Czwartek, 18 lipca 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Wysoka kultura gry

Data publikacji: 25 lutego 2019 r. 19:39
Ostatnia aktualizacja: 26 lutego 2019 r. 07:58
Piłka nożna. Wysoka kultura gry
 

Pogoń w drugim tegorocznym wyjazdowym meczu nie wygrała, choć w każdym ze spotkań była zespołem lepszym. W Gdańsku mierzyła się z liderem tabeli, a w Kielcach z czwartym zespołem. I za każdym razem szczecinianie potrafili gospodarzy zdominować.

W Gdańsku zakończyło się to jednak niezasłużoną porażką, natomiast w Kielcach mało satysfakcjonującym remisem. Nie było jednak w ostatniej dekadzie meczu w Kielcach, w którym Pogoń była tak wyraźnie lepszym zespołem, jak w miniony piątek, choć grywała z przeciwnikiem znajdującym się w zdecydowanie trudniejszej sytuacji, broniącym się przed degradacją, jednak w konfrontacji z Pogonią niemal zawsze lepiej dysponowanym.

Pogoń w meczu z Koroną miała w składzie siedmiu piłkarzy, których średnie pozycje na boisku znajdowały się na połowie przeciwnika. W Koronie takich piłkarzy było sześciu. Przewaga portowców w spotkaniu z Koroną nie była tak mocno przygniatająca, jak w niektórych fragmentach meczu z Lechią, ale jednak była zauważalna.

Teoretycznie to stroną atakującą powinna być Korona. To zespół z Kielc przez ponad godzinę przegrywał i w teorii to Koronie powinno zależeć na atakach, podjęciu próby ryzyka, tym bardziej, że grała u siebie. Korona jednak długimi okresami nie była w stanie przejąć inicjatywy.

Dwa okresy przewagi

Pogoń miała przewagę nad Koroną w dwóch okresach meczu. W pierwszych 30 minutach, kiedy posiadanie piłki miała na poziomie 55 procent i w pierwszym kwadransie drugiej połowy, kiedy mocno przycisnęła, dwa razy celnie strzelał Buksa. Wtedy szczecinianie mieli przewagę w posiadaniu piłki na poziomie 58 procent.

Minimalna przewaga w posiadaniu piłki przez Koronę na przestrzeni całego meczu (52 procent) nie wzięła się z większej jakości gry tego zespołu, ale z sytuacji, jaka się wytworzyła w trakcie meczu.

To Pogoń pokazała większe umiejętności. Przeprowadziła 64 akcje z ataku pozycyjnego, z których zagroziła przeciwnikowi 7 razy, natomiast gospodarze wykonali 59 ataków pozycyjnych i żaden z nich nie zakończył się stworzeniem zagrożenia.

Korona stwarzała okazje głównie po stałych fragmentach gry (5 takich sytuacji) i po kontrach (2 sytuacje). Pogoń była zespołem bardziej uniwersalnym, lepiej zorganizowanym w ofensywie. Zagrażała przeciwnikowi głównie z ataku pozycyjnego, ale również po stałych fragmentach gry.

Kombinacyjne rzuty rożne

Z 9 wykonanych rzutów rożnych, aż 4 wykonane były w sposób kombinacyjny, podczas gdy Korona na 5 rzutów rożnych tylko jeden wykonała w sposób kombinacyjny. Korona wykonywała jednak więcej rzutów wolnych i po jednym z nich wyrównała. Pogoń w przyszłości musi zminimalizować ryzyko utraty goli po takich akcjach. Dzieje się to już w kolejnym tegorocznym meczu.

Przewaga z pierwszej połowy zaowocowała golem Buksy i nieuznaną bramką Majewskiego. Gdyby gol Majewskiego został uznany, prawdopodobnie mecz zostałby zamknięty. Zabrakło bardzo niewiele.

Sędzia w teorii postąpił słusznie, bo Majewski w momencie podania był minimalnie wychylony przed obrońcę, jednak przepis mówi również o promowaniu gry ofensywnej i jeżeli sytuacja jest stykowa i minimalnie na korzyść atakującego, to takich akcji nie należy przerywać.

Ponadto analizie VAR mają być poddawane sytuacje absolutnie czyste i klarowne, kiedy sędzia ewidentnie popełnia błąd. W przypadku uznania gola Majewskiego nie można było mówić o ewidentnej pomyłce.

Kluczowy moment meczu

To był kluczowy moment w meczu. Pogoń po analizie VAR i cofnięciu decyzji o uznanym golu straciła animusz i kontrolę nad grą i przeciwnikiem. Oddała inicjatywę, cofnęła się do defensywy. Takie sytuacje zawsze są deprymujące i Pogoń sobie z nią nie poradziła, choć powinna wykazać się większą odpornością.

Mogła za to jeszcze przed przerwą zapłacić utratą prowadzenia, ale w podobnej sytuacji sędzia Raczkowski też nie uznał gola dla Korony. Można zatem stwierdzić, że nie skrzywdził żadnej ze stron, jednak nie do końca. Pogoń po zdobyciu drugiej bramki poczułaby się pewniej, nie oddałaby inicjatywy, rywal miałby zdecydowanie trudniej, mógłby się już nie podnieść.

Ponadto sędzia nie popisał się w innej dość klarownej sytuacji. Pokazał żółtą kartkę Delewowi za rzekome symulowanie faulu w okolicach pola karnego. W telewizyjnych powtórkach ewidentnie było widać, że bułgarski skrzydłowy został kopnięty w nogę. Nawet faulujący go Kovacevic nieświadomy błędnej decyzji sędziego pokazywał, że faulował poza polem karnym. Nie spodziewał się tak absurdalnej decyzji sędziego.

Rzadko zdarza się, by atakujący piłkarz symulował faul poza polem karnym, kiedy mija obrońcę i wpada z piłką w pole karne. Arbitrowi zabrakło wyczucia, ale przede wszystkim dobrej oceny sytuacji.

Skrzywdzony Delew

Pogoń powinna otrzymać faul z narożnika pola karnego. To była końcówka meczu, sytuacja bliźniacza do tych, po których Pogoń straciła drugiego gola w meczu z Lechią i zdobyła pierwszego gola w spotkaniu z Górnikiem. To byłaby sytuacja bramkowa, którą sędzia źle zinterpretował i skrzywdził szczeciński zespół.

Pogoń postanowiła się odwołać od decyzji arbitra. Chodzi o cofnięcie żółtej kartki dla Delewa. Sytuacja kadrowa robi się w drużynie coraz bardziej niepokojąca. Już w meczu z Koroną na ławce rezerwowych nie było ani jednego obrońcy. To efekt pauz za żółte kartki Steca i Walukiewicza, oraz kontuzji Matyni.

Taka sytuacja może się już szybko nie powtórzyć, ale trzeba pamiętać, że obecnie zagrożonych pauzą jest trzech piłkarzy: Podstawski, Kozulj i Buksa. Trzeba się liczyć, że każdego z nich przynajmniej w jednym meczu zabraknie. ©℗

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Gość
2019-02-26 07:12:48
"Wysoka kultura gry"-remis z Koroną,a w konsekwencji może nastąpić spadek z pierwszej ósemki!!!

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA