W Szczecinie trwają Dni Morza. I już widać wyraźnie, że w tym roku, w odróżnieniu od lat poprzednich, impreza przeniosła się spod Wałów Chrobrego na drugą stronę Odry, czyli na Łasztownię.
To tam ciągną teraz tłumy szczecinian i turystów. To na Łasztowni powstało prawdziwe centrum rozrywkowo – gastronomiczne. Diabelski młyn, karuzele, strzelnice, stoiska z lodami, kukurydzą i napojami, specjalne miejsce dla kilkunastu food trucków oferujących burgery w wielu postaciach, belgijskie frytki, pizzę, tortille, węgierskie placki, kanapki a nawet przysmak z Lat PRL, czyli wodę sodową z sokiem z autentycznego saturatora. Do tego strefa aktywności fizycznej w której w sobotę kilkudziesięciu odważnych razem z prezydentem Szczecina próbowało pobić rekord Polski w dwóch dyscyplinach – tzw. desce i tabacie. Czy to się udało okaże się za kilka dni po weryfikacji wyników.
Tuż obok Festiwal Orkiestr Dętych i pokazy rzeźb z piasku, scena szantowo – folkowa. Wszystkie ogródki piwne szczelnie wypełnione. Kto nie lubi bursztynowego trunku może skorzystać z wody na stoisku szczecińskiego ZWiK. Jak zwykle kolejki ustawiają się do jednego z największych żaglowców świata – rosyjskiego Siedowa (który zacumował u nabrzeża Starówka) na którego pokładzie w sobotę wieczorem ma się odbyć bankiet dla lokalnych VIP-ów.
A po drugiej stronie Odry? U stóp Wałów Chrobrego można swobodnie spacerować, co w poprzednich latach i edycjach Dni Morza graniczyło z cudem. Największe zainteresowanie wzbudza okręt podwodny ORP Sęp. Na Wałach Chrobrego zwiedzających kuszą stoiska z biżuterią, rękodziełem i odzieżą. Wieczorem koncert zagranicznych gwiazd – choć dawno swoje najlepsze lata mają już za sobą, to pełne przebojów jak np. zespół Fun Factory z nieśmiertelnym „I wanna be with you”. Na koniec wieczoru wszystkich uczestników imprezy czeka specjalny pokaz fajerwerków.
(dar)
Fot. Ryszard Pakieser