Rozmowa z Patrykiem Walczakiem, obrotowym grającej w superlidze Pogoni Szczecin
DO środowego spotkania Pogoni z Górnikiem Zabrze szczeciński szczypiornista Patryk Walczak podszedł specjalnie zmotywowany, bo dzień wcześniej otrzymał powołanie do reprezentacji Polski przygotowującej się do mistrzostw Europy. Zawodnik zapowiada też walkę w meczu z najlepszym polskim zespołem Vive Tauronem, które to spotkanie rozpocznie się w Kielcach w sobotę o godz.17.
- Kiedy otrzymał pan wiadomość o powołaniu do kadry na mistrzostwa Europy?
- Skład reprezentacji ogłoszono już wcześniej, lecz mnie w niej nie było, ale znalazłem się na liście rezerwowych. W tej sytuacji szykowałem się już na zgrupowanie kadry B, a we wtorek przy śniadaniu nastąpił ciąg ważnych wydarzeń i nawet nie pamiętam, czy dokończyłem posiłek. Najpierw zadzwonił do mnie mój klubowy trener Rafał Biały i poinformował, że za chwilę mam się spodziewać telefonu od Jacka Będzikowskiego, który jest asystentem selekcjonera polskiej kadry Michaela Bieglera. Na awizowaną rozmowę długo nie czekałem i wkrótce uzyskałem jakże miłą informację o powołaniu do pierwszej reprezentacji, co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem.
- Jakie były pierwsze wrażenia?
- Poczułem się szczęśliwy i pomyślałem, że z dużym wyprzedzeniem otrzymałem najpiękniejszy gwiazdkowy prezent. Podczas rozmowy z Jackiem Będzikowskim z wrażenia nie mogłem usiedzieć... Był to przecież mój pierwszy kontakt z dorosłą drużyną narodową. Wcześniej grałem co prawda w kadrach różnych kategorii wiekowych i w drugiej drużynie seniorów, ale różnica z obecnym powołaniem jest kolosalna. To całkiem inny wymiar. Wcześniej miałem już raz nieco bliższy kontakt z Michaelem Bieglerem, ale było to powołanie do tak zwanej szerokiej kadry. Niemiecki szkoleniowiec pozytywnie się o mnie wypowiadał i przekazał mi szereg uwag nad czym muszę jeszcze popracować. Nie oczekiwałem jednak, że szybko przeniosę się z szerokiej, do ścisłej kadry. ©℗ (mij) Cały wywiad czytaj w piątkowym wydaniu Kuriera Szczecińskiego, lub w e - wydaniu.