Czterech młodzieżowców Pogoni Szczecin zostało wypożyczonych w obecnym sezonie do klubów z I ligi (Jaroch, Pawłowski, Stasiak, Maćkowski), trzech kolejnych do klubów z II ligi (Bochnak, Bartolewski, Starzycki). Jak dotąd grają regularnie, choć nie wszyscy w pełnym wymiarze czasowym. W porównaniu z poprzednim sezonem jest jednak zdecydowany postęp. Czy na tyle duży, by w przyszłości korzyść miał z tego szczeciński klub?
W niedalekiej przeszłości wypożyczani byli między innymi: Jakub Piotrowski, Dawid Kort, Łukasz Zwoliński i wracali później do Pogoni. A jak wyglądała historia młodych piłkarzy w latach 90., niespełna ćwierć wieku temu?
Patrząc na kariery piłkarzy, którzy nie potrafili przebić się do pierwszej drużyny Pogoni, a szukali innej drogi poprzez wypożyczenia lub transfery poza Szczecin, dostrzegamy, jak wielu zdolnych, dobrze przygotowanych do gry na najwyższym krajowym poziomie piłkarzy mieliśmy w naszym regionie w tamtym czasie.
Dostrzegamy też, jak trudno było przebić się w Pogoni, która chyba nie wykorzystała ówczesnego potencjału. Mogła i powinna osiągnąć znacznie więcej, możliwości stricte sportowe były na wysokim poziomie. Zabrakło profesjonalizmu, ambicji, charakteru i finansów. Pogoń borykała się wtedy z problemami egzystencjonalnymi.
Wypożyczenia i awans
W roku 1994 Amica awansowała z trzeciej ligi do drugiej. W grupie makroregionalnej rywalizowała między innymi z rezerwami Pogoni Szczecin. To były dwie najsilniejsze drużyny na trzecim poziomie rozgrywek. Amica po uzyskaniu awansu postanowiła wzmocnić się czwórką piłkarzy Pogoni. Do Wronek na zasadzie wypożyczenia odeszli: Tomasz Oleszek (24 lata), Radosław Biliński (22), Sławomir Rafałowicz (23) i Artur Bugaj (24).
Pierwszy był środkowym obrońcą, drugi środkowym pomocnikiem, kolejny grał na skrzydle, a następny odpowiedzialny był za zdobywanie goli. Amica praktycznie w każdej formacji otoczyła się piłkarzami Pogoni, którzy w pierwszym zespole znajdowali się w rezerwach, czasem nawet w bardzo głębokich. Byli jednak na tyle dobrze wyszkoleni, że w zespole z niższej klasy rozgrywkowej stanowili o sile zespołu i praktycznie dokonali awansu do ekstraklasy.
Historia każdego z nich była inna. Oleszek trafił do Pogoni z Chemika Police w roku 1993. W meczu 28. kolejki sezonu 1993/94 Pogoń podejmowała zajmujący trzecie miejsce GKS Katowice. Miała sześć punktów straty. Gdyby wygrała, przewaga katowiczan stopniałaby do czterech punktów i założenie było takie, że mecz trzeba koniecznie wygrać.
Ręka Oleszka
Pogoń do ostatniej minuty prowadziła po golu Piotra Mandrysza 1:0, ale przy ostatnim dośrodkowaniu w meczu Oleszek nienaturalnie wyciągnął rękę do góry i sprokurował rzut karny. Krzysztof Maciejewski wyrównał i o miejscu w pierwszej trójce można było zapomnieć, choć szansa na to była ogromna. Trener Jerzy Kasalik uprzedził się do Oleszka. Nie robił przeszkód, gdy padła propozycja wypożyczenia obrońcy do Amiki.
Radosław Biliński miał jeszcze większe problemy z przebiciem się do składu. Wcześniej był wypożyczany do III-ligowych Błękitnych Stargard, w Pogoni do końca sezonu 1993/94 rozegrał dwa niepełne, incydentalne występy. Nikt jednak w klubie nie miał wątpliwości, że to gracz o dużym potencjale, dobrze czujący się pod presją, umiejący rozegrać, asekurować.
W tamtym czasie nie miał jednak szans na wygranie rywalizacji z Nikitinem, Kurasem, Mandryszem, Nicińskim, Beneszem, a także dopiero co pozyskanym najzdolniejszym pomocnikiem na Wybrzeżu Marcinem Kaczmarkiem. Przykład Bilińskiego w tamtym czasie to najlepszy dowód na to, że wypożyczenia mają sens.
Sławomir Rafałowicz z całej czwórki był piłkarzem najbardziej ogranym, doświadczonym, choć wtedy zaledwie jeszcze 23-letnim, ale też najmocniej doświadczonym przez kontuzje. Gdy odzyskał sprawność, dość długo pracował też nad odzyskaniem formy, zaufania, pewności siebie. Wypożyczenie do Amiki potraktował jako próbę powrotu do formy sprzed kontuzji i to się udało.
Dwa gole w dwa lata
Artur Bugaj trafił do Pogoni latem 1992 roku. Przez dwa lata zdobył dwa gole, a był przecież napastnikiem. Jego dorobek był zatem identyczny jak w ostatnim czasie Łukasza Zwolińskiego. Nic zatem dziwnego, że Pogoń szukała na tego piłkarza pomysłu i znalazła go poprzez wypożyczenie do Wronek, gdzie piłkarz odnalazł się znakomicie.
To wtedy, jeszcze na boiskach II ligi, Bugaj stworzył wraz z młodziutkim, bo zaledwie 21-letnim, Pawłem Kryszałowiczem świetnie rozumiejący się duet napastników, który funkcjonował również w ekstraklasie, ale tylko przez jeden sezon. Potem kariera Kryszałowicza poszła mocno do przodu, natomiast Bugaj pozostał na poziomie pogranicza ekstraklasy i II ligi.
Oleszek i Rafałowicz po uzyskaniu awansu do ekstraklasy z Amiką wrócili do Pogoni, Biliński i Bugaj zostali w Amice. Ten pierwszy nawet na całkiem spory okres. Grał w Amice przez siedem lat, trzy razy zdobywał Puchar Polski, był powoływany na konsultacje reprezentacji Polski przez Antoniego Piechniczka.
Cała czwórka wypożyczonych piłkarzy z Pogoni do Amiki była klasycznym przykładem korzyści, jakie płyną dla obu klubów i piłkarzy z tego rodzaju transakcji. Ten przykład pokazywał też, jak duży potencjał drzemał w piłkarzach nie zawsze w Pogoni pierwszoplanowych lub może po prostu niedocenianych.
Matlak z Żurawskim
To niejedyne przykłady na to, że w ówczesnej Pogoni było wtedy bardzo ciasno. Również w sezonie 1994/95 wypożyczony został Grzegorz Matlak. Miał wówczas 21 lat, za sobą grę na wypożyczeniu w silnym wówczas III-ligowym Dębnie Dębno. Matlak odszedł na rok do Warty Poznań, grającej wówczas w ekstraklasie i wychowanek Pogoni radził sobie doskonale.
Był podstawowym zawodnikiem, zdobył swoje pierwsze bramki w ekstraklasie. Warta co prawda wtedy z ekstraklasy spadła, zajęła ostatnie miejsce, ale to wtedy swoje kariery rozpoczynali w tym klubie między innymi: Arkadiusz Onyszko, Maciej Żurawski czy Edward Cecot.
Ten ostatni trafił do Warty wraz z Matlakiem z zespołu Chemika Police. Pogoń z Polic sprowadziła Oleszka, Cecot natomiast musiał szukać klubu poza regionem. W Warcie pokazał się z na tyle dobrej strony, że później na boiskach ekstraklasy występował przez 15 lat, rozegrał ponad ćwierć tysiąca ligowych spotkań, został wicemistrzem Polski z GKS Bełchatów.
W roku 1995 na wypożyczenie do występującej wówczas w ekstraklasie Stali Mielec odszedł Rafał Piotrowski i podobnie jak wyżej wymienieni grał niemal w każdym meczu, w prawie wszystkich w podstawowym składzie. Cała rzesza młodych wychowanków z regionu, która trafiała na wypożyczenie do innych klubów z tej klasy rozgrywkowej lub do ekstraklasy aspirujących, należała do postaci wiodących, absolutnie pewnych punktów w zespole.
O to dziś tak naprawdę klub dopiero walczy, zabiega o wyszkolenie piłkarzy na takim poziomie, by byli gotowi do gry w ekstraklasie bez względu na klub, który reprezentują, bez jakiejkolwiek taryfy ulgowej, bez sztucznej, niepotrzebnej i czasem bardzo szkodliwej promocji.
Talenty z Błękitnych
Pogoń z lat 90. nie była zatem w stanie zapewnić odpowiedniej promocji wszystkim swoim wychowankom (Biliński, Matlak), ale też tym wyróżniającym się z regionu (Cecot). Cała plejada znakomicie zapowiadających się piłkarzy urodzonych w latach 1974 i 75 była w Błękitnych Stargard. Najsłynniejszy z nich, Arkadiusz Bąk, grał później w reprezentacji Polski, a nawet na mundialu, był też mistrzem Polski z Polonią Warszawa i królem strzelców. Marek Trejgis grał natomiast w niemieckiej Bundeslidze w barwach Hamburger SV.
Pogoń, a także Chemik czy Błękitni wyszkolili wielu uznanych później piłkarzy urodzonych w pierwszej połowie lat 70. Przecież prócz wymienionych w Pogoni pierwszoplanowymi postaciami byli z tej grupy tacy zawodnicy, jak: Radosław Majdan, Maciej Stolarczyk, Olgierd Moskalewicz czy Leszek Pokładowski. Sprowadzony w bardzo młodym wieku był też Robert Dymkowski. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser