Niedziela, 21 lipca 2024 r. 
REKLAMA

W poniedziałek pożegnanie Zbigniewa Skolimowskiego

Data publikacji: 20 grudnia 2020 r. 21:23
Ostatnia aktualizacja: 21 grudnia 2020 r. 19:33
W poniedziałek pożegnanie Zbigniewa Skolimowskiego
 

Z dużym smutkiem i bólem przyjęliśmy wiadomość o śmierci zasłużonego działacza zachodniopomorskiego TKKF-u i pioniera Szczecina ŚP Zbigniewa Skolimowskiego, który 12 czerwca obchodził swoje 103. urodziny. Uroczystości pogrzebowe rozpoczną się 21 grudnia o godz. 10 w kościele rzymskokatolickim pod wezwaniem Św. Kazimierza przy ul. Broniewskiego w Szczecinie.

Nestor szczecińskich działaczy sportowych przez 30 lat był prezesem Ogniska TKKF „Jedynka", a później prowadził Ognisko TKKF „Senior". Jeszcze nie tak dawno odwiedził nas w redakcji „Kuriera Szczecińskiego" i przeprowadziliśmy z nim wywiad, który opublikowany został w wydawnictwie TKKF-u „Ocalić od zapomnienia". Poniżej prezentujemy zapis tej ostatniej rozmowy.

- Jaka jest recepta na długowieczność?

- Po przejściu na emeryturę złożyłem postanowienie, że nie wezmę łyku alkoholu do ust; wódki, wina, ani nawet piwa i udaje mi się w tym wytrwać. Staram się też regularnie ruszać, a najlepszą formą aktywności jest dla mnie taniec. Do dziś biorę udział w konkursach, a nawet zdobywam drobne nagrody. Ostatnio były to trzy czekolady!

- Prosimy o podzielenie się wrażeniami z pierwszych dni po przyjeździe do Szczecina.

- W grodzie Gryfa znalazłem się wkrótce po zakończeniu II wojny światowej w 1945 roku. Otrzymałem mieszkanie przy ulicy Pestalozzistrasse, czyli dzisiejszej Bolesława Śmiałego. Nominację miałem w trzech językach: po polsku, niemiecku i rosyjsku. Widok był opłakany, bo straty wojenne miasta sięgały 65 procent, a przemysł był zniszczony niemal doszczętnie. Zniszczenia wojenne nie oszczędziły też nielicznych obiektów i urządzeń sportowych. Trzeba było rozpocząć odbudowę, a sprawami sportowymi zajęła się garstka działaczy i czynnych zawodników przybyłych z ziem centralnych. Już w lipcu powstał pierwszy klub sportowy „Orkan", a po nim następne, jak „Pionier", „Portowiec" i „Pancernik". Zrzeszenia i koła sportowe przy zakładach pracy stały się podstawą organizacji ruchu sportowego. Momentem przełomowym stała się odwilż z 1956 roku, w którym dokonano istotnych zmian w organizacji spraw związanych z kulturą fizyczną i powstały wtedy federacje klubów sportowych.

- Czy pamięta pan kiedy powstał TKKF?

- Zorganizowania tej masowej instytucji sportowej podjął się wojewódzki Komitet Kultury Fizycznej, a Towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej i Sportu powstało w 1957 roku. Byłem od początku przy tworzeniu się naszej organizacji. Szybko powstało biuro Zarządu Wojewódzkiego, a pierwszym etatowym pracownikiem został Andrzej Wituszyński. Siedziba przez długie lata mieściła się przy ulicy Tkackiej 55, a obecnie przeniesiona jest na Garncarską 5. W pierwszych latach prezesi zmieniali się niezwykle często, a nowa jakość nastała dopiero w 1975 roku, gdy na wiele kadencji stery objął znakomity organizator i błyskotliwy człowiek, Tomasz Wołoszczuk. Pierwsze regulaminowe ogniska TKKF powstawały pod patronatem większych zakładów pracy, a były to szczecińskie: „Junak", „Jutrzenka", „Wodociągowiec", „Tramwajarz", „Handlowiec", „Wagabunda" i „Stoczniowiec" oraz gryfiński „Błękit". Kolejne ogniska to w Szczecinie: „Olimpia", „Miejski" i „Orkan" oraz „Zawisza" Kamień Pomorski i „Błyskawica" Łobez. Kryzys nadszedł zaś po 1989 roku, gdy z powodu problemów finansowych wiele ognisk uległo rozwiązaniu bądź zawiesiło działalność. Sporo jednak pozostało i do dziś prężnie funkcjonuje. Działałem w „Budowlanych", pracowałem w Szczecińskim Przedsiębiorstwie Budownictwa Przemysłowego numer 1 i Kombinacie Budownictwa Ogólnego numer 1, więc w 1957 roku zostałem współzałożycielem Ogniska TKKF „Jedynka". Natomiast Ognisko TKKF „Senior", to już znacznie późniejszy okres, bo założone zostało 20 marca 1986 roku, a w pierwszych latach siedzibę miało przy ulicy Śląskiej, a następnie... w moim prywatnym mieszkaniu przy ulicy Zygmunta Felczaka. Organizowaliśmy liczne festyny sportowo-rekreacyjne oraz imprezy okolicznościowe.

