Piątek, 22 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Daj się zajeżyć!

Data publikacji: 13 listopada 2018 r. 08:35
Ostatnia aktualizacja: 09 lipca 2019 r. 12:24
Daj się zajeżyć!
 

Jest tylko jeden punkt na mapie Szczecina, przez który przetuptało ponad 6 tysięcy kolczastych braci mniejszych. To siedziba Jeżarni - szczecińskiego pogotowia dla jeży - przy ul. Reduty Ordona. Niezwykłe miejsce prowadzone z pasją i sercem przez wyjątkowy małżeński tandem: Renatę i Piotra Pihanów.

Jeżarnia właśnie obchodzi swój jubileusz. Bez fanfar, okolicznościowych przemówień i pucharów - a też bez chwili wytchnienia - wchodzi w dziesiąty rok działalności. Z tą samą determinacją i dewizą: „ratować, leczyć, wypuszczać".

- Po tych wszystkich latach… Wciąż kochamy jeże! Stale uczymy się, jak im pomagać. Bo bardzo chcemy, żeby przetrwały. Dla natury, a też dla naszych dzieci, wnuków i prawnuków nas wszystkich - komentuje Renata Pihan.

* * *

Ona jest pracownikiem opieki społecznej. On - rehabilitantem. Zawodowo pomagają ludziom. Oboje w pięknym wieku, gdy po wyfrunięciu dzieci ma się wreszcie przynajmniej złudzenie czasu tylko dla siebie. Mogliby wieść spokojne rodzinne życie. Wybrali huśtawkę nastrojów: od nadziei, przez troskę i drobne radości, aż po szczęście wolności lub rzadką, choć nieuniknioną, rozpacz odejścia w sen bez powrotu. Wszystko to w dawkach codziennych, czuwaniach nocnych, pomiędzy telefonami, wyjazdami na wezwanie - w życiu jakże odbiegającym od tzw. normalności. To wszystko przez... 100 gram, jakie razu pewnego przytuptało pod ich schody.

- Nasze domowe kocice dały nam znać, że na ogrodzie coś nietypowego się dzieje. Niespokojnie kręciły się po balkonie, spoglądając na ogród. Poszłam zobaczyć, a tam przy schodach... maleńki jeżyk. Dosłownie: 100 gram nieszczęścia. Wzięłam w ręce. Podmuchałam, pochuchałam, ogrzałam. I powiedziałam sobie: dobra, damy radę! - wspomina pani Renata.

* * *

Te pierwsze „100 gram nieszczęścia" po tygodniach walki i uporu wyrosło na dorodnego Pana Jeża - jak go nazwali. Po miesiącach w azylu poszedł w swoją stronę, wieść życie zgodne ze swą naturą. On pierwszy. Nie ostatni.

- Z perspektywy lat i wszystkich kolejnych jeży w pamięci zostaje wiele szczególnych chwil i zdarzeń, choć w wirze codziennej pracy też sporo z nich umyka, niestety. Jednak na zawsze z nami pozostanie wspomnienie o wyjątkowej dwójce naszych rezydentów: Dziwnej i Koraliku - opowiada p. Renata. - Ona została znaleziona przez grzybiarki w naszej ukochanej wakacyjnej ostoi: Dziwnowie. Ćwierkała w trawie, bo prawdopodobnie zgubiła się mamie. Trafiła pod naszą opiekę maleńka, ważąca zaledwie 76 gramów. Na dodatek w bardzo ciężkim stanie: skrajnie osłabiona, zarobaczona i oblepiona około setką kleszczy. Gdy następnej wiosny wypuszczaliśmy ją w dziwnowskim lesie, w rejonie Jeziora Martwego, serce rozpadało mi się na milion kawałków. Z jednej strony radość, bo zdrowa jeżynka wraca do natury, a z drugiej… pół roku niuniania, więc oczy wypłakałam. Z Koralikiem było podobnie.

Został - wraz z szóstką rodzeństwa - znaleziony na jednym z ogrodów Pogodna. Trafił pod opiekę Jeżarni - szczecińskiego pogotowia dla jeży w pierwszej dobie po urodzeniu. Gdy ważył ledwie 18 g, czyli mniej więcej tyle co koralik. Stąd imię. Początkowo się wydawało, że ktoś spłoszył jeżyków mamę. Potem się okazało, że porzuciła chory miot. Z rodzeństwa tylko Koralik przeżył.

- Był opóźniony w rozwoju. Bardzo długo kompletnie łysy. I równie długo wymagał karmienia strzykawką. Zaskoczył dopiero po dwóch miesiącach, gdy trafił do kojca ze zdrowym rówieśnikiem, którego starał się dogonić w rozwoju. W międzyczasie się okazało, że nasz Koralik jest dziewczynką, ale imienia mu nie zmieniliśmy. Żeby oszukać naturę: aby o niego, jak o jego rodzeństwo, już się nie upomniała - wspomina Renata Pihan. - Koralik u nas przebywał od wiosny do jesieni, a potem jeszcze hibernował. W tym czasie zdążył o nas zapomnieć, więc wiosną zaczął na nas fukać. Jako zdrowy kawaler trafił do zaprzyjaźnionego ogrodu w Wołczkowie, gdzie wiedzie szczęśliwe życie.

* * *

Lata Jeżarni - szczecińskiego pogotowia dla zwierząt to historia, w którą wpisało się również mnóstwo dobrych ludzi i zdarzeń. Tych pierwszych nie sposób wymienić wszystkich, bo tak wielu ich było. „A nikogo nie można pominąć, niepotrzebnie zranić" - jak zaznacza Renata Pihan. Dużo łatwiej ze zdarzeniami. Z tych wyjątkowych i szczególnych…

- Pierwszą wielką radość sprawiła nam wrażliwość, nieobojętność i hojność uczestników zbiórki, dzięki którym mogliśmy zakupić inkubator dla jeżykowych maluchów. Uratował już niejedno istnienie. Drugą… jest nasz „Hilton", czyli mebel na całą ścianę dla jeży: z 15 kojcami, panelem na inkubator i diagnostykę, szafkami magazynowymi i blatami roboczymi - prezent od darczyńcy, który chce zachować anonimowość - mówi p. Renata.

Liczy się też bardzo codzienna sympatia i wsparcie tych, co dzięki „bliskiemu spotkaniu trzeciego stopnia" już zostali zajeżowani.

* * *

Jakie życzenie mają jubilaci?

- Samych dużych, zdrowych i wspaniałych jeży. Zdrowia też dla nas, osobiście. Ale najważniejsze, żeby było więcej ludzi dla jeży: opiekunów i przyjaciół. Bo sami nie jesteśmy w stanie uratować wszystkich „kolczyków" w potrzebie - odpowiada Renata Pihan. - Potrzebne są nowe osoby, które zechcą pomóc: poświęcić swój czas i kawałek ogródka, odpowiedzialne, chętne do nabycia wiedzy i doświadczenia w ratowaniu jeży. Mówiąc wprost: dobrzy ludzie, dajcie się zajeżyć!

Na początek, a szczególnie na teraz, potrzebna jest ludzka nieobojętność. Jeżeli za dnia - gdziekolwiek - natrafimy na jeża, to możemy być pewni, że on potrzebuje naszej pomocy. Szczególnie gdy jest tak mały, że mieści się na dłoni, a waży mniej niż 700 gramów, to… nie wolno się wahać, tylko ratować mu życie.

- Przede wszystkim ogrzać. Bo częściej z zimna niż z głodu one teraz umierają. Następnie zabrać w karton wyścielony ręcznikiem, a przynajmniej papierami. Przy termoforze lub butelce z ciepłą, sięgającą 40 stopni Celsjusza, wodą - instruuje p. Renata. - I przywieźć do nas, do Jeżarni - szczecińskiego pogotowia dla jeży, a wcześniej zadzwonić: 660-753-033. To też kontakt dla wszystkich spoza Szczecina.

Dla wszystkich, którzy chcą pomóc jeżom.

Arleta NALEWAJKO

Fot. Mirosław WINCONEK

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Pogodniak
2018-11-13 17:10:33
Oby więcej tak pozytywnie zakręconych ludzi spotkały na swej drodze jeżyki.Wielki wielki szacunek.
jeż
2018-11-13 15:46:57
Dziękujemy. W imieniu jeży:)
:)
2018-11-13 09:56:49
Przynajmniej wiadomo dokąd nocą tupta jeż :)

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA