Pogoń Szczecin - Ruch Chorzów 1:1 (0:1).
Bramki: 0:1 Stępiński (24), 1:1 Murawski (59).
Żółta kartka: Rudol (Pogoń).
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów 4 568.
POGOŃ: Kudła - Frączczak, Rudol, Fojut, Nunes – Matras, Murawski – Akahoshi, Kort (46, Listkowski), Gyurcso - Zwoliński (46, Dwaliszwili).
RUCH: Putnocky - Konczkowski, Grodzicki, Koj, Oleksy (57, Szyndrowski) – Surma, Hanzel - Podgórski, Lipski, Moneta (80, Zieńczuk) - Stępiński (90, Efir).
Pogoń nie przestaje kolekcjonować remisów. W piątek podzieliła się punktami już po raz 17 w obecnym sezonie. Ich kibice na wygraną czekają od ponad dwóch miesięcy. Od tego czasu szczecinianie rozegrali 9 spotkań i w żadnym nie pokusili się o trzypunktową zdobycz.
Trener Michniewicz inaczej ocenia dokonania swoich podopiecznych. Twierdzi, że zespół na wiosnę przegrał tylko raz i to w bardzo pechowych okolicznościach, a w całym sezonie zaledwie cztery razy - tyle samo, co Legia. Jedno i drugie to prawda, ale z piątkowego remisu z Ruchem cieszyć się nie ma powodu.
Pogoń fatalnie rozegrała pierwszą część meczu. Niedopuszczalna jest postawa zespołu, który chce praktycznie na stojąco rozmontować defensywę rywala. Atak pozycyjny był wolny, schematyczny, a efektem tego było zerowe konto po stronie celnych strzałów.
Trzy połowy bez celnego strzału
Dodając do tego 90 minut bez celnego uderzenia w spotkaniu z Legią, to wychodzi, że tych minut uzbierało się w sumie aż 135. To zdecydowanie za dużo. Ewidentnie nie może to być przypadkiem.
Znów bezbarwnie zaprezentował się Zwoliński, który już w czwartym z kolei meczu otrzymał szansę gry od początku i ponownie nie zagroził rywalowi. Piłkarz stracił pewność siebie, zadziorność i jest cieniem piłkarza sprzed roku, kiedy gole strzelał, jak na zawołanie.
To jednak nie przez Zwolińskiego Pogoń poczynała sobie przed przerwą niemrawo i ślamazarnie. Za mało było w jej poczynaniach agresji, zbyt łatwo pozwalała rywalowi na rozgrywanie piłki w środkowej strefie boiska. Przemyślanych, przeprowadzonych w tempie i na dużej szybkości akcji praktycznie nie oglądaliśmy.
Zmiany po przerwie
Dużo zmieniło się po przerwie. Trener Michniewicz dokonał dwóch zmian personalnych, zmienił też ustawienie zespołu. Drużyna grała trójką obrońców i dwójką napastników. Znów pozycję zmienił Frączczak i trzeba przyznać, że był w ataku groźniejszy od Zwolińskiego i Dwaliszwiliego razem wziętych.
To Frączczak musnął piłkę w polu karnym po podaniu Dwaliszwiliego, kiedy Murawski doprowadził do wyrównania, choć asysta raczej należy się Gruzinowi. To Frączczak z łatwością dochodził do pozycji strzeleckich. Miał trzy znakomite okazje, przy których brakowało mu precyzji, szczęścia, albo słusznego wyboru.
Pogoń po przerwie była zdecydowanie bardziej zdeterminowana. Dążyła do wygranej, do strzelenia gola, miała swoje sytuacje, oddała po przerwie aż 15 strzałów ( 5 celnych, 5 niecelnych, 5 zablokowanych), miała 15 kontaktów z piłką w polu karnym przeciwnika, nie miała jednak szczęścia.
Ruch bronił remisu
Ruch kontrował sporadycznie, po zmianie stron praktycznie Pogoni nie zagrażał, skupił się raczej na obronie jednopunktowej zdobyczy, atakował małą ilością piłkarzy, a zagrażać próbował jedynie ze stałych fragmentów gry.
Pogoń nie potrafiła pokonać teoretycznie najsłabszej drużyny w grupie mistrzowskiej, wyśrubowała już serię meczów bez wygranej na tym szczeblu do 15. Wciąż jest w grze o medalową lokatę, musi jednak być bardziej konkretna w działaniach ofensywnych, grać szybciej i dokładniej.
35-letni Murawski nie będzie portowców ratować w nieskończoność. To głównie jego postawa wydźwignęła portowców na tak wysoką pozycję i trzeba mieć tego świadomość. ©℗ Wojciech Parada
Fot. R. Pakieser