Rozmowa z Markiem Jaskółką, mistrzem Europy w triathlonie
W ANGIELSKIM Weymouth odbyły się mistrzostwa Europy federacji ETU w triathlonie na długim dystansie (3,8 km pływania, 180 km jazdy rowerem oraz biegiem 42-kilometrowy maraton), które były jednocześnie zawodami z cyklu Challenge.
W rywalizacji mężczyzn zwyciężył Marek Jaskółka (8:42:32, Biuro Podróży AS Szczecin) wyprzedzając Jaroslava Kovacica (8:45:51, Słowenia) i Sergio Marquesa ( 8:46:51, Portugalia), a wśród kobiet najszybsza była Camilla Lindholm (9:41:31, Szwecja). W przyszłym sezonie mistrzostwa Europy na dystansie długim odbędą się podczas polskich zawodów Enea Challenge Poznań.
- Przy okazji poprzedniego wywiadu dla „Kuriera" prawie żegnał się pan z karierą zawodowego triathlonisty...
- Myślałem, że tak zrobię, ale ciężko się jednak pożegnać z triathlonem, bo bardzo lubię ten sport i od wielu lat nim żyję. Chyba dobrze zrobiłem, że jeszcze się wstrzymałem ze sportową emeryturą, bo właśnie odniosłem jeden z największych sukcesów. Do złotego medalu mistrzostw Europy dorzuciłem zwycięstwo w zawodach Challenge. Już kilka razy wspominałem o kończeniu kariery, jednak jak widać nie przychodzi to łatwo. Na mecie raz jeszcze zaskoczyłem kibiców mówiąc, że w gruncie rzeczy to moja emerytura już trwa. Nie mogę sobie wyobrazić lepszego momentu na przejście na sportową rentę niż w momencie kiedy zdobyłem tytuł mistrza Europy. To był najlepszy dzień w moim życiu, oczywiście wyłączając narodziny mojej córki. ©℗ (p)
Fot. R. Pakieser
Cały wywiad czytaj w środowym wydaniu Kuriera Szczecińskiego, lub w e - wydaniu.