Reprezentacji polskich siatkarek nie udało się wywalczyć bezpośredniego awansu do igrzysk olimpijskich. W decydującym meczu turnieju kwalifikacyjnego rozgrywanego we Wrocławiu podopieczne trenera Jacka Nawrockiego przegrały z Serbkami 1:3.
Pierwszoplanowymi siatkarkami emocjonującego meczu, po obu stronach siatki okazały się obecne i byłe siatkarki Chemika. Łącznie na parkiecie w pojedynku Polski z Serbią zaprezentowało się trzynaście siatkarek mających w swoich CV występy w Policach.
W podstawowym składzie Serbii znalazły się Maja Ognienović, Stefana Veljković i Bianka Busa. W trakcie meczu ważną zmianę, poprawiającą jakość przyjęcia mistrzyń świata dała Jelena Blagojević. W polskiej reprezentacji w ataku pierwszoplanową postacią była Malwina Smarzek-Godek.
Dzielnie wspierały ją występujące na przyjęcie Natalia Mędrzyk i Magdalena Stysiak. Na rozegraniu kapitalny mecz rozgrywała Joanna Wołosz, a w obronie skutecznymi interwencjami popisywała się Paulina Maj-Erward.
Z uwagi na taktykę - podwyższenie bloki i siły ataku mniej grał Martyna Grajber, a Marlena Kowalewska (Pleśnierowicz) i Martyna Łukasik weszły jedynie na krótkie zmiany. na parkiecie tylko na moment pojawiła sią także Katarzyna Zaroślińska-Król.
- Jestem dumny z dziewczyn, ale pozostał żal, że trochę zabrakło szczęścia do tego, byśmy cieszyli się z awansu. Z drugiej strony nawet gdyby udało się doprowadzić do tie-breaka, nie wiadomo, co by się wydarzyło. Siatkówka jest taką grą, kiedy przychodzą momenty, gdzie można załapać się na ten statek płynący do zwycięstwa. I my tego nie wykorzystaliśmy w dwóch setach. Gdy gra się z mistrzyniami świata, każdy błąd jest natychmiast wykorzystywany. Nieźle reagowaliśmy taktycznie, ale ciężko zatrzymać Tijanę Boskovic, która w ostatnim fragmencie seta atakuje sześć razy bez błędu. Szykowaliśmy się przede wszystkim pod kątem gry właśnie Boskovic i Brankicy Mihajlovic, tak aby zatrzymać jedną i drugą. Po części udało się nam zneutralizować ich siłę ataku - mówił po przegranym meczu selekcjoner polskiej reprezentacji Jacek Nawrocki.
Serbia jest jedną z sześciu drużyn, które dzięki wygranym turniejom kwalifikacyjnym zapewniły sobie miejsce na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Prawo startu ma także gospodarz - Japonia. Pozostałych pięciu uczestników wyłonią turnieje kontynentalne.
W Europie wystąpi osiem najlepszych zespołów z kontynentalnego rankingu, z wyjątkiem tych, które już zapewniły sobie prawo startu na igrzyskach - Rosji Serbii i Włoch. Awans wywalczy zwycięzca. Od wyników wrześniowych mistrzostw Europy, zależeć będzie czy Polki zagrają w turnieju kontynentalnym.
- To mój trzeci turniej kwalifikacyjny i trzeci raz zajmujemy drugie miejsce. Widocznie nie jest mi dane zagrać na igrzyskach olimpijskich. To był mecz o spełnienie naszych marzeń i żal jest ogromny. Zwłaszcza, że uważam, że Serbki były dzisiaj do ogrania. Gdyby zagrały na swoim mistrzowskim poziomie, może ból byłby mniejszy. Ale dzisiaj nie były tak skuteczne i była duża szansa zwyciężyć. Zabrakło niewiele, ale jednak zabrakło. Mamy młody zespół, który będzie się rozwijał, ale to nie zmienia tego, że najbliższe dni będą ciężkie, bo przegrałyśmy nasze marzenia - mówiła po meczu Paulina Maj-Erwardt, od nowego sezonu znów libero Chemika. (woj)