Były dyrektor szczecińskiego oddziału ZUS skazany na cztery lata bezwzględnego więzienia i 40 tysięcy złotych grzywny. Dziewięciu innych oskarżonych, w tym sam były prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, dostało wyroki w zawieszeniu. Zdaniem sądu inwestycje budowlane Zakładu były wykonywane nierzetelnie, a pracownicy byli wykorzystywani do prywatnych celów kierownictwa firmy. W szczecińskim Sądzie Okręgowym zakończył się proces w tzw. aferze ZUS.
Przypomnijmy: proces trwał od grudnia 2013 roku. Jego głównymi bohaterami byli: były prezes centrali ZUS Sylwester R. oraz dyrektor szczecińskiego oddziału tej instytucji Tadeusz D. Oprócz nich na ławie oskarżonych zasiadali także były zastępca szefa szczecińskiego oddziału, były dyrektor Departamentu Inwestycji i Zarządzania Majątkiem Centrali ZUS w Warszawie, kierownik Inspektoratu ZUS w Świnoujściu oraz Naczelnik Wydziału Administracyjno-Gospodarczego ZUS w Szczecinie. Prokuratura zarzuciła im popełnienie wielu przestępstw przy inwestycjach budowlanych dla ZUS w Świnoujściu i Myśliborzu. Ale również np. przy remoncie domu eksprezesa. Według śledczych Sylwester R. i Tadeusz D. nie dopełniali obowiązków służbowych, co skutkowało dużymi stratami w majątku firmy.
W środę zakończył się proces w tej sprawie. Były dyrektor szczecińskiego ZUS został skazany na cztery lata bezwzględnego więzienia i 40 tys. zł grzywny. Były prezes Zakładu na dwa lata oraz 12 tys. zł grzywny. Karę więzienia została mu jednak zawieszona na cztery lata tzw. próby. Sąd orzekł także wobec niego trzyletni zakaz pełnienia funkcji kierowniczych w instytucjach publicznych oraz związanych ze Skarbem Państwa.
Pozostali oskarżeni również usłyszeli wyroki więzienia w zawieszeniu.
- ZUS płacił nadmiernie za prowadzone inwestycje budowlane, nie naliczał kar umownych, rozliczenia inwestycji i ich wykonawstwo było nierzetelne, obchodzono i fałszowano procedury, płacono za prace, których nie było. Nikt nie robiłby własnej inwestycji dla siebie tak, jak robił to ZUS - mówił sędzia Artur Karnacewicz w uzasadnieniu wyroku.
Zdaniem sądu sprawa ta ma jeszcze jeden aspekt - pracowniczy.
- W toku postępowania okazało się, że pracownicy ZUS byli wykorzystywani przez kierownictwo firmy do celów prywatnych, np. sprzątania mieszkań nad morzem, prania, strzyżenia trawników, montowania pewnych urządzeń itp. prac. Takie obrazy można było zobaczyć w telewizji - jak wykorzystywano Polaków zatrudnianych np. we Włoszech czy innych krajach. Kto odmawiał wykonania poleceń, mógł się liczyć ze stratą pracy. I taki los spotkał jednego z szeregowych pracowników, który został zwolniony na wniosek Tadeusza D. A było to kilka lat temu, kiedy trudno było o zatrudnienie. Zakład był traktowany jak jakaś prywatna własność, jakby należał do jakiegoś pana feudalnego rządzącego w swoim księstwie, jakby się ktoś zagubił we władzy - dodał sędzia Karbacewicz.
Wyrok nie jest prawomocny. ©℗
Dariusz Staniewski
Fot. Dariusz Gorajski