Sobota, 20 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Wspomnienia meczów z Lechią (część 2, FILM)

Data publikacji: 31 lipca 2015 r. 08:38
Ostatnia aktualizacja: 01 sierpnia 2015 r. 11:24
Piłka nożna. Wspomnienia meczów z Lechią (część 2, FILM)
 

W Piątek o g. 20.30 piłkarze Pogoni Szczecin podejmowani będą przez Lechię Gdańsk w meczu trzeciej kolejki piłkarskiej ekstraklasy. Historia naszego przeciwnika jest nierozerwalnie związana z polityką.

Lechia w latach 70 ubiegłego wieku miała wielkie piłkarskie aspiracje, dochowała się kilku klasowych piłkarzy, takich jak: Jerzy Kasalik, Tomasz Korynt, Bogusław Kaczmarek, Zbigniew Kruszyński, czy Mirosław Tłokiński.

Wszyscy po kolejnych nieudanych sezonach w II lidze odchodzili do klubów I ligi. Jedynym niezłomnym był Zdzisław Puszkarz, który jako piłkarz II ligowy zadebiutował nawet w reprezentacji w drużynie Kazimierza Górskiego.

Również trenerów Lechia miała wyjątkowych. Z ławki drużyną kierowali przyszli trenerzy polskiej reprezentacji piłkarskiej: Ryszard Kulesza i Wojciech Łazarek. Żaden z nich jednak nie znalazł sposobu, by przywrócić Gdańskowi ekstraklasę.
 
Stoczniowcy i mundurowcy
 
Lechia była klubem budowlanym, przez co zdecydowanie mniej wpływowym od klubów z resortu stoczniowego i mundurowego, a właśnie drużyny spod tego szyldu w latach 70 wygrywały rywalizację w drugiej lidze (Arka Gdynia, Bałtyk Gdynia, oraz Gwardia Warszawa i Zawisza Bydgoszcz).

- Lechia była w latach 70 klubem trochę szykanowanym - wspomina Eugeniusz Różański, który pod koniec lat 70 prowadził w drugiej lidze Stal Stocznię. - Z klubów trójmiejskich zdecydowanie wyższe notowania miały: Arka, Bałtyk i Stoczniowiec. Lechia była dopiero czwarta w kolejce.

Lata 70 ubiegłego wieku, to okres w naszym kraju bardzo gorący. Szczególnie nasilały się niepokoje w stoczniach. Należy zwrócić uwagę, że Arka, Bałtyk, czy Stoczniowiec dopiero po masakrze z grudnia roku 1970 zaczęły mieć coraz silniejszą pozycję w polskim futbolu.

- Lechia szkoliła młodzież, miała znakomitych kibiców, świetne tradycje - mówi E. Różański. - Tam też jednak skupiała się opozycja, dlatego wszelkie próby odbudowy silnej drużyny Lechii nie miały w latach 70 żadnych szans.
 
Jarguz, jak Laguna
 
Eugeniusz Różański świetnie pamięta koniec sezonu 1983/84, kiedy Lechia po ponad 20 latach przerwy wracała na boiska ekstraklasy. Prowadził wtedy drużynę Zagłębia Lubin, która w ostatniej kolejce spotkań grała w Gdańsku z miejscową Lechią.

- Lechia musiała ten mecz wygrać - wspomina Różański. - Przed ostatnią kolejką spotkań miała tyle samo punktów, co Olimpia Poznań, która podejmowana była przez Stal Stocznię Szczecin.

W Olimpii grało wówczas wielu piłkarzy powiązanych niegdyś właśnie ze szczecińską piłką nożną: Marek Siwa, Andrzej Borówko i Jacek Burkhardt. Olimpia wygrała w Szczecinie 1:0, ale wygrana na niewiele jej pomogła.

Mecz Lechii z Olimpią sędziował Alojzy Jarguz. To było jego pożegnanie z gwizdkiem, jego ostatni mecz. Przed spotkaniem urządzono mu pożegnanie. Wszystko wyglądało identycznie, jak w legendarnym i kultowym filmie „Piłkarski Poker". Włącznie z tym, że Jarguz kilka miesięcy po meczu Lechia - Zagłębie został prezesem lubińskiego klubu i jako jeden z nielicznych chodził w jasnych marynarkach - podobnie jak sędzia Laguna z „Piłkarskiego Pokera".

- Gdy zdobyliśmy gola na 1:2, sędzia Jarguz trzy minuty później podyktował karnego i zrobiło się 1:3 - wspomina Różański. - Nie dało się tego meczu wygrać. Przegraliśmy 2:4. 
 
Juventus czekał
 
Dopiero w latach 80 pozycja Lechii w polskim futbolu stawała się coraz pewniejsza. W roku 1983 III ligowy zespół wywalczył puchar Polski, a w I rundzie Pucharu Zdobywców Pucharów trafił na słynny Juventus Turyn.

Pierwszoplanową postacią drużyny był wówczas Jerzy Kruszczyński. Do Pogoni trafił w wieku 12 lat i był rówieśnikiem Marka Włocha i Krzysztofa Urbanowicza. To był bardzo udany rocznik, ale Kruszczyńskiemu w przeciwieństwie do swoich kolegów z drużyny juniorów nie udało się przebić do pierwszej drużyny.

W Pogoni zadebiutował już w wieku 17 lat, ale w momencie bardzo mało obiecującym. Pogoń przegrała akurat z Zagłębiem Sosnowiec 1:5, tracąc szanse na zdobycie tytułu wicemistrza Polski.

To był koniec w drużynie trenera Bogusława Hajdasa, ale Kruszczyński odszedł z Pogoni ledwie rok później. Przez pięć lat grał w Arkonii i wydawało się, że już nie wypłynie na szerokie wody. Otrzymał jednak propozycję z Lechii.
 
Boniek i Platini na Traugutta
 
Już w swoim premierowym sezonie musiał stawić czoła wspomnianemu Juventusowi - naszpikowanemu mistrzami świata i mającego w składzie oczywiście Zbigniewa Bońka i Michela Platiniego.

25 letni piłkarz zdołał nawet pokonać legendarnego Dino Zoffa, ale pomóc w awansie oczywiście nie mógł. Oba mecze Lechia przegrała - w Turynie 0:7, a w Gdańsku 2:3. Trenerem gdańskiej drużyny był wówczas Jerzy Jastrzębowski, zaledwie 32 letni szkoleniowiec, który nigdy już później nie przeżył podobnych emocji.

- Pamiętam świetnie tamten mecz, choć z punktu widzenia sportowego nie miał on wielkiego znaczenia - wspomina J. Jastrzębowski.

28 września 1983 roku na trybunach stadionu przy ul. Traugutta w Gdańsku przybyło ponad 40 tysięcy ludzi. Wśród nich był między innymi Lech Wałęsa, który na stadionie Lechii zasiadł w przeddzień swoich 40 urodzin i tydzień przed przyznaniem mu pokojowej nagrody Nobla.
 
Solidarnościowa manifestacja
 
Piłkarskie święto z udziałem dziewięciu mistrzów świata, Zbigniewa Bońka i Michela Platiniego przerodziło się w prawdziwą solidarnościową manifestację.

- Trudno było wtedy skoncentrować się na meczu, choć ten był wyjątkowy - kontynuuje J. Jastrzębowski. - Wszyscy na stadionie wiedzieli, że jest na nim Lech Wałęsa. Ci, którzy tego nie pamiętają, nie zrozumieją, jakie to były emocje, jakie ciśnienie, niepewność. Policja nie mogła nic zrobić. Na stadionie było 40 tysięcy ludzi i na przemian skandowali: Lechia, Solidarność i Lech Wałęsa. Trwało to blisko dwie godziny.

Sam mecz też wywołał wielkie emocje i gdyby odbywał się w innych okolicznościach, to z całą pewnością pamiętany byłby jeszcze bardziej.

- Ja rzeczywiście nie pamiętam tego meczu tak dokładnie, jakbym powinien - kontynuuje wspomnienia J. Jastrzębowski. - Przecież nie zawsze zdarza się grać z takim rywalem. Wtedy Juventus to był finalista Pucharu Europy z plejadą mistrzów świata sprzed roku. Pamiętam, że nawet, jak Włosi zdobywali gole na 2:2, a potem na 3:2, to trybuny były zajęte zupełnie czym innym. Wszyscy chcieli zobaczyć Wałęsę, utwierdzić się w przekonaniu, że to on. To był czas internowań, stanu wojennego. Dochodziły sprzeczne informacje, plotki, że to sobowtór Wałęsy, że ten prawdziwy został zakatowany, a sobowtóra wpuszczono na stadion, by ludzie mieli nadzieję.

Zobacz fragmenty legendarnego meczu Lechia - Juventus z roku 1983.


 
Puszkarz z Kupcewiczem
 
Pogoń zmierzyła się w meczu na szczeblu ekstraklasy rok później. Pojechała do beniaminka po trzech zwycięstwach z rzędu i uporała się także z gdańszczanami, wygrywając 1:0. Obie drużyny mierzyły się ze sobą przez cztery sezony.

To wtedy dopiero zadebiutował w ekstraklasie w barwach Lechii Puszkarz. Miał już jednak 31 lat i najlepsze swoje lata za sobą. Podobnie, jak Janusz Kupcewicz, który wcześniej był kojarzony raczej z Arką Gdynia, a na zakończenie swojej kariery zamienił ją na Lechię.

Lechia w dalszym ciągu świetnie pracowała z młodzieżą. Wychowała między innymi takich piłkarzy, jak Jacek Grembocki, czy Janusz Wójtowicz, którzy w wieku 17 lat debiutowali w pierwszej drużynie Lechii i nie były to występy na wyrost. Ten drugi w latach 90 na jeden sezon zawitał nawet do Pogoni. W roku 1988 Lechia ponownie spadła do drugiej ligi i znów na ... 20 lat. ©℗ (p)

Na zdjęciu: Zbigniew Boniek zdobywa gola w legendarnym meczu I rundy Pucharu Zdobywców Pucharów Lechia - Juventus.


 

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA