Rozmowa z Kazimierzem Moskalem – trenerem Pogoni Szczecin
Kazimierz Moskal mocno przeżył mecz w Poznaniu. Jego drużyna stanęła na wysokości zadania, rozegrała dobre zawody, stwarzała sytuacje, ale nie umiała ich wykorzystać. Konkretnie jeden zawodnik – Łukasz Zwoliński.
– JEST pan mocno rozczarowany po meczu w Poznaniu?
– Lech jest klasowym rywalem bez względu na to, kto jest jego trenerem i które miejsce zajmuje w tabeli. Wiedzieliśmy, że dobry wynik jesteśmy w stanie osiągnąć, ale pod pewnymi warunkami. Byliśmy bardzo nieskuteczni i to zadecydowało o naszej porażce. Stworzyliśmy doskonałe sytuacje, wypracowaliśmy je i marnowaliśmy je.
– Dlaczego rzutu karnego nie wykonywał Adam Frączczak? W poprzednim sezonie robił to trzy razy i nigdy się nie mylił.
– Adam był faulowany, jest taka niepisana zasada, że poszkodowany nie wykonuje jedenastek. Do piłki podszedł zatem drugi w kolejce Łukasz Zwoliński. Nie tacy piłkarze marnowali rzuty karne, ale ta dobitka…
– Czy akurat Zwoliński powinien być tym piłkarzem, który wykonuje rzut karny w tak ważnym meczu? Wcześniej już dwukrotnie się mylił, a ostatnio nie miał dobrej passy. W drużynie są bardziej doświadczeni piłkarze od niego. Bali się odpowiedzialności?
– Myślę, że dla Łukasza to był dobry moment. Zdobył już bramkę, mógł strzelić drugą. Taka sytuacja nie przytrafiła mu się już dawno, mógł się odblokować na dobre. Stało się inaczej.
– Piłkarz jest rozbity psychicznie. Jak zamierza mu pan pomóc?
– Nie zamierzamy podejmować żadnych radykalnych kroków. Na pewno nie odeślemy piłkarza do rezerw, nie będziemy go w żaden sposób karać, wciąż jest naszym zawodnikiem i musi udowadniać na treningach, że zasługuje na kolejną szansę. Do rzutu karnego już jednak nie podejdzie. Będą inni wykonawcy, chyba sam Łukasz już nie chciałby podejmować się kolejnych prób.
– Może brakuje mu treningów indywidualnych, lub indywidualnego podejścia? Tak podczas początkowego okresu swojej pracy postępował Czesław Michniewicz i były tego efekty.
– Łukasz zostaje po treningach, ćwiczy różne zachowania w polu karnym, nie mamy pod względem szkoleniowym nic sobie do zarzucenia. Piłkarz ma problem ze skutecznością od dłuższego czasu, jeszcze zanim ja zostałem jego trenerem.
– Czy będzie pan namawiał prezesa, by sprowadzić napastnika z kartą na ręku?
– Dobrego napastnika trudno jest sprowadzić nawet w okienku transferowym, a jeszcze takiego, za którego nie trzeba płacić, to już jest praktycznie niemożliwe. Tym bardziej trudno nam będzie obecnie znaleźć piłkarza, który diametralnie odmieniłby naszą grę w ofensywie. Rozglądamy się jednak i ciągle szukamy.
– W ostatnich meczach nieźle spisywał się Kitano. Dlaczego zatem postawił pan na Zwolińskiego?
– Kitano jest młodym piłkarzem, nieźle się wprowadził, ale nie możemy opierać na nim naszej siły ofensywnej. Łukasz dobrze wyglądał na treningach, dobrze wypadł w meczu rezerw. Tam strzelił dwa gole, a w Poznaniu w podobnych sytuacjach już nie. Nie wiem dlaczego. Trzeba zauważyć, że odnajduje się w polu karnym, jest aktywny, ale musi wykorzystywać sytuacje.
– Jaką rolę w zespole przewiduje pan docelowo dla Kitano?
