Skocznia mamucia w Harrachowie niszczeje od pięciu lat. Od tego czasu nie odbywają się na niej żadne zawody, które gromadziły zawsze tłumy kibiców z całej Polski.
Dziś możemy tu jedynie przyjechać, by zimą pojeździć na nartach, a latem wjechać wyciągiem na szczyt Čertovej hory i podziwiać widoki.
Wyciągiem jedziemy wzdłuż skoczni, na której 18 lat temu Adam Małysz rozpoczął okres „małyszomanii”.
Mistrzostwa świata w lotach narciarskich w marcu 2014 roku, były ostatnimi zawodami, jakie Harrachow gościł. Skocznia jest obecnie w fatalnym stanie i wymaga pilnego remontu. Niestety, skoki narciarskie nie są popularnym sportem w Czechach i nikt nie kwapi się na wyłożenie pieniędzy na remont, który według szacunkowych danych pochłonąłby ok. 30 mln zł. Na razie nie wygląda na to, aby najlepsi sportowcy świata jeszcze kiedykolwiek tu zajrzeli.
Dziś jadąc wyciągiem wzdłuż skoczni widzimy, że cały rozbieg i bula są zasłonięte zarastającymi ją drzewami-samosiejkami. Niewiele widać z wyciągu, ale z drugiej strony skoczni widoczne są połamane deski zeskoku. Pierwszy raz załamały się pod ciężarem ratraka, a teraz niszczeją coraz bardziej. Skocznia została zamknięta. Powodem takiej decyzji są m.in. także przestarzałe i skorodowane konstrukcje, które zagrażają zdrowiu osób z nich korzystających.
Operatorzy tych obiektów stwierdzili, że nie chcą podejmować zbędnego ryzyka. Jak wykazują raporty i badania, przedłużanie żywotności czy planowanie modernizacji jest ekonomicznie bezpodstawne.
Powstała społeczna akcja ratowania skoczni, na wsparcie której zdecydowali się Adam Małysz, Jakub Janda, Dalibor Motejlek oraz Pavel Ploc. Partnerami projektu została również pobliska Szklarska Poręba, gdzie można spotkać plakaty zachęcające do udziału w niej.
Tekst, film i fot. Mirosław KWIATKOWSKI