Sobota, 04 maja 2024 r. 
REKLAMA

Tenis. Półfinał w Szczecinie, półfinał w Melbourne

Data publikacji: 25 stycznia 2019 r. 16:09
Ostatnia aktualizacja: 25 stycznia 2019 r. 16:09
Tenis. Półfinał w Szczecinie, półfinał w Melbourne
 

25-letni Lucas Pouille był odkryciem i rewelacją tegorocznego turnieju wielkoszlemowego Australian Open. Turniej zakończył na półfinale gry pojedynczej eliminując po drodze dwóch wyżej notowanych rywali: rozstawionego z numerem 11 Chorwata Bornę Corica i rozstawionego z numerem 16 Kanadyjczyka Milosa Raonica.

To debiutancki awans do półfinału turnieju wielkoszlemowego zawodnika, który nieco ponad cztery lata temu osiągnął też półfinał, ale na szczecińskich kortach podczas tradycyjnego Pekao Szczecin Open.

Został pierwszym Francuzem w półfinale imprezy Wielkiego Szlema od września 2016 roku, gdy do najlepszej „czwórki” US Open doszedł Gael Monfils. Na swojego reprezentanta w półfinale Australian Open Francuzi czekali od 2010 roku, kiedy do tej fazy dotarł Jo-Wilfried Tsonga.

Pouille w ćwierćfinałowym meczu z Raonicem grał wspaniale, zaserwował 14 asów, posłał aż 62 zagrania kończące. Do turnieju przystępował jako gracz numer 28. Tacy przeważnie odpadają na poziomie III rundy.

Pouille w półfinale zagrał ze zdecydowanym faworytem Novakiem Dokovicem, niewiele w tym pojedynku wskórał. Przegrał zdecydowanie 0:6, 2:6, 2:6. Zawodnik, którego trenerką od tego roku jest słynna rodaczka Amelie Mauresmo, tylko w dwóch setach błysnął kilkoma zagraniami. Lider rankingu ATP, który ani razu nie musiał bronić się przed przełamaniem, wykorzystał drugą piłkę meczową po godzinie i 23 minutach gry.

Pouille jest zawodnikiem, który zawitał do Szczecina w roku 2014 i też dotarł do półfinału. Jest kolejnym z bardzo wielu graczy, którzy w Szczecinie rozpoczynali swoją dużą tenisową karierę. W roku 2014 miał zaledwie 20 lat i plasował się poza 200 rankingu ATP, a za sobą jeden bardzo krótki epizod w wielkoszlemowych turniejach – też w Australian Open.

Oczy kibiców zwrócone były wtedy na zupełnie innych graczy: Struffa, Browna, Niedowiesowa, na młodego Francuza raczej nikt nie spoglądał i trudno się temu dziwić. Z każdym kolejnym meczem zadziwiał jednak coraz bardziej. Wyeliminował między innymi rozstawionego z numerem 4 weterana szczecińskich kortów Alberto Montanesa, który już wtedy miał 34 lata i mimo wciąż mocnej pozycji w światowym rankingu raczej nie spodziewano się po Hiszpanie fajerwerków.

Pouille odpadł w półfinale, przegrał z Brownem – późniejszym triumfatorem, ulubieńcem kibiców, a szczególnie tej żeńskiej części widowni, który w tamtym czasie ogrywał Nadala, rozgrywał swój najlepszy tenis w karierze. Wtedy jeszcze Pouille nie dał mu rady, dziś jest w tenisowej hierarchii zdecydowanie przed nim.

Pouille wyjechał ze Szczecina praktycznie niezauważony i rozpoczął wspinaczkę w światowym rankingu. Dziś jest zawodnikiem numer 30 na świecie, a był już klasyfikowany w pierwszej 10. Jest najlepszym Francuzem, nadzieją trójkolorowych na wygranie turnieju wielkoszlemowego, najlepiej paryskiego Rollanda Garrosa, co już się nie zdarzyło od wielu lat.

Presja na młodym zawodniku rośnie tym bardziej że już trzy sezony temu osiągał ćwierćfinały w US Open i Wimbledonie. To na pewno jeden z tych graczy, których gościliśmy na szczecińskich kortach w ostatnich latach, który wkrótce może pójść śladami Stana Wawrinki, który stawiał pierwsze tenisowe kroki w szczecińskim challengerze, a następnie zawędrował na sam szczyt światowego rankingu. ©℗

(par)

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA