Prezydent Filipin Rodrigo Duterte zlecał szwadronom śmierci zabójstwa przestępców i osobistych wrogów, kiedy był burmistrzem miasta Davao na południu kraju – wynika z zeznań złożonych w czwartek przez byłego egzekutora. Łącznie zamordowano około tysiąca osób.
– Nasza robota polegała na zabijaniu przestępców, gwałcicieli, dilerów narkotykowych i złodziei – zeznał przed senacką komisją w czasie transmitowanego przez telewizję przesłuchania Edgar Matobato, który sam przyznał się do zamordowania ponad 50 osób.
Szwadrony śmierci zaczęły działać w Davao w 1988 r., kiedy Duterte po raz pierwszy został burmistrzem tego miasta (sprawował wtedy tę funkcję do 1998 r. i potem w latach 2001-2010 i 2013-2016).
57-letni Matobato szczegółowo opisał brutalność, z jaką oddziały składające się policjantów i byłych komunistycznych partyzantów dokonywały zabójstw. Ofiary uprowadzano na teren kamieniołomu należącego do jednego z członków grupy, gdzie je duszono. Ciała były następnie ćwiartowane i zakopywane pod ziemię albo wyrzucane do morza.
Jak poinformowała Leila de Lima, senator i przewodnicząca senackiej komisji śledczej, w kamieniołomie faktycznie zostały odnalezione ludzkie szczątki.
W 1993 r. Duterte jako burmistrz sam miał dopuścić się morderstwa. Strzałami z pistoletu maszynowego zabił funkcjonariusza organu śledczego podlegającego ministerstwu sprawiedliwości, który wdał się wcześniej w strzelaninę z jednym ze szwadronów – wynika z zeznań Matobato.
(pap)
Na zdjęciu: Edgar Matobato przyznał się do zamordowania ponad 50 osób.
Fot. EPA