Wtorek, 10 września 2024 r. 
REKLAMA

Cały Szczecin w kwiatach. Ich kolorowy świat

Data publikacji: 2024-09-10 18:54
Ostatnia aktualizacja: 2024-09-10 19:09
Fot. Arleta NALEWAJKO  

Długie wieczory upalnego lata spędzają na tarasie. Wokół nich tylko kwiaty, girlandy świateł i koty. Zasypiają nawet ptaki, które zawładnęły sąsiednim ogrodem, gdy jego gospodarze wyruszyli na wojnę, walczyć o swój kraj.

Jerzy Baniewicz kiedyś naprawiał portowe dźwigi. Gdy stocznia się skończyła, m.in. montował okna i drzwi. Już na emeryturze zajął się majsterkowaniem i budowaniem – w niewielkiej skali, za to w wielkim stylu. Wszystko, co na ogrodzie Wyspy Puckiej – nr A016 ROD „Stoczniowiec” – powstało, jest jego dziełem: autorskim i samodzielnie wykonanym.

– Piętrowy domek, zadaszone tarasy i altana, wszystkie pergole, ławki, leżaki, stół, krzesła, siedziska, imitacja studni, budki dla ptaków, koci domek… – Krystyna Zielińska-Baniewicz rozgląda się po ogrodzie i wylicza. – Nie miałam pojęcia, że mam tak zdolnego męża. Jak mieszkasz z kimś w małej kawalerce na os. Zawadzkiego, to niby skąd masz wiedzieć, że on taka „złota rączka” i wszystko nawet zbudować potrafi?!

Działkowy ogród przejęli po ojcu pana Jerzego, około 20 lat temu. Wtedy miała charakter na swój sposób produkcyjny: stały szklarnie, w których rosły wyłącznie pomidory i ogórki, a wokół nich wszystko było zaorane pod uprawy warzyw, głównie ziemniaków.

Cały Szczecin w kwiatach 50 edycja konkursu logo

– Krysia zmieniła to wszystko w rekreację – p. Jerzy czule chwali żonę.

Mały warzywnik pozostał tylko na tyłach. Całą pozostałą przestrzeń przejęły ozdobne drzewa i krzewy oraz morze barwnych kwiatów. Całość zaaranżowano ze smakiem: harmonijnie i funkcjonalnie. Ogród jest spory, ale nie dlatego w kilku jego punktach ustawiono różnorodne siedziska, np. bujaną ławkę czy altankę, lecz dla zmiany perspektywy. Czyli możliwości podpatrywania ogrodu z różnych, efektownie zaaranżowanych zakątków. Jednak jego dominantą pozostaje piętrowa altana.

– Mąż wracał na działkę ze sklepu. Razem z nim z autobusowego przystanku szedł inny działkowicz. Zwrócił uwagę na nasz domek, wówczas jeszcze w budowie. Zagadnął męża: „Pan wie, że to stawia sam jeden człowiek? I uwierzy pan, codziennie widać błyskawiczne postępy robót?!”. Mąż nie przyznał, że o niego chodzi. Ale domyślam się, że to uznanie wiele dla niego znaczyło. Oczywiście poza tym, że to ja jestem z niego bardzo dumna – opowiada p. Krystyna.

Domek ma wysokie, w pełni funkcjonalne piętro. Nie zajmuje go jednak sypialnia, lecz warsztat p. Jerzego. Ma jeszcze drugi, pod zadaszonym bocznym tarasem domu. W obu równolegle tworzy. Natomiast oboje zajmują parter domu. Mógłby pełnić funkcję całorocznego: z salonem, sypialnią kuchnią i łazienką. Z dostępem do bieżącej wody, choć p. Jerzy zamontował również system tzw. małej retencji, a też prądu. Ale w październiku rodzina, czyli pp. Baniewiczowie z trójką kotów, zjeżdżają na zimę do kawalerki w bloku przy ul. Zawadzkiego.

– Dusimy się w niej, ale kotom na działce robi się zbyt zimno. Za to już w marcu ostentacyjnie drapią w okna i drzwi, jakby chciały powiedzieć: „Ej, ludzie, co z wami? Pakujcie się, czas na ogród!”. W kwietniu więc wracamy na nasz ukochany kawałek ziemi. I zaczynamy planować, co tym razem w nim zmienić – wspomina p. Krystyna. – Na przykład w tym roku mąż postawił pergolę przy głównej ścieżce. W przyszłości będą się po niej wiły pnącza, ale teraz przede wszystkim służy za cień dla begonii. Bez niej przy palącym słońcu i upałach by nie przetrwały.

Po planach przychodzi czas na zakupy. Na tej zasadzie, tylko w tym roku do ogrodu przybyło (z „Rajskiego Ogrodu”) ponad sto begonii, dziesiątki pelargonii i jeszcze co najmniej 15 donic z surfiniami.

– Wspaniale nam rosną hortensje i hibiskusy, podobnie jak trzmieliny i bukszpany. Choć w tym ostatnim przypadku od czterech lat prowadzimy nierówną walkę ze szkodnikiem: na ćmę bukszpanową stosując pułapki feromonowe. Udają się róże. Jednak mamy problem z różanecznikami. Ponoć nie znoszą podmokłej torfowej ziemi, więc na całej Wyspie Puckiej się nie udają. Ale my robiliśmy wszystko: kopaliśmy dół, uszczelnialiśmy go, osłanialiśmy styropianem, wymienialiśmy ziemię, a i tak rododendrony wytrzymują najwyżej dwa lata. Niestety, taki problem mamy też z klonem palmowym – mówi p. Krystyna.

Nie tylko pielęgnacja zieleni pochłania pp. Baniewiczów. Ostatnio oboje wzięli się za rękodzieło. On z pni drzew buduje domki dla ptaków, gdy ona „dzierga deski”. Za materiał służą jej ścięte pędy i gałązki działkowych róż, tui i orzecha. Suszonymi przez sezon i ciętymi na drobne plastry, wykleja i zdobi rozmaite tace.

– Robimy z tego prezenty dla przyjaciół i znajomych, a wkrótce także na jubileusz 50-lecia ROD „Stoczniowiec”, czyli naszych działek. Takie są uroki emerytury: sporo wolnego czasu, którego grzechem by było czymś nie zająć – przekonują oboje.

Twierdzą, że ogród na Wyspie Puckiej to ich miejsce – istny raj – na ziemi. Bez niego nie wyobrażają sobie życia. Polecają więc – wszystkim – tworzenie azylu wśród zieleni dla własnych potrzeb. Czyli dla odpoczynku, relaksu i dla ładowania baterii – jak mówią. ©℗ Tekst i fot.

Arleta NALEWAJKO

* * *

Trwa jubileuszowa 50. edycja najpiękniejszego konkursu w mieście, czyli plebiscytu pn. „Cały Szczecin w kwiatach”, organizowanego przez naszą gazetę razem z czytelnikami „Kuriera Szczecińskiego”. Do końca lipca przyjmowaliśmy Państwa propozycje, które jak zawsze zaskoczyły nas wielobarwną różnorodnością. Na naszych łamach od dziś prezentować będziemy finalistów w poszczególnych kategoriach. Rywalizacja toczyła się w kategoriach: balkony, ogrody przydomowe, inne formy zagospodarowania terenu zielonego oraz ogródki działkowe. Za wszystkie zgłoszenia bardzo dziękujemy! Uroczyste rozstrzygnięcie konkursu nastąpi tradycyjnie w ostatnią niedzielę września.

Partnerami konkursu są: Miasto Szczecin, Szczecińska Agencja Artystyczna, Rajski Ogród, Fosfan SA, Polferries Polska Żegluga Bałtycka SA oraz Polski Związek Działkowców Okręg w Szczecinie.

Więcej prezentacji finalistów na podstronie konkursu "Cały Szczecin w kwiatach"