Balkon Anny i Jerzego Pruskich na naszych łamach gości od ponad dekady. Praktycznie w każdej edycji konkursu plasuje się na podium, a jego właściciele mogą też pochwalić się w kolekcji zdobytych dotychczas trofeów pucharem z tytułem zwycięzców. Na wysokości 9 piętra w jednym z wieżowców przy al. Wojska Polskiego w Szczecinie w masie mu podobnych z pewnością się wyróżnia. Kolorowe pośród zieleni jego akcenty na elewacji bloku z wielkiej płyty łatwo dostrzec. Przechodząc tamtędy, wystarczy spojrzeć w górę.
- Utrzymanie roślin w takich warunkach, jakie mamy, zwłaszcza w okresie upałów, to jest naprawdę wyzwanie. Były dni, że tutaj u nas temperatura dochodziła już do 46 stopni Celsjusza. Kwiaty odczuwały to dotkliwie równie dotkliwie, jak i my, mimo że zawsze dobieramy do balkonowych skrzynek i podwieszanych donic te z najtrwalszych, dające sobie radę nawet w ekstremalnych warunkach, kiedy całymi popołudniami świeci słońce. Stąd markizy, które można w każdej chwili rozwinąć, dające cień i wytchnienie. To dzięki temu w znacznym stopniu cokolwiek z nasadzeń tego sezonu jeszcze udało się ocalić - opowiada pani Anna. - Ale są marne w porównaniu z minionymi latami. Na kondycji części z nich odbiło się też pojawienie się mszycy.
Położenie bloku względem stron świata sprawia, że ostre słońce oblewa go już od wczesnego popołudnia, a na dodatek jest wysoko położony – jak na realia szczecińskiego budownictwa – co znaczy narażony na skutki porywów wiatru. Eksperymenty z doborem roślin na swój balkon Anna i Jerzy Pruscy mają już za sobą. Dlatego w balkonowym zestawie tych najbardziej ozdobnych i niezawodnych także tym razem są głównie czerwone pelargonie bluszczolistne, zwane też kaskadowymi, o zwieszających się swobodnie po balustradzie łodygach osiągających długość do jednego metra i pelargonie odmiany z kwiatostanami uniesionymi do góry. Do tego surfinie o kwiatach w kolorach białym i fioletowym.
Długi i wąski balkon sprawia, że pole manewru w tak ograniczonej przestrzeni jest niewielkie. Stąd też i taki dobór przez gospodarzy pozostałych roślin, by zajmowały jak najmniej miejsca.
Na parapecie okiennym od zewnątrz w oczy rzucają się strzeliste miecze sansewierii gwinejskiej, dla których - jak mówi pan Jerzy żartobliwie - ukuto nazwę „języki teściowej", a to z racji ich kształtu i ostrych zakończeń na szczytach. Do tego skrzynka bylin z okazami m.in. wilca ziemniaczanego i plektrantusa koleusowatego, bardziej znanego pod spolszczoną nazwą jako komarzyca.
Dodatkową ramę okienną w barwach naturalnej zieleni tworzą wijące się górą pędy pnączy: rdestówki Auberta i psianki jaśminowej o drobnych, ale wyjątkowo ozdobnych białych kwiatach. A uzupełnieniem miniogrodu na balkonie w tym sezonie są rozstawione w donicach chamedora wytworna, difenbachia, reo meksykańskie i opuncja drobnokolczasta. ©℗
Mirosław WINCONEK