1/8 piłkarskiego Totolotek Pucharu Polski: BŁĘKITNI Stargard - STAL Mielec 1:2 (1:1); 0:1 Paluchowski (27), 1:1 Kurbiel (36), 1:2 Mak (70).
BŁĘKITNI: Rzepecki - Theus, Ostrowski, Sadowski, Nowak - Sanocki, Łysiak, Karmański (83 Bochnak), Cywiński (74 Paczuk), Fadecki - Kurbiel
Żółte kartki: Sanocki, Ostrowski - Urbańczyk, Tomasiewicz.
Stargardzianie, którzy w tej edycji PP wyeliminowali wcześniej Rozwój Katowice (3:0 vo), Wisłę Kraków (2:1) i Sandecję Nowy Sącz (3:0), w czwartkowe słoneczne, lecz bardzo chłodne południe, po wyrównanym meczu ulegli wiceliderowi I ligi, przed laty dwukrotnemu mistrzowi Polski i ćwierćfinaliście Pucharu UEFA.
Wczesna pora rozegrania meczu oraz niska temperatura sprawiły, że stadion nie wypełnił się szczelnie kibicami, jak to miało miejsce w pojedynku z krakowską Wisłą, ale ci ze stargardzian (była też kilkudziesięcioosobowa grupa fanów z Mielca), którzy przyszli na stadion przy ul. Ceglanej nie żałowali, bo emocji było sporo.
Grząska murawa sprawiła, że mało było rozgrywania piłki od tyłu i składnych koronkowych akcji z wieloma podaniami, a za to dominowały długie przerzuty i szybkie ataki. W takich warunkach I-ligowiec z Mielca nie potrafił zdominować niżej notowanego przeciwnika.
Pierwszy kwadrans meczu był dość senny i wyrównany, a sygnał do bardziej zdecydowanych ataków dali stalowcy w 20 minucie, kiedy to strzał z kilku metrów Prokića obronił Rzepecki. Trzy minuty później, po rzucie rożnym i sporym zamieszaniu, bliscy objęcia prowadzenia byli Błękitni.
W 27 minucie rzut rożny egzekwowali zaś mielczanie; piłkę głową przedłużył Żyro, a Paluchowski strzałem głową posłał ją w okienko stargardzkiej bramki i goście objęli prowadzenie.
Utrata gola zmobilizowała podopiecznych trenera Adama Topolskiego, którzy ruszyli do zmasowanych ataków i uzyskali wyraźną przewagę. Efektem było wyrównanie uzyskane w 36 minucie po efektownym rajdzie Sanockiego i strzale głową Kurbiela.
Po zmianie stron nadal atakowali miejscowi, ale bliska odzyskania prowadzenia była Stal w 54 minucie, gdy po rzucie rożnym Kurbiel omal nie strzelił samobójczej bramki, lecz na szczęście Rzepecki wykazał się odpowiednim refleksem i odbił zmierzającą do siatki piłkę.
W 66 minucie wyjść na prowadzenie mogli Błękitni, gdy po otrzymaniu świetnego podania, Kurbiel był niemal w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale atakowany na pograniczu faulu, nie zdołał oddać strzału. Po drugiej stronie boiska, po szybkim ataku, sytuacji sam na sam z Rzepeckim znalazł się zaś w 70 minucie Mak i technicznym strzałem zdobył gola na wagę awansu.
Mielczanie musieli się jednak jeszcze sporo napracować, by utrzymać skromne prowadzenie. W 74 minucie oglądaliśmy niemal kopię akcji, po której w I połowie gospodarze wyrównali, ale tym razem niestety, po dośrodkowaniu Sanockiego, Kurbiel główkował minimalnie obok słupka. Jeszcze bliżsi szczęścia stargardzianie byli trzy minuty później, ale strzał Fadeckiego trafił w słupek.
W końcówce Błękitni próbowali atakować coraz większą liczbą zawodników, a rozrzedzoną defensywę rywali próbowali wykorzystać goście; w 86 minucie Prokić, a dwie minuta później Paluchowski strzelali tuż obok bramki, zaś w doliczonym czasie gry mielczanie zmarnowali kontrę z liczebną przewagą.
Akcję ostatniej szansy mieli zaś stargardzianie, gdy po podaniu Sanockiego, Kurbiel mocno strzelił z pola karnego, lecz Primel w mieleckiej bramce obronił w fenomenalnym stylu. Kilkanaście sekund później Kurbiel strzelał ponownie, ale uderzenie zostało zablokowane…
Błękitni grając bardzo ambitnie, na tle Stali zaprezentowali się lepiej, niż w pucharowym spotkaniu Pogoń Szczecin, która przegrała w Mielcu 0:2 (bramki strzelili tak jak w Stargardzie: Paluchowski i Mak).
Dobrze spisywała się bardzo młoda stargardzka defensywa (średnia wieku 19,5 lat), którą dyrygował rutynowany bramkarz Rzepecki (35 lat). Główną siłą Błękitnych były zaś skrzydła, zaś najlepsze wrażenie na boisku sprawiał Sanocki (szósta asysta w sezonie przy czterech zdobytych golach), choć kapitan Fadecki (13 goli w sezonie) także prezentował się przyzwoicie. Można go pochwalić także za strzały i to spoza pola karnego. Uderzeniami z dystansu popisywali się też Cywiński i Łysiak. W ataku bardzo aktywny był zaś Kurbiel (9 goli w sezonie przy trzech asystach).
- Myślę, że dotrzymywaliśmy wiceliderowi I ligi pola i pojedynek był wyrównany, a do ćwierćfinału Pucharu Polski awansowała drużyna, która miała nieco więcej szczęścia - podsumował pucharową batalię Wojciech Fadecki. ©℗ (mij)
Fot. T. Surma