Vizura Ruma - Chemik Police 0:3 (17:25, 21:25, 14:25).
Chemik: Zaroślińska, Gajgał-Anioł, Veljković, Mędrzyk, Busa, Bełcik, Krzos (libero) oraz Holston, Simeonowa.
Spore niepokoje towarzyszyły inauguracyjnemu występowi Chemika w Lidze Mistrzyń. Do Serbii mistrzynie Polski pojechały po klęsce jakiej doznały kilka dni wcześniej Lidze Siatkówki Kobiet z Developres Rzeszów (0:3). W Rumie policzanki pokazały, że zapomniały już o tamtej porażce i młodej serbskiej drużynie nie dały na parkiecie najmniejszych szans.
Vizura przed meczem z Chemikiem szczyciła się kompletem zwycięstw przed własną publicznością i nie przegranym żadnym setem. Mistrzynie Polski popsuły te statystyki. W niewiele ponad godzinę odprawiły rywalki do zera.
Serbki postraszyły Chemika praktycznie tylko w dwóch fragmentach meczu. Rozpoczęły pierwszego seta od kilku szybkich i efektownych akcji. Podopieczna trenera Głuszak przejęły w końcu inicjatywę i kontrolowały przebieg seta prowadząc kilkoma punktami.
Ostatni dobry akcent Vizura miała na początku drugiej partii. Gospodynie znów zagrały szybką i kombinacyjną siatkówkę i wykorzystując błędy Chemika odskoczyły na 11:5. Mistrzynie Polski tak samo szybko jak pozwoliły się oddalić rywalkom, odrobiły straty i wyszły na prowadzenie. Po 27 minutach i świetnej końcówce rozstrzygnęły seta na swoją korzyść.
Trzeci set był już tylko formalnością. Chemik bezlitośnie punktował rywalki, które wyraźnie straciły pomysł na grę i wiarę w końcowy sukces. Mistrzynie Polski zatrzymały blokiem sześć ataków Serbek, a kilka innych podbiły wyprowadzając skuteczne kontry. Czternaście oddanych punktów oddaje najlepiej przebieg decydującego seta.
W meczu z Vizurą pierwszoplanowymi postaciami były polickie środkowe. Gajgał-Anioł zdobyły 11 punktów (w tym cztery blokiem) i była najskuteczniejszą zawodniczką meczu, a Veljković atakowała z 75-procentową skutecznością.
Kolejny mecz w Lidze Mistrzyń policzanki rozegrają w Koszalinie - 10 stycznia spotkają z rosyjskim Dinamem Kazań, a 25 stycznia z bułgarską Maritzą Płowdiw. ©℗(woj)
Fot. R. Pakieser