Dzięki czujności i reakcji mieszkańca Warszawy strażnicy miejscy uratowali jego ojca, który mieszka w Szczecinie. Okazało się, że starszemu mężczyźnie zagrażało niebezpieczeństwo. Był mocno odwodniony i potrzebował pomocy medycznej. Około 80-letni mężczyzna był w mieszkaniu sam, nie mógł o własnych siłach udać się do kuchni po wodę.
Dyżurny straży miejskiej w Szczecinie późnym wieczorem odebrał telefon od mężczyzny, który mieszka w Warszawie. Rozmówca poinformował, że od ok. godz. 17. nie może dodzwonić się do swojego ojca w Szczecinie i nie ma możliwości sprawdzić osobiście, co się z nim dzieje.
- Na wskazany przez dzwoniącego adres został natychmiast wysłany patrol strażników, aby sprawdzić, czy starszy pan wymaga pomocy - wyjaśnia st. insp. Joanna Wojtach, rzecznik Straży Miejskiej w Szczecinie. - Jak się okazało, była to ze wszech miar słuszna decyzja. Po przybyciu na miejsce, stojąc pod drzwiami, strażnicy usłyszeli, jak mężczyzna woła na pomoc swojego syna i prosi o wodę! Niestety, patrol nie mógł dostać się do środka mieszkania, a lokator nie był w stanie samodzielnie ich otworzyć.
Wówczas rozpoczęła się walka z czasem. W trybie pilnym zostały wezwane służby ratunkowe, w tym: pogotowie i straż pożarna. Po kilku minutach wszyscy wezwani byli już na miejscu, a informacje o przebiegu podjętych działań były na bieżąco przekazywane synowi przez dyżurnego operatora straży miejskiej.
- Z pomocą patrolowi strażników na balkon wszedł strażak i wpuścił do środka inne służby - relacjonuje st.insp. Joanna Wojtach. - Okazało się, że starszy pan był w stanie zagrożenia życia i zdrowia, odwodniony z wysokim ciśnieniem i poziomem cukru. Po dokładnym przebadaniu przez lekarza, poszkodowany został przewieziony do szpitala.
Strażnicy zabezpieczyli mieszkanie, a klucze przekazali sąsiadce. Syn poszkodowanego został o wszystkim poinformowany i zobowiązał się przyjechać rano do Szczecina w celu przywiezienia odzieży i innych potrzebnych rzeczy swojemu ojcu.
- Według opinii lekarza, potrzebna będzie stała opieka starszemu mężczyźnie, zatem dyżurny poradził synowi, aby w tej sprawie skontaktował się z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Rodzinie - dodaje J. Wojtach.
(KK)