Konflikt w Syrii trwa już ponad pięć lat i zaostrzył się po tym, jak swoje siły wysłały tam Rosja i Turcja. Syria stała się polem bitewnym dla fundamentalistów muzułmańskich i miejscem, gdzie ścierają się interesy wielu państw.
Wojna w Syrii nie ma prostego przełożenia na walkę pomiędzy zwolennikami prezydenta Baszara el-Asada a jego przeciwnikami. Kolejnym jej graczem są islamscy fundamentaliści i to zarówno sponsorowani przez Al-Kaidę (związany dotąd z Al-Kaidą syryjski Front al-Nusra oderwał się od macierzystej siatki i tworzy nową organizację pod nazwą Dżabat Fatah al-Szam - PAP), jak i ISIS (dawna nazwa IS - Państwa Islamskiego). Z kolei w przypadku Kurdów to walka o autonomię. Na to wszystko nakładają się interesy wielu państw, które dostarczają broń stronom konfliktu.
Przykładem z ostatnich dni jest Turcja, która wysłała swoje czołgi przeciwko kurdyjskiej milicji YPG (Ludowe Jednostki Samoobrony) do północnej Syrii, bo jej zdaniem są one przedłużeniem separatystycznej i zdelegalizowanej w Turcji Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Kurdowie, przeciwnicy Asada, są natomiast sojusznikami Stanów Zjednoczonych w walce z dżihadystami.
W odpowiedzi na działania Ankary Pentagon wezwał Turcję i ugrupowania syryjskie oraz kurdyjskie, by przestały zwalczać się nawzajem. Biały Dom ostrzegł, że nieskoordynowane operacje i działania wojenne Turcji w północnej Syrii utrudniają walkę z IS.
Obok walki w islamskimi fundamentalistami, USA są w obozie przeciwników Asada, podobnie jak Arabia Saudyjska, Katar i Jordania, a także Wielka Brytania i Francja. Zachód wspiera Syryjską Koalicję Narodową działającą na emigracji.
Z kolei prezydenta Syrii otwarcie popierają Iran, radykalne ugrupowanie szyickie z Libanu - Hezbollah oraz Rosja.
Te sympatie przekładają się także na światową politykę. Rosja i Syria podważają wiarygodność raportu ONZ w sprawie broni chemicznej użytej podczas wojny w Syrii. Ich zdaniem nie jest oparty na solidnych dowodach i nie daje przesłanek dla wprowadzenia sankcji wobec Damaszku. Eksperci ONZ stwierdzili w opublikowanym raporcie, że syryjska armia rządowa dokonała co najmniej dwóch ataków chemicznych - 21 kwietnia 2014 r. w prowincji Idlib, w rejonie miejscowości Talmenes i 16 marca 2015 r. w rejonie Sarmin. Dżihadyści z IS użyli natomiast - według raportu - gazu musztardowego w miejscowości Marea, niedaleko Aleppo, na północy Syrii.
Pracujący w terenie eksperci, mający mandat ONZ, wykryli łącznie w okresie lat 2014-2015 dziewięć przypadków użycia broni chemicznej. Jednak co do sześciu z nich, przypisywanych przez inne źródła reżimowi prezydenta Asada, nie ma całkowitej pewności, kto ich dokonał.
Wojnę w Syrii rozpoczęły protesty przeciwko Asadowi w marcu 2011 r. Krwawo stłumione demonstracje sprawiły, że część wojska przeszła do opozycji i podjęła walkę z reżimem. Osłabiony wojną kraj zaatakowali muzułmańscy fundamentaliści. W 2014 roku na części terytorium Iraku i Syrii dżihadyści proklamowali kalifat o nazwie Państwo Islamskie.
Z danych organizacji Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka wynika, że w ciągu pięciu lat wojny zginęło ponad 270 tys. osób, a miliony pozostały bez dachu nad głową. Według ONZ w państwach sąsiadujących z Syrią przebywa obecnie 4,8 mln uchodźców z Syrii.(PAP)