Brudziński: "To jednak popaprańcy"

Joachim Brudziński deklaruje, że w porównaniu ze swoimi adwersarzami używa języka, który można określić jako "szczebiot pensjonarki". Fot. Dariusz GORAJSKI  

Europoseł Prawa i Sprawiedliwości podtrzymuje swoją opinię, że ci politycy Platformy Obywatelskiej, którzy jego zdaniem doprowadzili do likwidacji Stoczni Szczecińskiej, to "popaprańcy". I przekonuje, że język, którego używa, i tak jest łagodny w zestawieniu z retoryką oponentów prawicy. 

Internetową wymianę złośliwości uruchomił Paweł Żuchowski, szczecinianin, który pracuje jako korespondent RMF FM w USA. Wrzucił na Twittera zdjęcie z czerwca 2017 roku, gdy na terenie Szczecińskiego Parku Przemysłowego zorganizowano uroczystość położenia stępki pod budowę promu, w której brał udział m.in. premier Mateusz Morawiecki. Dziennikarz sugerował, że politykom prawicy powinno być wstyd, bo nie spełnili swoich obietnic - a położenie stępki było szopką, z której w Szczecinie się śmiano.

Na reakcję Brudzińskiego nie musiał długo czekać. Polityk napisał: "Szanowny Panie Redaktorze, oczekiwanie, że będę przepraszał i tłumaczył się hołocie i popaprańcom, którzy najpierw "zaorali "nasze stocznie a dziś ironizują i martwią się o rynek promowy i stoczniowców, jest czymś zdumiewającym. Nie mam zamiaru przepraszać za moje zaangażowanie i wiarę". 

Te słowa wywołały burzę. Wojciech Dorżynkiewicz, radny sejmiku zachodniopomorskiego z PO, pytał Brudzińskiego, czy wyzywanie ludzi od hołoty było przed czy po niedzielnej mszy. Marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz pisał: "Ja, jak mniemam jestem „popaprańcem”, więc Państwo „hołotą”. A moglibyście być dla Joachima Brudzińskiego „prawdziwymi Polakami”- wystarczyło wierzyć w kłamstwa serwowane przezeń. Panie Brudziński, a gdzie projekt promu, który 4 przysięgał Pan, że jest?".

Poseł PO Sławomir Nitras ze szczecińskiej PO stwierdził zaś: "Joachim Brudziński chamstwem próbuje przykryć strach. Przecież to jest oczywiste dla wszystkich, że właśnie będzie musiał się tłumaczyć. Straty skarbu państwa są ogromne, a odpowiadają za nie jego nominaci".

Te komentarze europosła nie zniechęciły. Po tym, jak kłótnia przetoczyła się przez media tradycyjne i społecznościowe, podzielił się z internautami taką opinią: "A niech tam, raz kozie śmierć, ci politycy z Tuskiem na czele, którzy zlikwidowali przemysł stoczniowy w Polsce a stoczniowcom proponowali kursy psich fryzjerów, likwidowali posterunki policji, chcieli sprzedać Lotos Rosjanom i tak dalej, i tak dalej to jednak moim zdaniem są POPAPRAŃCY". 

Jedna z użytkowniczek Twittera zapytała go w związku z tymi epitetami, czy woda sodowa uderzyła Brudzińskiego do głowy.

Oto odpowiedź europosła:

"Nie, Szanowna Pani, żadna sodówka mi do głowy nie odbiła. Odpowiadam tylko czasami naszym adwersarzom językiem, który w porównaniu z tym, co oni i ich wyborczy (z gwiazdkami) o nas wygadują, jest "szczebiotem" pensjonarki".©℗

(as)