Siatkarze Stoczni rozegrają w czwartkowy wieczór zaległy ligowy z Treflem prawdopodobnie już w niekompletnym, ale wciąż mocnym składzie.
Klubowi doraźnej pomocy odmówiło miasto, ale czarne chmury nad siatkarskim zespołem próbuje rozwiać sponsor tytularny. Losy klubu rozstrzygną się w ciągu najbliższych kilku dni.
„W związku z licznymi pytaniami informujemy, że siatkarski klub Stocznia Szczecin oczekiwał od miasta w trybie pilnym dodatkowych 300 tys. zł, które miały być przeznaczone na spłatę dwumiesięcznej pensji jednego z czołowych zawodników...W ciągu ostatnich trzech lat siatkarski klub otrzymał od miasta niemal 3,4 mln zł. Tylko w bieżącym roku 1,2 mln zł. Środki przyznawane są w ramach corocznych konkursów. Przyznanie dodatkowych pieniędzy poza tym trybem jest niemożliwe" - napisano w komunikacie Biura Prasowego UM Szczecin.
O katastrofalnej sytuacji Stoczni głośno zrobiło się przed kilkoma tygodniami, ale prawdziwa burza wybuchła w ostatnich dniach. Szczecińscy siatkarze z powodu zaległości finansowych mieli zbojkotować ostatni ligowy mecz w Katowicach, a jeszcze we wtorek pod znakiem zapytania stał zaległy mecz z pierwszej kolejki z Treflem.
Ostatecznie na Śląsku Stocznia wystąpiła (przegrała 1:3), a w czwartkowy wieczór ponownie zaprezentuje się szczecińskiej publiczności w Netto Arenie. Spekulacje o transferach siatkarzy Stoczni do innych klubów nie znalazły jeszcze oficjalnego potwierdzenia, ale niemal na pewno z Treflem (godz. 19) szczeciński klub nie zagra ze wszystkim swoimi największymi gwiazdami w składzie.
Przyszłość klubu wciąż jest wielką niewiadomą, a szansą na ratunek przelew od sponsora tytularnego Stoczni Szczecińskiej. ©℗(woj)
Fot. R. Pakieser