania jachtów. Wiemy, że pan Aleksander Doba ma czas bardzo mocno wypełniony, ale jeśli tylko będzie miał chwilę wolną, to na pewno nie odmówi i przybędzie, żeby popłynąć na przykład z uczestnikami tych półkolonii. ©℗


Tekst i fot. Agnieszka Spirydowicz

Film: Jarosław Spirydowicz

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

obserwator
2016-06-12 11:36:23
niech on zgoli tą brodę. wygląda na 100 lot najmniej.postarzał sie przez ta brode.
Eleon
2016-06-12 00:35:29
Miał chłop spokojne życie , to mu sie zachciało być sławnym . No to jest , wszyscy mu teraz na ręce patrzą i do kajaka zaglądają . Taki los celebryty...
Odwaga, odwaga... ale wiek zrobil juz swoje,
2016-06-11 21:52:43
A ja tez dla bezpieczenstwa... proponuje Panu Dobie wyplywac tylko na 1-na lub 2-ie Doby, a zeby nie byc "zlosliwym" to niech bedzie i na 3-y !!!
OBSERWATOR
2016-06-11 20:20:13
tego to ja nie wiedzialem. Kompromitacja na całego. amatorszczyzna. Proszę o nazwiska osób odpowiedzialnych za ten cały bałagan .
Adam
2016-06-11 15:47:56
Panie autor! Wysmarowałeś Pan, że ojej... Ja się cieszę, że Dobie się nie udało. Od początku było i szło źle. Najpierw mnóstwo błędów po polskiej stronie np. brak dokumentów na liofilizowaną żywność. W USA to niedopuszczalne. Tam wwóz alkoholu powyżej 76% zawartości spirytusu jest uznawany za wwóz narkotyków. Słona kara zwolniła żywność z aresztu. Później 2,5tys USD kary za nielegalne zgromadzenie opodal Statui Wolności. Nikt tego nie zgłosił, policja wystawiła mandat, i trzeba było robić zrzutkę wśród Polonusów. Później ten sztorm i start w godzinie wstecznych prądów na rzece Hudson, o których uprzedzali miejscowi żeglarze i łapali się za głowy, że Polak o 13,00 chce wystartować. No i stało się, wyrzuciło go na brzeg i chyba tak miało być, bo błędów popełniono co niemiara. Niech sobie pływa (i żyje!) wokół Polic i też będzie ok.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA