Czwartek, 18 lipca 2024 r. 
REKLAMA

Rzut z mundialu. Katarstrofa!

Data publikacji: 26 listopada 2022 r. 12:43
Ostatnia aktualizacja: 26 listopada 2022 r. 13:27
Rzut z mundialu. Katarstrofa!
Fot. Ryszard Pakieser  

Muszę przyznać, że awans Polski na mistrzostwa świata w Katarze niezbyt mnie uszczęśliwił. I nie w tym rzecz, że nie miałem raczej złudzeń, więc nie wierzyłem, że zdobędziemy trzeci w historii medal tej imprezy.

Ale w tym, że nie wierzyłem, iż oglądanie naszej reprezentacji pod wodzą trenera Michniewicza sprawi mi choć trochę przyjemności jako kibicowi. Nie tylko Biało-Czerwonych, ale też kibicowi piłki nożnej w ogóle. Co więcej, byłem dziwnie pewien, że sprawi mi za to sporo przykrości. Niestety, miałem rację.

Nie wywyższam się, przewidzieć to, że będę ją miał, było łatwo. Gwarancją był sam trener. Który nie dość, że nie gwarantował gry, którą warto by oglądać, to jeszcze przed samym wyjazdem zapowiadał, że taka będzie. Sądząc być może, że przyniesie mu to uznanie; zapowiedź, jak i gra, która – według niego – tylko w takiej postaci dać może naszej drużynie szansę na sukces, czyli… wyjście z grupy. Ach, jakże męsko sprawę postawił! Pewno tak samo męsko stawiał ją u… fryzjera, gdy – no, cóż – zamawiał telefonicznie strzyżenie z goleniem. Frajerów. Tak przynajmniej o tym w swoim czasie opowiadano.

Teraz jednak przyszedł inny czas. Choć tak po prawdzie, jakby się cofnął. I wydało mi się nawet przez chwilę, że trenerem jest znów Brzęczek. Który umiał sprawić, że nawet najciekawsi polscy piłkarze byli zupełnie nieciekawi na boisku. No, może z wyjątkiem Lewandowskiego, który nie potrafił rzec, jaką taktykę na mecz przedstawił mu trener B., więc zagadnięty o to, długo i zagadkowo milczał. Ciekaw pewnie własnej odpowiedzi.

Natomiast ja, patrząc na mecz Polska – Meksyk, wstydziłem się. Nawet patrzeć. Poszedłem więc sobie precz od telewizora na czas jakiś. Wystarczający, by nie zobaczyć, jak kapitan naszej reprezentacji zapomniał jak się nazywa, kim jest i co potrafi. A w efekcie w sposób niewiarygodny nie wykorzystał rzutu karnego.

Może i dobrze, wygrana z Meksykiem, do której by wtedy pewnie doszło, zawróciłaby wielu w głowie. Trenerowi Czesławowi szczególnie. Dostałby przecież koronny argument, że jego autorska wersja „tylnego pressingu” (tę wymyślił Brzęczek) jest czymś najlepszym, co może polską reprezentację spotkać.

Na szczęście Robert strzelił do obrony, przez co nie do obrony okażą się pewnie – już niedługo – zapewnienia trenera Czesława, że wie, jak Polska grać powinna.

Obserwatorzy zagraniczni i kibice ze świata nie szczędzili naszym szyderstw po meczu z Meksykiem. Rozumiem ich. Gdybym – niezaangażowany emocjonalnie – miał oglądać taki mecz, w którym drużyna z „najlepszym napastnikiem świata” na czele – grałaby taki piach, co tam piach!, żwirek dla kotów, przełączyłbym już po piętnastu minutach na kanał o życiu seksualnym pantofelków (a nie chodzi mi bynajmniej o fetyszyzm). Tego się nie dało oglądać. I na koniec, żeby nie było, że nie jestem kibicem-patriotą, za to złośliwym pesymistą, owszem.

Otóż nie. Uważam, że ten mecz nie był najgorszy w wykonaniu polskiej ekipy. Owszem, potrafi ona zagrać jeszcze gorzej. Co zapewne ujrzymy wkrótce.

A tak już zupełnie serio. Cały problem w tym, że naszą reprezentację w Katarze tworzą naprawdę przyzwoici, dobrzy, a nawet bardzo dobrzy piłkarze. Jest niestety sporą sztuką nauczyć ich przeciętności, wiary w siebie, minimalizmu, a oduczyć gry w piłkę, na którą ktokolwiek poza sfrustrowanym polskim kibicem chciałby patrzeć. Czesław potrafi!

Były Junior (gościnnie)

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Czarek
2022-11-26 13:10:23
A więc to Cześka wina że Polacy nie grają zadowalająco? Ciekawe gdzie był junior gdy Polskę trenował zdalnie Souza, który uciekł od odpowiedzialności za kontrakt. Polska gdyby nie Czesiu to chyba by nie pojechała do Kataru. Ktoś widział w Katarze Węgrów czy Włochów?

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA