Jerzy Janowicz awansował do drugiej rundy tenisowego turnieju Pekao Szczecin Open. 26-letni Polak pokonał rozstawionego z numerem 5 Nikoloza Basilaszwiliego 7:5, 7:6. Jest jedynym Polakiem, który zagra w drugiej rundzie i nie jest bez szans na kolejne zwyciestwa.
Janowicz dotarł do Szczecina w nocy z poniedziałku na wtorek. W niedzielę wieczorem toczył jeszcze finałowy mecz turnieju w Genui. Pokonał tam rozstawionego z numerem 1 Nicolasa Almagro z Hiszpanii, który miał też grać w Szczecinie, ale ostatecznie ze startu zrezygnował.
Polak w Genusi zademonstrował znakomita formę. Wygrał nie tylko z Almagro, ale też z dwoma innymi graczami z pierwszej setki rankingu: Zeballosem i Berloqiem. Pozornie tylko wydawać by się mogło, że w Szczecinie powinien z łatwością kontynuować tą serię.
Bardzo często zdarza się jednak, szczególnie na poziomie challengerów, że gracze po udanym tygodniu mają mniej udany tydzień następny. Presja po ostatnim meczu turnieju spływa i trudno szybko zmobilizować się na kolejny mecz, który następuje prędko, ale już podczas innego turnieju, w innym miejscu.
Podobne sytuacje miały miejsce już w przeszłości nawet podczas szczecińskiego challengera. W roku 1998 do Szczecina przyjechał triumfator turnieju ATP na Majorce Juan Carlos Ferrero. Tam w finale pokonal słynnego Alexa Corretję. W Szczecinie miał się spotkać z mało znanym Niemcem Tomasem Behrendem i mecz ten niespodziewanie przegrał.
Janowicz we wtorkowy wieczór skoncentrowany był do samego końca. Zademonstrował duża odporność w najważniejszych momentach meczu, kiedy ważyły się losy poszczególnych setów. Właśnie dobre przygotowanie mentalne zadecydowało o sukcesie łodzianina, który trafił na dobrze dysponowanego rywala, ale umiał sobie z nim poradzić.
Janowicz swój mecz rozgrywał dość późno. Toczył pojedynek dokładnie w czasie, gdy w meczach piłkarskiej Ligi Mistrzów gole strzelali dla swoich drużyn: Robert Lewandowski i Arkadiusz Milik, a Barcelona z Bayernem toczyły korespondencyjny pojedynek, który z zespołów wbije więcej bramek swoim bezbronnym rywalom.
Publiczność w Szczecinie wiedziała jednak, że więcej wart obejrzenia na żywo jest nasz najlepszy, choć często niesforny tenisista.
Mecze dnia rozgrywane są w Szczecinie od roku 1997. Przyjęły się znakomicie, ale od kilku lat nie gromadziły już tak licznej widowni, jak to miało miejsce we wtorkowy bardzo późny wieczór. Trybuny wypełnione były do ostatniego miejsca i można mieć pewność, że zawsze tak będzie, dopóki grać będzie w turnieju polski tenisista. ©℗ (par)
Fot. R. Pakieser