Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski powiedział w czwartek (1 września) w Poczdamie, że uzyskał od szefa brytyjskiej dyplomacji Borisa Johnsona zapewnienie, iż Wielka Brytania nie godzi się na falę nienawiści wobec cudzoziemców.
- Zostałem zapewniony przez Borisa Johnsona, że nie ma zgody Wielkiej Brytanii na taką akcję nienawiści do cudzoziemców, do migrantów, do tych, którzy pracują, i zostałem zapewniony, że rząd Wielkiej Brytanii będzie robił wszystko, żeby Polaków jak i wszystkich, którzy mieszkają w Wielkiej Brytanii i pochodzą z obcych krajów, uchronić - powiedział Waszczykowski, który rozmawiał z Johnsonem w stolicy Brandenburgii przy okazji spotkania ministrów spraw zagranicznych krajów OBWE.
Szef polskiej dyplomacji zaznaczył, że przedstawiciele polskiego rządu rozmawiają od miesięcy z brytyjskimi politykami o sytuacji Polaków w Wielkiej Brytanii. Przypomniał, że jednym z pierwszych gości w Warszawie po zmianie rządu był ówczesny premier David Cameron, a premier Beata Szydło odwiedziła Londyn zaraz po Paryżu - na początku roku. Podczas tych wizyt "los i status Polaków jest omawiany", szczególnie od czasu, gdy zaczęły się poważne działania na rzecz Brexitu.
- Nie da się postawić strażnika przy każdym cudzoziemcu - zauważył minister dodając, że w Wielkiej Brytanii mieszka wiele milionów obcokrajowców. - Natomiast oczekujemy, że rozpocznie się wielka akcja edukacyjna (mająca uświadomić Brytyjczykom), że Brexit nie oznacza wyrzucenia gości z Wielkiej Brytanii czy też konieczności ich wyjazdu. Wszyscy ci, którzy pracują i mają legalny status, mają prawo funkcjonować w dalszym ciągu.
Pytany przez dziennikarzy, czy ataki na Polaków nie zostały sprowokowane agresywną kampanią przed referendum w Wielkiej Brytanii, Waszczykowski odparł, iż jego zdaniem Johnson ma świadomość, iż "przesadzono z kampanią".
W sobotę wieczorem w miejscowości Harlow na południowym wschodzie Anglii grupa ponad 20 nastolatków napadła na dwóch Polaków na placu handlowym The Stow. Przybyły na miejsce patrol policji znalazł mężczyzn - 40-letniego Arkadiusza J. i jego 43-letniego kolegę - nieprzytomnych, leżących na chodniku. Obaj zostali natychmiast zabrani do szpitala. Arkadiusz J. zmarł w poniedziałek wieczorem w Addenbrooke Hospital w Cambridge w wyniku ran głowy. Drugi mężczyzna został wypisany po krótkiej hospitalizacji. Policja w Harlow poinformowała, że nie posiada żadnych dowodów, które wskazywałyby na to, że zabójstwo Polaka było motywowane jego narodowością. Jak przekazano, "to zaledwie jeden z wątków śledztwa".
(pap)
Fot. Dariusz Gorajski