W udostępnionym w czwartek zredagowanym raporcie sygnalista napisał, że prezydent Donald Trump, rozmawiając z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, zabiegał o ingerencję obcego państwa w wybory w USA, a Biały Dom starał się ukryć zapis tej rozmowy.
W anonimowym raporcie datowanym na 12 sierpnia sygnalista, który jest prawdopodobnie pracownikiem wywiadu, napisał: "W ramach moich służbowych obowiązków zostałem poinformowany, przez wielu członków amerykańskiego rządu, że prezydent wykorzystywał swoją funkcję, aby domagać się ingerencji obcego kraju w wybory w 2020 roku w Stanach Zjednoczonych".
Trump wykorzystał część "rozmowy (z Zełenskim), aby realizować swoje własne interesy. A dokładnie - starał się naciskać na ukraińskiego przywódcę, aby podjął kroki, które pomogłyby prezydentowi w reelekcji w 2020 roku" - głosi raport, cytowany przez dziennik "The Hill".
Ukraińskiemu przywódcy "dano do zrozumienia", że kontakty z Trumpem uzależnione są od tego, czy "wykaże wolę +podjęcia gry+" w sprawach, o których dokładniej miał go poinformować prawnik prezydenta Rudy Giuliani.
Autor przyznaje, że nie był świadkiem rozmowy, ale podkreśla, że został szczegółowo poinformowany o jej treści przez „wielu urzędników Białego Domu, którzy mieli na ten temat bezpośrednie informacje", a ich relacje pokrywały się.
"W następnych dniach po tej rozmowie dowiedziałem się od wielu amerykańskich urzędników, że wysokiej rangi przedstawiciele Białego Domu interweniowali, aby +zaplombować+ wszystkie archiwalne (zapisy) dotyczące tej rozmowy (...), a zwłaszcza dosłowny zapis, który został sporządzony, tak jak to się robi zazwyczaj, w pokoju kryzysowym Białego Domu" - czytamy dalej.
"Wysokiej rangi urzędnicy Białego Domu powiedzieli mi, że prawnicy Białego Domu +nakazali im+ usunąć zapis elektroniczny z systemu informatycznego, w którym takie zapisy są przechowywane. (...) Zapis został przeniesiony do odrębnego systemu elektronicznego, który jest zazwyczaj wykorzystywany do przechowywania informacji szczególnie poufnych i manipulowania nimi" - napisał autor raportu.
"W mojej ocenie kroki te świadczą o tym, że urzędnicy Białego Domu zdawali sobie sprawy z wagi tego, co zdarzyło się podczas rozmowy" - ocenił sygnalista.
Jak komentuje agencja AP, dokument ten zapewne przyśpieszy postępowanie w sprawie ewentualnego impeachmentu prezydenta, a ponadto zawiera cenne informacje o świadkach, którzy mogą potwierdzić tę relację.
Zapis rozmowy z Zełenskim Biały Dom, po naciskach Kongresu, udostępnił w środę, jednak nie na podstawie zapisu elektronicznego, lecz w oparciu o relacje osób, które były jej świadkami.
Treść raportu, w wersji zredagowanej, ujawniła dzień później komisja wywiadu Izby Reprezentantów.
Również w czwartek pełniący obowiązki dyrektora amerykańskiego wywiadu Joseph Maguire, zeznawał przed komisją wywiadu Izby Reprezentantów i składał wyjaśnienia dotyczące sposobu, w jaki potraktował raport pracownika wywiadu.
Maguire powiedział, że sygnalista dokonał właściwego wyboru i postąpił tak, jak nakazuje prawo. Podkreślił też, że jego zdaniem sprawa rozmowy z Zełenskim jest wydarzeniem "bez precedensu".
Demokraci w komisji wywiadu zapytali Maguire'a dlaczego zablokował udostępnienie Kongresowi raportu sygnalisty; dyrektor wywiadu odparł, że nie miał uprawnień do tego, by ujawnić jego treść, której poufny charakter gwarantuje tzw. przywilej władzy wykonawczej.
Część przesłuchania Maguire'a przez komisję odbyła się za zamkniętymi drzwiami.
We wtorek przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi poinformowała, że w związku z podejrzeniem, że prezydent wywierał naciski na władze Ukrainy, by zaszkodzić swojemu potencjalnemu rywalowi w następnych wyborach prezydenckich, Izba Reprezentantów wszczyna śledztwo, które może doprowadzić do impeachmentu Trumpa. Dzień później oceniła, że zapis rozmowy Trumpa z Zełenskim potwierdza, iż prezydent USA złamał normy dotyczące wyborów i bezpieczeństwa.
Prawo wyborcze w USA zabrania korzytanie z pomocy obcych państw.
Resort sprawiedliwości ocenił jednak, że prezydent nie złamał prawa wyborczego. w czwartek rzeczniczka Białego Domu Stephanie Grisham powiedziała, że w rozmowie nie było "nic niewłaściwego", a w raporcie "nie ma nic ponad zbiór relacji z trzeciej ręki i sklejonych razem wycinków prasowych". - Biały Dom będzie nadal krytykował tę histerię mediów i fałszywą narrację propagowaną przez media głównego nurtu - dodała.
(pap)
Fot. EPA/ERIK S. LESSER