Mimo obostrzeń związanych z epidemią koronawirusa, które doprowadziły do odwołania w najbliższych dniach ponad 100 konferencji zaplanowanych w Brukseli przez Parlament Europejski, spotkanie dotyczące przemocy wobec kobiet odbyło się, choć w ograniczonej formule i poza budynkiem PE. Temat uznano bowiem za naglący i warty podkreślenia w kontekście przypadającego 8 marca Międzynarodowego Dnia Kobiet.
– Kobiety czują strach, są ofiarami przemocy, są zabijane, to niedopuszczalne. Co trzecia kobieta spotyka się z przemocą i wykorzystaniem seksualnym. 50 kobiet co tydzień ginie – mówiła podczas dyskusji Musine Kokalari. Europosłanka przypomniała, że Komisja Europejska zaproponowała, aby UE ratyfikowała konwencję stambulską Rady Europy – kompleksową umowę międzynarodową w sprawie zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Powiedziała też, że zamierza lobbować na rzecz podpisania dokumentu przez sześć europejskich krajów, które do tej pory tego nie zrobiły: Bułgarię, Słowację, Litwę, Łotwę, Węgry i Czechy. Podkreśliła jednocześnie, że sama ratyfikacja dokumentu to dopiero początek, ponieważ prawo często bywa "dobre na papierze", a chodzi o to, aby dobrze działało w praktyce.
Uczestnicząca w dyskusji członkini Komitetu Regionów Satu Haapanen, która jest radną 140-tys. miasta Oulu w środkowo-zachodniej Finlandii, zaznaczyła, że choć jej kraj uchodzi za wzorzec równości płci, nadal jedna trzecia kobiet pada tam ofiarą przemocy.
– Żyjemy w iluzji, że nie ma przemocy, kiedy nie ma jej w naszym życiu, ale każda z nas może jej w końcu doświadczyć. Kiedy odwiedziłam schronisko dla kobiet, około 20 osób opowiadało mi o swoich doświadczeniach. To były kobiety, które spotka się codziennie na ulicy, nigdy nie przypuszczałabym, że są ofiarami przemocy – powiedziała. Jej zdaniem problem wynika z faktu, że młodzi ludzie nie są wystarczająco uświadamiani, jak stawiać granice agresji.
Pochodzące z Agencji Praw Podstawowych UE (FRA) oraz opracowań naukowych dane liczbowe nt. przemocy, na które wskazywały uczestniczki debaty, przytoczył w opublikowanej właśnie analizie ośrodek analityczny Parlamentu Europejskiego (EPRS). Analitycy PE zaznaczyli jednocześnie, że na szczeblu krajowym i europejskim wciąż brakuje wiarygodnych i porównywalnych danych na temat przemocy wobec kobiet, głównie ze względu na ograniczenia próby.
Zauważyli ponadto, że badania FRA pokazują, że wspólnym mianownikiem dla wszystkich rodzajów przemocy jest niechęć kobiet do zgłaszania swoich doświadczeń odpowiednim władzom. Jak napisano w raporcie PE, obok strachu, wstydu lub braku zaufania do organów ścigania kobiety może zniechęcać reakcja na przestępstwa, w tym obwinianie ofiar.
– Badanie Eurostatu z 2016 r. wykazało, że więcej niż jeden na pięciu respondentów (22 proc.) uważa, że kobiety często zmyślają lub wyolbrzymiają zarzuty popełnianych wobec nich nadużyć lub gwałtu, a 27 proc. uważa, że istnieją sytuacje, w których stosunek seksualny bez zgody jest uzasadniony – podkreślono w analizie.
Według ośrodka badawczego PE całkowity roczny koszt przeciwdziałania przemocy wobec kobiet oraz jej skutków wyniósł w UE w przeanalizowanym 2011 roku blisko 230 miliardów euro.
Kurier PAP
Fot. pixabay