Czy na wiosnę przerwany rejs przez Arktykę kapitana Grzegorza Węgrzyna rozpocznie się na nowo? Na odpowiedź trzeba poczekać, dopóki żeglarz nie naprawi silnika swojego jachtu. Być może nastąpi to w jednym z grenlandzkich portów.
Przypomnijmy, że samotny żeglarz opuścił gościnne nabrzeże Centrum Żeglarskiego w Szczecinie 23 kwietnia tego roku. Jachtem „Regina R. II” zamierza pokonać Przejście Północno-Zachodnie (Northwest Passage). Celem tej trudnej wyprawy ma być któryś z portów Alaski. I pewnie przepłynąłby trudny arktyczny szlak, ale zaniemógł silnik marki Volvo Penta. A ponieważ żeglowanie tylko na żaglach na wodach pełnych lodu jest ryzykowne, zdecydował się powrócić z Kanady na Grenlandię, gdzie ma nadzieję naprawić napęd.
W ten sposób 26 września br. nasz samotnik – holowany przez inną jednostkę – po raz drugi zawinął do grenlandzkiego Godhavn. Tu po porannej wizycie na posterunku policji i dokończeniu spraw formalnych ruszył w miasto.
– Pierwsze czego szukam to prysznic i internet free. Policjant, który mi objaśniał, gdzie znajdę owe przybytki, był jednak słabo poinformowany. Nie ma czegoś takiego za free w Godhavn – relacjonuje kpt. Węgrzyn. – W hotelu Disko znajduję je w cenie: Internet za 120 kr (kr – korona grenlandzka. Obowiązuje obok korony duńskiej – wartej ok. 0,64 zł), prysznic za 50 kr.
Potem Polak odwiedził biuro Royal Arctic „w nadziei dostania prądu i może jakiejś wskazówki, jak przeprowadzić remont silnika i reszty”. – Niestety, nie są tacy gościnni jak w Upernavik czy Aasiaat. Niczym mnie nie ugościli – opowiada żeglarz.
– Zaczynam poszukiwania na własną rękę i tak trafiam do warsztatu, z wyglądu poważnego. Zaczyna się rozmowa, grzecznościowe zwroty, poczęstunek kawą. Ale gdy usłyszeli o silniku Volvo Penta, skończyła się przyjemna atmosfera. Jedyne czego się dowiedziałem to to, że powinienem płynąć do Aasiaat. Tam znajdę ratunek – kontynuuje relację.
Tego samego zdania są właścicielka hotelu oraz recepcjonistka. Obie włączają się w poszukiwania jednostki skłonnej przeholować polskiego kapitana na jachcie „Regina R. II”. Zabiegi trwają kilka dni.
– Ja również na własną rękę szukam wśród rybaków. Znajduję jednego, ale gdy usłyszałem cenę, zamarłem. Szukam więc dalej – przekazuje kpt. Węgrzyn.
Następnego dnia do Godhavn zawija stateczek i jego kapitan jest nawet chętny pomóc, ale gdyby polski jacht trzeba było zaholować na północ, bo w tym właśnie kierunku płynie. Aby zobrazować sytuację na wodach grenlandzkich, znajomy policjant pokazuje Polakowi na AIS-ie, gdzie obecnie znajdują się kutry. Faktycznie, wszystkie łowią na północ od Godhavn. Wyjaśnijmy, że AIS to System Automatycznej Identyfikacji statków (ang. Automatic Identification System).
– Po czterech dniach poszukiwań niespodziewanie przypływa kuter, od którego miałem hol z Baffina. Krótkie radosne przywitanie z całą załogą i do brzegu – relacjonuje żeglarz. – W poniedziałek rano płyniemy do Aasiaat. Cena uzgodniona, godzina też. Jestem cały „hepi”. Mam dwa dni na sklarowanie „Reginy R. II”. I chcecie wierzyć czy nie, w sobotę robi się pogoda na suszenie żagli. Kilka godzin słońca wystarczy, aby dakron wysechł. Po schowaniu do worka nie będzie pleśnieć.
Kapitan przygotował więc pokład do drogi. Celem holowania ma być port w Aasiaat, gdzie spodziewa się fachowej naprawy silnika.
– W poniedziałek od rana narobiłem kanapek, przygotowałem litrowy termos kawy i czekam. Przed ósmą przychodzi „pierwszy” z kutra i mówi, że szyper asekuracyjnie chce kasę z góry. Godzę się bez problemu, bo już myślałem, że przynosi gorszą nowinę. Po otrzymaniu kasy kuter podpływa i z porannym odpływem wychodzimy do Aasiaat. Po sześciu godzinach holu jesteśmy w porcie. ©℗
(kl)