- Szczególną rangę miała impreza „Kuriera Szczecińskiego", czyli Rekreacyjnym Turnieju Najlepszych...

- W 1965 roku, z okazji 20-lecia „Kuriera Szczecińskiego", zorganizowano pierwszą edycję Rekreacyjnego Turnieju Najlepszych, w którym szczecińskie przedsiębiorstwa i zakłady pracy rywalizowały w 5 dyscyplinach sportowych. Impreza nabierała rozmachu i w szczytowym okresie rywalizacja, na wzór ligowej, toczyła się w ponad 20 dyscyplinach, w tym tak egzotycznych jak ringo, wędkarstwo czy zgadywanka terenowa. Miał to być jednocześnie impuls do organizowania wewnątrzzakładowych spartakiad. Z czasem z RTN-u wyrosły ligi zakładowe. Pierwszym triumfatorem w 1965 roku było Przedsiębiorstwo Spedycji Międzynarodowej Carl Hartwig, które jednak później już nigdy nie powtórzyło sukcesu. Najczęściej, bo aż 20 razy zwyciężała Stocznia Szczecińska, a 7 razy wygrała Elektrownia Dolna Odra.

- Z 100 lat życia można pokusić się o różne podsumowania...

- Pracowałem ponad 50 lat, z czego 16 lat bez pieniędzy, żyjąc ze skromnych oszczędności. Miałem wielkie wsparcie w niedawno zmarłej żonie Annie Waśniewskiej herbu Bończa, z którą wspólnie pięknie przeżyliśmy 65 lat, dochowując się dzieci, wnuków i prawnuków. Szacuję, że zorganizowałem blisko półtora tysiąca imprez sportowych, w których uczestniczyć mogło nawet 165 tysięcy szczecinian. Zdarzały się także zabawne epizody, jak podczas festynu w Lipianach, gdzie zachorował kucharz i to ja musiałem go zastępować. W głowie mam jednak także bardzo bolesne wspomnienia, gdy w lutym 1940 roku wywożono do Związku Radzieckiego moją mamę, która zmarła tam z głodu i do dziś nie możemy odnaleźć miejsca jej pochówku... Jeśli mowa o podsumowaniach, to nie można zapomnieć o podziękowaniach. Wiele zawdzięczam prezesowi Zarządu Wojewódzkiego, a następnie Zachodniopomorskiego Związku TKKF Tomaszowi Wołoszczukowi oraz personelowi tych organizacji. Serdecznie dziękuję Zarządowi i Komisji Rewizyjnej Ogniska TKKF „Senior" oraz pracownikom, a szczególnie głównej księgowej Ludwice Żołnierkiewicz. Dziękuję też redaktorom sportowym, a szczególnie z „Głosu Szczecińskiego" i „Kuriera Szczecińskiego". Szczególne podziękowania składam mojej rodzinie. Dziękuję też zaprzyjaźnionym rodzinom, przyjaciołom, zawodnikom i sędziom. Jestem trochę smutny z powodu kończącej się mojej przygody ze sportem i rekreacją... 

- Dziękujemy za rozmowę.

(mij)

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Papryka
2020-12-21 19:11:39
I dacy ludzie powinni mieć u nas place i ulice w naszym mieście a nie prezydenci Gdańska co nic wspólnego z naszym miastem nie mieli.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA