Wtorek, 24 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Sporty samochodowe. Ważny czas i dziewczyna

Data publikacji: 09 października 2019 r. 20:13
Ostatnia aktualizacja: 09 października 2019 r. 20:13
Sporty samochodowe. Ważny czas i dziewczyna
 

Rozmowa ze szczecińskim kierowcą wyścigowym Kamilem Serafinem

Kierowcy wyścigowi formuły KIA PLATINUM CUP mają za sobą już pięć rund tegorocznej rywalizacji, a podczas najbliższego weekendu zakończą zmagania i walkę o mistrzowskie tytuły, zaś areną finałowej batalii będzie legendarny włoski tor Formuły 1 Monza pod Mediolanem. Jednym z zawodników jest Kamil Serafin, któremu patronuje „Kurier Szczeciński”, więc przed decydującym startem poprosiliśmy go o rozmowę.

– Jak wyglądają przedstartowe przygotowania?

– Zanim wyjadę na tor, czeka mnie zawsze mnóstwo pracy, której nie widzą kibice wyścigów samochodowych. Wraz z zespołem najpierw kompletujemy całe wyposażenie, serwisujemy i przygotowujemy samochód do jazdy. Następnie trzeba tę całą masę sprzętu, narzędzi i części,przewieźć na miejsce zawodów. Zawsze dzień przed wyjazdem poświęcamy na pakowanie niezbędnych rzeczy do naszego auta serwisowego i załadowanie wyścigówki na lawetę, na której jest bezpiecznie przewożona. Tory, na których mamy zawody, są rozsiane po całej Europie, zatem z reguły potrzebujemy całego dnia na dotarcie na miejsce, a w przypadku zawodów we Włoszech dystans jest tak duży, że jedziemy dwa dni w jedną stronę.

– Jest to bardzo czasochłonne. Czy łatwo godzić wyczynowy sport ze studiami i życiem prywatnym?

– Nie jest to proste, bo w sezonie bardzo dużo wyjeżdżamy. Przez to czasem opuszczam zajęcia na uczelni, co zdecydowanie nie ułatwia nauki. Dodatkowo na moim kierunku, czyli architekturze, co semestr jest do wykonania dużo projektów, co również zabiera sporo czasu. Po zawodach często wracam zmęczony i chciałbym odpocząć, ale nie ma mowy o relaksie, tylko trzeba rzucić się do nadrabiania zaległości i projektów. Na razie radzę sobie dobrze, za rok będę bronił pracy magisterskiej, którą zacznę pisać po powrocie z Włoch. Im mniej mam czasu, tym mądrzej muszę nim zarządzać. To jest też motywacja sama w sobie. Czasem jak człowiek ma za dużo czasu wolnego, to się rozluźnia i go marnuje. W momencie gdy cały czas zarzucam siebie zadaniami, jestem skupiony i staram się wykorzystać każdą chwilę do maksimum. Przy tym wszystkim bardzo wspiera mnie moja dziewczyna Gabriela, z którą zresztą dzielimy pasję do architektury.

– Jak dziewczyna znosi skoncentrowanie swojego wybrańca na sporcie, który zabiera tyle czasu?

– Myślę, że mnie rozumie i to akceptuje. Sama jest bardzo zdolną i wszechstronną osobą i ma wiele zajęć oraz pasji, które realizuje. Studiujemy razem, więc na tym polu często sobie pomagamy. Gabriela wspiera mnie bardzo, dopinguje zawsze gdy jadę na zawody, czasem też jedzie ze mną, żeby być przy mnie, gdy ja mierzę się ze stresem związanym z zawodami. Ja też staram się być z nią i wspierać przy jej pasjach i ważnych momentach w życiu. Na pewno nie jest to łatwe dla niej, że często mnie nie ma, ale zawsze staram się to jakoś zrekompensować i nadrobić stracony czas. Dla mnie to też jest ważne, że mam takie wsparcie. Jestem spokojniejszy i bardziej pewny siebie dzięki temu, a to jest nieocenione w wyścigach.

– Czy fakt, że w 2017 roku na torze Monza został zdobyty pierwszy tytuł mistrza Polski, daje dodatkową pewność i przewagę nad rywalami?

– Dobrze się czuję na tym legendarnym włoskim torze. Zdobycie tytułu mistrza w miejscu, w którym rozegrał się spory kawał wyścigowej historii, jest czymś zupełnie unikatowym i wyjątkowym. Po tym samym asfalcie ścigały się i wygrywały absolutne legendy naszego sportu. Bardzo się cieszę, że tam wracam, jednak nie uważam, iż mam przewagę nad rywalami. Każdy chce się zaprezentować jak najlepiej podczas tej finałowej rundy i rywalizacja na pewno będzie cięższa niż zawsze. W tym sezonie sytuacja w klasyfikacji generalnej ułożyła się tak, że nie jestem faworytem do zdobycia tytułu. Obecnie jestem na III miejscu, z małą stratą do drugiego zawodnika i niestety trochę większą do lidera. Może być ciężko to nadrobić, jednak ja zawsze walczę do końca. Nigdy też nie wiadomo, co się wydarzy na torze, wyścigi są naprawdę nieprzewidywalne. Zakładam jednak, że lider będzie jechał nieco bardziej zachowawczo, będzie pilnował swojej przewagi punktowej i kalkulował ryzyko. Ja nie mam aż tak dużo do stracenia, więc muszę atakować i podjąć wyważone ryzyko, żeby przechylić szalę na swoją stronę.

– Jak oceniany jest sezon po dotychczasowych pięciu rundach?

– Niezależnie od wyniku, jaki osiągnę, ten sezon w pewnym sensie uważam za przełomowy. Zdecydowanie poprawiłem swoje nastawienia psychiczne do rywalizacji i mam to lepiej poukładane w głowie. Było mnóstwo wyścigów, w których pokazałem naprawdę dominującą formę. Z zespołem popełniliśmy jednak dwa kluczowe błędy, które kosztowały nas dwa zwycięstwa w sezonie i całe mnóstwo punktów. Pierwszy z nich to nieuwaga ekipy na zawodach w Austrii, gdzie po wygranym wyścigu przyznano mi karę doliczenia 30 sekund za niedopatrzenie podczas trwania procedury startu. Drugi błąd był mój. Na Słowacji rywal w wyniku kontaktu ze mną wypadł z toru. Znów linię mety przejechałem w tym wyścigu jako pierwszy i przyznano mi taką samą karę jak poprzednio. To były momenty, które przesądziły o tym, że teraz ciężko będzie walczyć o zwycięstwo. Ale było też mnóstwo pozytywów. Wygrane wyścigi na Węgrzech, w naszej krajowej rundzie w Poznaniu, na Słowacji i wiele miejsc na podium. Niezależnie od tego, co będzie teraz we Włoszech, uważam, że sporo się nauczyłem i cały czas się rozwijam. To jest najważniejsze, żeby nigdy nie stać w miejscu.

– Dziękujemy za rozmowę. ©℗

(mij)

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA