Rozmowa z Rafałem Białym - byłym zawodnikiem i trenerem Pogoni Szczecin
Rozgrywane w Polsce mistrzostwa Europy w piłce ręcznej wkraczają w kolejną fazę. Polska reprezentacja z kompletem punktów uzyskała awans do następnej rundy. W pierwszym meczu rozegranym w sobotę zmierzy się z Norwegią, która również awansowała z kompletem wygranych.
- Czy był pan zaskoczony zwycięstwem polskiej reprezentacji nad Francją ? - zapytaliśmy Rafała Białego, byłego zawodnika i trenera Pogoni Szczecin.
- Jakiegoś wielkiego zaskoczenia nie było. Oczywiście zdawałem sobie sprawę, z kim gramy i że nie jesteśmy faworytem, ale spodziewałem się, że nasza gra z każdym meczem może wyglądać lepiej. Te pierwsze mecze rzeczywiście nie były efektowne, ale inne mocne drużyny też na tym etapie rozgrywek mają problemy. Przegrała przecież Chorwacja, a Hiszpania z trudem zremisowała ze Słowenią.
- W meczu z Serbią i Macedonią były prawdziwe męki, natomiast z Francją wygraliśmy już zdecydowanie. Spodziewał się pan aż tak dużego progresu ?
- Meczów z Serbią i Macedonią nie oceniałbym w jednym szeregu. W tym drugim meczu zagraliśmy lepiej, prowadziliśmy na dwie minuty przed końcem różnicą czterech goli i gdybyśmy wtedy docisnęli, to wygralibyśmy różnicą pięciu, lub sześciu bramek i nikt nie mówiłby o wyrównanym meczu. Z Francją już do końca udało się utrzymać koncentrację i to jest duży plus tego spotkania.
- Przed turniejem było dużo obaw szczególnie po towarzyskim meczu z Hiszpanią, kiedy zdobyliśmy zaledwie 12 goli. Pan też dostrzegał z tego powodu problem ?
- Będąc w przeszłości trenerem nigdy nie przykładałem wagi do spotkań towarzyskich. Z Hiszpanią rzeczywiście nastąpiła jakaś dziwna niemoc, ale nie wiemy do końca co było tego przyczyną. To był trzeci mecz w turnieju, nie graliśmy w optymalnym składzie. Absolutnie się tym nie przejmowałem.
- Z Francją wygraliśmy po raz pierwszy od 1994 roku. Czy według pana w tym spotkaniu osiągnęliśmy pułap możliwości ?
- Nie graliśmy w tym spotkaniu idealnie. Wielu zawodników wzniosło się na wyżyny, ale na pewno można jeszcze grać lepiej. Dla mnie bardzo istotną sprawą był fakt, że tacy zawodnicy, jak Krajewski, Daszek, czy Syprzak wzięli ciężar gry na siebie i nie zawiedli. To nie jest ich pierwszy tak poważny turniej, ale pierwszy, kiedy wymagania w stosunku do nich wzrosły i ja dostrzegam, że oni swoją szansę wykorzystują. Jest dużą różnicą być tylko członkiem drużyny, pełnić rolę zmiennika, a grać w wyjściowym składzie z presją, że trzeba udźwignąć ciężar odpowiedzialności.
Zobacz fragment historycznego meczu Polski z Norwegią sprzed siedmiu laty:
- Co było kluczem do wygrania meczu z Francją ?
- Wyłączyliśmy z gry Karabacica. Oglądam go od wielu lat i nie przypominam sobie tak bezradnego. Wymuszaliśmy na nim błędy i rzuty z nieprzygotowanych pozycji.
- A w ataku ?
- Przypomniał o sobie Bielecki. Francuzi uznali, że głównym zagrożeniem jest Jurecki i na nim się skupili. Wtedy Bielecki dostał więcej wolnego miejsca i pokazał swoją strzelecką moc. Swój dzień miał też Szmal, ale do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić.
- Szansę debiutu otrzymał Bartosz Konitz, który przez trzy sezony grał w Pogoni. Jak pan ocenia jego grę ?
- Bartek po przenosinach do Płocka stał się innym zawodnikiem. U nas miał pełną swobodę rzutową i świetnie to wykorzystywał. W Płocku, a tym bardziej w reprezentacji musi poddać się założeniom taktycznym i na razie nie widzimy, żeby wykorzystywał swój rzutowy potencjał. Jego występ oceniam jednak pozytywnie. To bardzo inteligentny gracz, potrafi dostosować się do sytuacji.
- Przed nami mecze kolejnej fazy mistrzostw. Gramy kolejno z Norwegią, Białorusią i Chorwacją. Jaki pan przewiduje scenariusz ?
- Po meczu z Francją teoretycznie nie powinniśmy się obawiać już nickogo. Sytuację w grupie mamy wyborną i nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie awansowali do strefy medalowej. Takie aspiracje mieliśmy już przed meczem z Francją, a obecnie ta presja jest jeszcze większa. Rywale są jednak wymagający. Chorwacja od lat uważana jest za jedną z najsilniejszych na świecie. To drużyna turniejowa, a ja dostrzegam, że również my powoli taką się stajemy. Norwegia i Białoruś, to nieobliczalne ekipy, które w pojedynczym meczu mogą napsuć krwi faworytom. Jestem jednak optymistą i nie przewiduję większych kłopotów z zakwalifikowaniem się do strefy medalowej.
- Dziękuję za rozmowę. ©℗ Wojciech Parada