Sobota, 23 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Zagraniczni trenerzy przejmują ekstraklasę

Data publikacji: 12 lutego 2019 r. 20:07
Ostatnia aktualizacja: 13 lutego 2019 r. 14:39
Piłka nożna. Zagraniczni trenerzy przejmują ekstraklasę
 

Inauguracyjna kolejka rundy wiosennej w piłkarskiej ekstraklasie pokazała, że wkrótce polskim trenerom będzie coraz trudniej o pracę. Zagraniczni szkoleniowcy niekoniecznie o uznanym CV, obejmując średnie ligowe polskie zespoły, nadają tym drużynom zupełnie nową jakość.

Powodują, że organizacja gry, sposób funkcjonowania poszczególnych piłkarzy wyglądają inaczej, zdecydowanie lepiej. Przeważnie mamy do czynienia z otwieraniem się na procesy twórcze, większą odwagą przy podejmowaniu decyzji, a także podejmowaniem ryzyka, które jest niezbędne, jeżeli chce się odnieść sukces.

Gra bezpieczna, na alibi nie zadowala kibiców, w dłuższej perspektywie nie gwarantuje żadnego postępu i przekonujemy się o tym coraz bardziej w momentach, kiedy polskie zespoły ligowe obejmują zagraniczni szkoleniowcy umiejętnie potrafiący wykorzystać indywidualny i drużynowy potencjał.

Najlepszym przykładem jest trener Pogoni Szczecin Kosta Runjaic, który w szczecińskim klubie pracuje już 15 miesięcy, ma w nim coraz większą władzę, swobodę działania, otacza się piłkarzami z większymi ambicjami, determinacją, jakością i widzimy tego efekty.

Obrońcy pierwszymi atakującymi

Przede wszystkim niemiecki szkoleniowiec wmówił naszym obrońcom, że nie są tylko i wyłącznie graczami do przeszkadzania. Sebastian Walukiewicz, Mariusz Malec, a wcześniej Lasza Dwali to piłkarze wykraczający poza schemat ligowych środkowych obrońców.

Wykorzystują każdą pojawiającą się wolną przestrzeń, podprowadzają piłkę jak najdalej od własnej bramki, ich średnia pozycja na boisku to bliżej środkowej linii boiska niż własnej bramki. Wymuszają atak piłkarzy drużyny przeciwnej, eliminując jednocześnie jednego zawodnika ustawionego w obronnej strefie rywala.

Oczywiście do takiej gry potrzebni są odpowiedni wykonawcy, ale najważniejsze, że trener nie boi się wymuszać na defensywnych piłkarzach gry otwartej, czasem ryzykownej, ale dającej więcej możliwości.

W sobotnim meczu z Lechią Gdańsk szczecinianie nie tylko mieli przewagę w posiadaniu piłki, ale starali się też rozwiązywać sytuacje na boisku zagraniami niekonwencjonalnymi, indywidualnymi.

29 zwodów przy 17 przeciwnika

Mieli zdecydowaną przewagę w kilku piłkarskich elementach, np. w dryblingach. Byli aktywniejsi, wykonali aż 29 zwodów, z których 17 było udanych, podczas gdy przeciwnik tych zagrań miał na poziomie 17 i 8 udanych. Również pod względem procentowym przewaga portowców w tym elemencie była na korzyść.

Portowcy zanotowali zatem dwa razy więcej udanych dryblingów. W meczu z Lechią nie miało to przełożenia na końcowy wynik, jednak forsowanie taktyki polegającej na zdominowaniu przeciwnika, umiejętność wygrywania pojedynków indywidualnych, dobre wyszkolenie to są elementy, które w przyszłości mogą być decydujące przy odnoszeniu zwycięstw.

Pogoń miała więcej strat – 87 przy 77 przeciwnika, ale to też wynika z faktu, że częściej próbowała rozwiązań ryzykownych, bardziej kreatywnych, nie zawsze udanych, ale nastawiona była na konstrukcję, nie na wyczekiwanie.

Rywal zanotował więcej odbiorów – 42 przy 22 Pogoni, co świadczy o tym, że skupiał się głównie na przeszkadzaniu, odbieraniu piłki. Te statystyki dotyczą meczu piątej drużyny w tabeli w rywalizacji z liderem grającym na własnym boisku. Odwaga i ryzyko tym razem nie opłaciły się, ale w dłuższej perspektywie na pewno zaowocują punktami.

Wynik determinuje taktykę

Oczywiście duży wpływ na końcowe statystyki miał też wynik. Pogoń przez większą część meczu przegrywała, więc musiała atakować, ryzykować, chciała odrabiać straty. To jednak nie chodzi tylko o ten jeden mecz. To jest styl charakterystyczny dla Kosty Runjaica.

Bez prób kreatywnego rozwiązywania problemów boiskowych nie ma szans na postęp, czasem zajmuje to trochę więcej czasu. W przypadku Pogoni i trenera Kosty Runjaica postępy w grze zauważalne są szybko, praktycznie były widoczne już od pierwszego spotkania jeszcze jesienią roku 2017.

Kosta Runjaic był sygnałem, ale nie pierwszym, że średni zespół w polskiej ekstraklasie nie musi oczekiwać na to, co zrobi bardziej renomowany przeciwnik i to w dodatku grający na własnym boisku. Można mieć swój plan na grę, wziąć sprawy w swoje ręce i próbować dominować bez względu na to, gdzie odbywa się mecz i kto jest przeciwnikiem.

Na pewno wydarzeniem pierwszej tegorocznej kolejki była konfrontacja Lecha Poznań z Zagłębiem Lubin. Gospodarze mający mistrzowskie aspiracje byli w rywalizacji z przeciwnikiem zajmującym miejsce w dolnej połowie tabeli absolutnie bezradni.

Trener anonimowy, ale wykształcony

Zagłębie wygrało po golu zdobytym w doliczonym czasie gry, ale wcześniej nie wykorzystało rzutu karnego, raz gospodarzy od utraty gola ratował słupek, innym razem poprzeczka.

Goście od końcówki poprzedniej rundy grają pod okiem holenderskiego szkoleniowca Bena van Daela, który słabo jest kojarzony nawet przez osoby mocno interesujące się piłką holenderską.

Wystarczył jeden okres przygotowawczy, kilka sparingów, a zespół prowadzony przez anonimowego zagranicznego szkoleniowca, ale nienagannie wykształconego w kraju pod względem piłkarskim jednym z najbardziej ucywilizowanych na świecie, zademonstrował lekcję futbolu dyżurnemu faworytowi do mistrzowskiego tytułu na dodatek prowadzonego przez byłego selekcjonera reprezentacji Polski i nawet odnoszącego z nią sukcesy.

Zagłębie w meczu z Lechem zaprezentowało się podobnie jak Pogoń przeciwko Lechii. Wynik jednak był inny, bo Zagłębie natrafiło jednak na słabszego przeciwnika, przede wszystkim gorzej reagującego w defensywie, podczas gdy linia obrony Lechii to była najmocniejsza jej formacja w konfrontacji z Pogonią.

Ponad 60 procent posiadania

Zagłębie w meczu z Lechem, podobnie jak Pogoń z Lechią, też miało ponad 60 procent posiadania piłki, chciało grać ofensywnie, zademonstrowało kulturę gry, piłkarze świetnie byli rozstawieni w poszczególnych sektorach boiska.

Element błędu w przypadku Pogoni i Zagłębia jest redukowany z tego powodu, że zawodnik mający piłkę przy nodze nie jest pozostawiony samemu sobie, ma do wyboru kilka wariantów rozegrania piłki, a do tego dochodzi też znakomite przygotowanie motoryczne, bez którego najlepsze wyszkolenie, najlepszy pomysł na rozgrywanie meczu nie miałyby znaczenia.

Piłkarze Pogoni w meczu z Lechią przebiegli prawie 120 km, czego oczywiście nie można traktować jako wyznacznik. Nie zawsze drużyna biegająca więcej wygrywa mecz. Pogoń na przykład przegrała, ale dzięki biegowej aktywności dała sobie więcej możliwości na korzystny wynik.

Celu nie udało się osiągnąć, bo też nie wszyscy piłkarze szczególnie operujący w drugiej linii wypadli optymalnie. Jeżeli wrócą do wysokiej formy, to wraz ze stylem gry powinny przyjść też zadowalające wyniki.

Śląsk zmienił oblicze

Kolejnym przykładem pozytywnej zmiany polskiego szkoleniowca na zagranicznego jest Śląsk Wrocław. W pierwszym tegorocznym meczu pokonał najsłabszy zespół w ekstraklasie Zagłębie Sosnowiec 2:0, grając przez ponad godzinę z przewagą jednego piłkarza, jednak sposób grania w porównaniu z rundą jesienną zmienił się diametralnie.

Śląsk oddał 25 strzałów, w tym 11 celnych, zdobył dwa gole. W sześciu poprzednich meczach na własnym boisku raz zremisował, pięć razy przegrał, zdobył dwa gole. Nie umiał przejąć roli zespołu dyktującego warunki gry, pod wodzą czeskiego szkoleniowca Vitezslava Lavicki dokonał tego w pierwszym meczu po okresie przygotowawczym.

Na uwagę zasługuje jeszcze fakt, że Pogoń, Zagłębie i Śląsk rozpoczęły swoje mecze z ośmioma polskimi piłkarzami w składzie i zaprezentowały futbol najlepszy ze wszystkich zespołów ekstraklasy.

Im więcej trenerzy czy prezesi klubów mówią o budowaniu, konsolidacji, procesie, rozwoju, aklimatyzacji, promocji, tym bardziej realne jest, że kibice muszą przygotować się na brak sukcesów, dobrych wyników, kiepską grę, słabą jakość i generalnie nie powinni robić sobie nadziei.

Kosta Runjaic tak nie robi. Po towarzyskim meczu z Broendby otwarcie przyznał, że gra drużyny wyglądała źle, że spodziewał się więcej. Usprawiedliwianie niepowodzeń to absolutnie nie w jego stylu. Przedłużenie umowy z niemieckim szkoleniowcem to dla Pogoni sprawa absolutnie priorytetowa. ©℗

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Ano
2019-02-13 13:03:02
I zawodnicy zagraniczni przejmują ekstraklapę ... ogólnie szkolenie trenerów i zawodników leży i kwiczy! A poziom coraz bardziej mizerny :(

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA