Delegaci na krajową konwencję Partii Demokratycznej w Filadelfii formalnie nominowali Hillary Clinton kandydatką partii na prezydenta.
Zgodnie z tradycją, w hali Wells Fargo, gdzie toczą w się obrady konwencji, delegaci z poszczególnych stanów kolejno odczytywali wyniki tamtejszych głosowań w prawyborach. Clinton miała zapewnioną nominację w prawyborach, ale wydarzeniem dnia było wezwanie senatora ze stanu Vermont, Berniego Sandersa, jej głównego rywala z prawyborów, aby przerwać ceremonialne odczytywanie wyników i liczenie głosów – tzw. roll call - i nominować byłą szefową amerykańskiej dyplomacji przez aklamację. Apel senatora sala przyjęła burzliwą, długotrwałą owacją.
- To historyczny moment – po raz pierwszy nominację głównej partii w Ameryce otrzymała kobieta. Pamiętam, jak moja babka jako kobieta w ogóle nie mogła nawet głosować. Jestem wzruszona – powiedziała delegatka z Lake Charles w stanie Luizjana, Cheryl Abshire. Kobiety uzyskały w USA czynne prawo wyborcze dopiero w 1920 roku.
Decyzja o nominacji Clinton wywołała nowe protesty zwolenników Berniego Sandersa. Część delegatów wiwatowała na jego cześć, zamiast na cześć nominowanej. W hali oprócz transparentów z poparciem dla Hillary Clinton, wznosił się las banerów z napisami „Bernie”. Wielu zwolenników senatora nie może się pogodzić z jego porażką i demonstruje z poparciem dla niego na ulicach Filadelfii. Sanders wielokrotnie wzywał ostatnio swoich sympatyków, aby poparli Clinton w imię jedności Demokratów. Argumentował, że nie można dopuścić, aby wybory wygrał Donald Trump. (pap)
Fot. EPA/ANDREW GOMBERT