– Już wszyscy zdążyli się zorientować, że nie jest to typowy napastnik, który jest silny, przepycha się w polu karnym. Jego atutem jest technika, ruchliwość. Będziemy go wykorzystywać w zależności od potrzeb zespołu, dla niego to dobra sytuacja, lepiej się rozwinie, liczymy na to.
– Jeszcze nie skorzystał pan z Marcina Listkowskiego. Kiedy to nastąpi?
– Marcin jest bardzo młodym piłkarzem, ostatnio przegrywał rywalizację z Kitano, dwa razy był na zgrupowaniach reprezentacji juniorów, tam strzelił bramkę w oficjalnym meczu. Nie mogą grać wszyscy. Na skrzydłach nie dokonywałem zmian, bo nasi skrzydłowi są w bardzo dobrej formie. Gyurcso w drugiej połowie co prawda opadł z sił, ale jest to tej klasy piłkarz, że w każdej chwili może w pojedynkę stworzyć akcję bramkową. Chcieliśmy zatem utrzymać go na boisku do samego końca.
– Dlaczego z boiska zszedł Matras?
– Według mojej oceny nie spełniał oczekiwań. Spodziewałem się bardziej aktywnej jego postawy jeśli chodzi o organizowanie ataku pozycyjnego. Postanowiłem zmienić go na Piotrowskiego, który jest silny, umie walczyć w polu karnym i chyba nie zawiódł. Korzystam z takich piłkarzy, jakich mam w zespole. Wynik był niekorzystny, więc próbowałem coś zmienić.
– Matras miał najlepszy procent celności podań. Jako jedyny piłkarz Pogoni przekroczył granicę 90 procent.
– Z tymi statystykami trzeba być bardziej ostrożnym. Ilość podań nie zawsze świadczy o ich jakości, to dotyczy też innych elementów gry. Z tymi zmianami jest tak, że nie zawsze wiemy, jaki będzie ich efekt. W meczu z Termaliką za Lewandowskiego wszedł Nunes i całkowicie odmienił naszą grę.
– Dlaczego zatem w meczu z Lechem zdecydował się pan na Lewandowskiego kosztem Nunesa?
– Mateusz mnie nie zawiódł. Chcieliśmy zabezpieczyć głównie defensywę. Wiedzieliśmy, że bardzo ofensywnie gra prawy obrońca Lecha Kędziora, a nie chcieliśmy angażować w zbyt wiele zadań defensywnych naszych skrzydłowych. Mateusz spowodował, że Lech ze swojego prawego skrzydła nie stwarzał sytuacji. Na lewej obronie toczy się zdrowa rywalizacja, decyduje forma podczas treningów. W tygodniu poprzedzającym mecz z Lechem lepiej prezentował się Mateusz.
– Po raz pierwszy na pozycji stopera zagrał Rudol. Przy pierwszej bramce trochę się pogubił.
– Nie tylko on ponosi winę za tego gola. Poza tym oceniam jego występ pozytywnie. Dobrze wywiązywał się z zadań typowo destrukcyjnych, a tego głównie od niego wymagamy. Myślę, że czas będzie działał na jego korzyść. Trzeba pamiętać, że przez ostatni okres nie było go z nami podczas treningów, bo przebywał z reprezentacją młodzieżową na zgrupowaniu. Gdyby zaliczył więcej treningów jako środkowy obrońca, to efekt jego gry byłby bardziej okazały.
– Rudol miał najwięcej odbiorów spośród wszystkich piłkarzy przebywających na boisku.
– To o czymś świadczy. Tego właśnie od niego wymagamy i wiemy, że jest to solidny zawodnik. Nie miałem wątpliwości, czy postawić na niego, czy też innego gracza. Od początku moim wyborem był Sebastian. Wiem, że grywał już na środku obrony, ale było to w poprzednim sezonie, w obecnym nawet podczas treningów ustawiany był na prawej obronie. Po odejściu Czerwińskiego sytuacja zmieniła się diametralnie i mieliśmy zbyt mało czasu, by się wystarczająco do tego przygotować.
– Dziękuję za rozmowę. ©℗ Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser